"Nie uznawajcie nowego rządu talibów". Apel afgańskiego ruchu oporu

Wioleta Wasylów
Talibowie ogłosili swój nowy rząd w ten wtorek. Jednak jego skład niepokoi zarówno USA, Unię Europejską, jak i afgański ruch oporu. Ten ostatni uważa, że gabinet talibów jest nielegalny i wzywa do jego nieuznawania przez społeczność międzynarodową.
Skład rządu talibów nie podoba się zarówno Zachodowi, ruchowi oporu, jak i wielu mieszkańcom. Fot. Stringer / SPUTNIK Russia / East News
Ponad trzy tygodnie temu w zmasowanej ofensywie talibowie przejęli kontrolę nad niemal całym Afganistanem. W ten wtorek ogłosili swój nowy rząd tymczasowy. Stwierdzili, że będą szanować prawa i traktaty międzynarodowe, o ile nie będą sprzeczne z "prawem islamskim i wartościami narodowymi kraju".

Choć początkowo zapowiadali, że ich rząd będzie inkluzyjny, to jednak taki nie jest. Dziesiątki kobiet wzięły udział w protestach w Kabulu i prowincji Badachszan. Mówiły, że nie zaakceptują rządu bez kobiet.

Czytaj także: Kobiety zaatakowane przez talibów! Protestujące Afganki napadnięte w drodze do pałacu prezydenckiego


Talibowie zaprzeczyli stosowaniu przemocy wobec demonstrantów. Twierdzili, że protestujący potrzebują pozwolenia na marsz i nie powinni używać obraźliwego języka.

Upierali się także, że udało im się pokonać niedawno afgański Narodowy Front Oporu (NRF) w Dolinie Pandższer na północ od Kabulu, ale przywódcy NRF twierdzą, że nadal walczą. Wystosowali też apel do międzynarodowej społeczności.

NRF chce nieuznawania rządu talibów

Jak podaje BBC, ruch oporu stwierdził że całkowicie męski gabinet składający się wyłącznie z przywódców talibów lub ich współpracowników jest "nielegalny" i jest "wyraźnym znakiem wrogości wobec narodu afgańskiego". NRF apeluje do innych krajów by nie uznawały tego rządu.

Również Unia Europejska jest sceptyczna. Powiedziała, że grupa islamistów nie dotrzymała obietnic uczynienia rządu "powszechnym i reprezentatywnym".

Poważne obawy ma także USA. W oświadczeniu Departament Stanu stwierdził, że jest zaniepokojony "przynależnością i osiągnięciami niektórych osób". Jak przypomina BBC, tymczasowym gabinetem kieruje mułła Mohammad Hassan Akhund, który znajduje się na czarnej liście ONZ. Z kolei minister spraw wewnętrznych Sirajuddin Haqqani, jest poszukiwany przez amerykańskie FBI.

Akhund podczas poprzednich rządów talibów w latach 1996-2001 był wiceministrem spraw zagranicznych. Ma on głownie wpływ na religijną, a nie wojskową, stronę ruchu. Z kolei Haqqani jest szefem grupy bojowników blisko powiązanej z Al-Kaidą, znanej jako siatka Haqqani.

Czytaj także: Malownicze wzgórza i duch wolności. Oto dolina Pandższeru: przez lata niedostępna dla talibów

USA uznało ją za organizację terrorystyczną. Stoi ona za niektórymi z najkrwawszych ataków podczas trwającej dwie dekady wojny w Afganistanie. Odpowiada m.in. za wybuch bomby w ciężarówce w Kabulu w 2017 roku, w którym zginęło ponad 150 osób.

W oświadczeniu Departamentu Stanu USA stwierdzono, że Waszyngton będzie "pilnował, by talibowie dotrzymali zobowiązań", aby umożliwić bezpieczny wyjazd z kraju cudzoziemcom i Afgańczykom z ważnymi dokumentami podróży.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken ma zorganizować wirtualne spotkanie 20 krajów zachodnich, aby ustalić "zestaw warunków" współpracy z rządem talibów.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut