Afera i 100 tys. euro do zwrotu. Czarnecki wciąż się nie rozliczył, ale chce szefować PZPS

Krzysztof Gaweł
Jak informuje RMF FM, Ryszard Czarnecki wciąż nie zwrócił Parlamentowi Europejskiemu pieniędzy, które pobrał na konto podróży służbowych. Afera związana z "kilometrówkami" ciągnie się już od ponad roku, a polityk PiS ma zwrócić PE 100 tysięcy euro. Czy starający się o fotel prezesa PZPS europoseł powinien w ogóle brać udział w wyborach?
Ryszard Czarnecki chce być szefem PZPS, ale wciąż ciągnie się za nim afera z kilometrówkami Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Afera związana z podróżami służbowymi Ryszarda Czarneckiego wybuchła w sierpniu 2020 roku. Unijni śledczy z Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierowali do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez europosła Ryszarda Czarneckiego. Parlamentarzysta PiS miał naciągnąć PE na kwotę 100 tysięcy euro.

RMF FM właśnie poinformował, że Ryszard Czarnecki zwrócił część środków, ale sprawa jest w toku i wciąż nie znalazła swojego finału. W Polsce kilometrówkami polityka zajęła się prokuratura w Zamościu, gdzie według RMF "nie wydarzyło się nic".

Co na to Ryszard Czarnecki? "Nic w tej sprawie nie wiem" – powiedział europoseł reporterowi RMF FM. W innych wypowiedziach polityk przyznawał, że cała afera to efekt błędów jego asystentów, a on nie ma z aferą nic wspólnego. Cóż, europoseł zapomniał też pewnie o kwestii pieniędzy z budżetu PZPS, które wydał na podróże służbowe w związku.

Od 2018 roku jest jego wiceprezesem, zdaniem Onetu, europoseł na koszt Polskiego Związku Piłki Siatkowej wyjeździł fortunę. Od kwietnia 2018 roku związek wydał na podróże wiceprezesa ok. 75 tysięcy złotych. Czarnecki pobiera również w siatkarskim związku pensję, czego obiecał nie robić. "Społeczna praca" w związku kosztuje około 10 tysięcy złotych brutto miesięcznie.


Europoseł w siatkówce pracuje stosunkowo niedługo, choć mówi się, że bez jego wstawiennictwa spółki skarbu państwa nie finansowały by tak hojnie dyscypliny. Wcześniej działał w żużlu, koszykówce czy piłce nożnej. Od lat w środowisku mówi się, że jego marzeniem jest szefowanie PKOl. Dziś jest we władzach Komitetu, był nawet z jego ramienia gościem podczas igrzysk w Tokio.

Fotel prezesa PZPS ma mu ułatwić sięgnięcie po władzę w PKOl-u. Na razie jest doradcą władz PiS ds. sportu i jego szarą eminencją. Na trybunach pojawiał się regularnie podczas meczów niedawnych ME siatkarzy, co kibice kwitowali przeraźliwymi gwizdami i buczeniem. Jest też stałym bywalcem telewizji pokazujących siatkówkę, gdzie występuje w roli eksperta.

Ryszard Czarnecki idzie po władzę w PZPS, od czego się dystansował przez długie miesiące. Jakby bał się przyznać, że chce być szefem polskiej siatkówki. Faworytem nie jest, wyżej stoją szanse Sebastiana Świderskiego, sternika Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzn-Koźle. O tym, na kogo postawią delegaci i czy niejasne sprawy Ryszarda Czarneckiego będą stanowić dla nich problem natury etycznej, zadecydują 27 i 28 września podczas Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego.

Źródło: RMF FM
Czytaj także: Ryszard Czarnecki objechał Ziemię na koszt polskiej siatkówki? Majątek wydany na podróże

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut