Kuriozalne zachowanie rzeczniczki SG po pytaniu o dzieci na granicy. "A po co pani ta informacja?"
Podczas środowej konferencji prasowej rzeczniczka Straży Granicznej konsekwentnie unikała odpowiedzi na pytanie o los dzieci migrantów wywiezionych z ośrodka w Michałowie. Jedna z dziennikarek dopytywała, dlaczego służby nie chcą udzielić konkretnej odpowiedzi na pytanie, gdzie znalazły się dzieci. – A co pani to da? Po co pani ta informacja? – odpowiadała pytaniem na pytanie Anna Michalska.
Gdy nadszedł czas na zadawanie pytań przez dziennikarzy, nie zabrakło wymiany zdań na temat losu dzieci migrantów, które były widziane w placówce Straży Granicznej w Michałowie.
– Dlaczego Pani nie chce odpowiedzieć konkretnie na pytanie, gdzie znalazły się te dzieci? – dopytywała jedna z dziennikarek obecnych na konferencji. Rzeczniczka Straży Granicznej na początku podkreślała, że przedstawiono już oficjalny komunikat w tej sprawie, a dzieci "zostały doprowadzone do linii granicy".
Anna Michalska nie chciała odpowiedzieć na pytanie, do jakiego miejsca konkretnie. Przekonywała, że nie może udzielić tej informacji ze względu na stan wyjątkowy. – Zostały zawrócone do linii granicy. Proszę pani, dlatego jest stan wyjątkowy, aby o naszych pewnych działaniach nie informować publicznie, tu chodzi m.in. o nieinformowanie strony białoruskiej – tłumaczyła się rzeczniczka.
Na kolejne pytanie o to, czym by to zagrażało w kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego, żeby powiedzieć, gdzie te dzieci się znalazły dokładnie, rzeczniczka odpowiedziała krótko słowami: "A co pani da ta informacja? Po co pani ta informacja?".
Rzeczniczka dodała jeszcze, że "ten odcinek to jest około 200 km i do tego odcinka te dzieci zostały wywiezione", a następnie poprosiła o kolejne pytania.
Rzeczniczka SG: Funkcjonariusze rozumieją słowa "azyl Berlin"
Wcześniej podczas konferencji dziennikarze poruszyli też temat nagrania z placówki pograniczników w Michałowie, na którym słychać, jak mężczyzna krzyczy w języku tureckim: "My chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce. Azyl – Polska. Obywatel – Polska".
Michalska wyjaśniła, że mężczyzna co innego mówił do dziennikarzy za płotem, a co innego w pomieszczeniach SG do funkcjonariuszy Straży Granicznej. Powtórzyła, że oświadczyła, że żaden z migrantów, którzy zostali z Michałowa przeniesieni za granicę, nie chciał złożyć wniosku o pomoc międzynarodową w Polsce.
Co się stało z mężczyzną, który w swoim języku mówił, że chce zostać w Polsce? Czy tam był tłumacz, który zrozumiałby język turecki, który przetłumaczyłby, że te osoby mówią, że chcą zostać w Polsce? – dopytywała jedna z dziennikarek.
– Słowa "azyl Poland" i "azyl Berlin" to komunikaty, które są zrozumiałe dla funkcjonariuszy SG. Z migrantami komunikowaliśmy się w języku angielskim i było to wystarczające – komentowała rzeczniczka SG. Jak dodała, Straż Graniczna ściąga do migrantów tłumaczy z różnymi dialektami i nieustannie z tłumaczami współpracuje, ale w tym przypadku tłumacza nie było.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut