Dziennikarz TVN pytał Kaczyńskiego o los dzieci z Michałowa. "Nie potrafię tego powiedzieć"

Anna Świerczek
Opinia publiczna od kilku dni dopytuje o los dzieci migrantów, które były widziane przy placówce Straży Granicznej w Michałowie. Konkretnych odpowiedzi na ten temat jak na razie zabrakło. W czwartek dziennikarze mieli okazję, aby przepytać w tej sprawie Jarosława Kaczyńskiego. Co odpowiedział wicepremier ds. bezpieczeństwa?
Dziennikarz TVN zapytał Jarosława Kaczyńskiego o los dzieci z Michałowa. Fot. Rafał Gaglewski / Reporter
7 października Jarosław Kaczyński wziął udział w konferencji prasowej dotyczącej sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Dziennikarz TVN zapytał prezesa PiS gdzie zostały skierowane dzieci z ośrodka w Michałowie i co się teraz z nimi dzieje.

– Te dzieci, jeżeli nie pozostają w dalszym ciągu w ośrodku - być może pozostają, ja tego w tej chwili po prostu nie potrafię powiedzieć (...) no to zostały po prostu ze swoimi rodzicami w jakieś bezpieczne miejsce przetransportowane z powrotem do Białorusi – odpowiedział Kaczyński.
Prezes PiS oświadczył ponadto, że nie ma "żadnego powodu", by "oskarżać państwo polskie, a w szczególności służby graniczne o niewłaściwy stosunek do dzieci": – To jest rzecz całkowicie wymyślona – ocenił. Jarosław Kaczyński był jeszcze dopytywany, gdzie dokładnie przetransportowano ludzi, którzy przekroczyli polską granicę i gdzie się oni teraz znajdują, jednak na to pytanie również nie mógł udzielić konkretnej odpowiedzi.


– Można przypuścić, że znajdują się albo na Białorusi, albo, jeśli im na to pozwolono, to być może wyjechali już z Białorusi (...) Nie jesteśmy w stanie w dalszym ciągu po przekroczeniu granicy obserwować ich losów. Po prostu to przekracza możliwości państwa polskiego – tłumaczył prezes PiS.

Przypomnijmy, że niedawno podobne pytania usłyszała rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska. Jedna z dziennikarek dopytywała ją, dlaczego służby nie chcą udzielić konkretnej odpowiedzi na pytanie, gdzie znalazły się dzieci. – A co pani to da? Po co pani ta informacja? – odpowiadała pytaniem na pytanie Anna Michalska.
Zdjęcia grupy migrantów z dziećmi w placówce Straży Granicznej w Michałowie obiegły media w ubiegłym tygodniu. "Gazeta Wyborcza" opisała wówczas sprawę ponad 20 osób, w tym dzieci, które tkwiły przed placówką SG i nie chciały wejść do środka ani dać się stamtąd wywieźć.

Na miejscu miało dochodzić do "dramatycznych scen". Jak relacjonowali dziennikarze, migranci "usiedli na ziemi, objęli się, złapali za ramiona, przytulili dzieci. Składali ręce jak do modlitwy. Skandowali: Poland!". Migranci wraz z dziećmi zostali ostatecznie doprowadzeni do linii granicy, a następnie przekazani stronie białoruskiej.
Szczegółowy komentarz w tej sprawie opublikował później Rzecznik Praw Dziecka. Jak podkreślił, w przypadku rodzin migrantów widzianych w Michałowie nie doszło do zastosowania tzw. metody push-back, czyli siłowego przerzucenia na stronę Białorusi.
Czytaj także: "Dowód na to, że dzieci są narzędziem w rękach Łukaszenki". MON opublikowało nagranie

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut