#RóżowyPaździernik. Bądź jak... Warszawska Syrenka i idź na USG piersi

Ola Gersz
"Sawa suszyła mi głowę, a ja, głupia, nie słuchałam" – myślałam, wchodząc do tramwaju. Miecz i tarcza dzisiaj nadzwyczaj mi ciążyły, ale może tak tylko mi się wydawało. Dużo bym dała, by nie siedzieć teraz na wytartym siedzeniu i nie jechać, tam, dokąd właśnie jadę. Wolałabym popływać albo poćwiczyć szermierkę. Ba, nawet posprzątać mieszkanie albo zrobić pranie! Szczerze mówiąc, wolałabym robić wszystko inne, niż jechać na USG piersi. Badanie, na którym nie byłam od… Nawet nie pamiętam, od kiedy. A teraz wykryłam w piersi zgrubienie i – ja, Syrenka Warszawska, panicznie się bałam.
Ilustracja: Robert Wiśniewski
Moja przyjaciółka Sawa przypominała mi o badaniu kontrolnym co rok, ale gdy zauważyła, że zupełnie ją ignoruję, męczyła mnie najpierw co kilka miesięcy, później co tydzień, a ostatnio codziennie. – Nie dość, ze sama się nie badasz, a powinnaś robić to co miesiąc, to nie chodzisz na USG piersi. Masz przychodnię kilka przystanków od domu, dziewczyno. To nie są żarty, o zdrowie trzeba dbać. Mam cię tam zaciągnąć? – gderała.

Sama była w badaniach bardzo skrupulatna. Ich wagę zrozumiała jednak w najgorszy możliwy sposób. – Pamiętasz moją kuzynkę? – wyciągała najcięższe działa, gdy znudzona przestawałam jej słuchać. Pamiętałam. Kuzynka Sawy odkładała badanie w nieskończoność, a gdy w końcu dotarła do gabinetu, było już za późno. Nowotwór rozpanoszył się jej w organizmie, a lekarze rozkładali ręce. – Gdyby przyszła pani wcześniej... – zawieszali głos.


Nie chciałam powtórzyć losu kuzynki mojej przyjaciółki, dlatego… unikałam badań jak ognia. Wolałam uciekać i żyć w nieświadomości. Bo co, jeśli wykryję guzka w piersi, gdy będę się sama badać? Albo lekarz zobaczy na ekranie coś, czego nie powinno tam być? Niby wiedziałam, że moje rozumowanie nie ma żadnego sensu – regularne badania pozwalają szybko wykryć raka i go wyleczyć – ale lęk był silniejszy ode mnie.

Zawsze miałam dla Sawy jakąś wymówkę. Dzisiaj nie mogę, bo umówiłam się z koleżankami, jutro ogarniam ważny projekt, pojutrze muszę odwiedzić babcię. Czasu na badanie nigdy nie było, ale szczerze mówiąc, nawet nie próbowałam go znaleźć. Do czasu.

Wykryłam guzek w piersi – co dalej?

Dwa dni temu postanowiłam być odpowiedzialną dorosłą kobietą i w końcu wykonać samobadanie. Obejrzałam w internecie grafikę, robiłam wszystko zgodnie z wytycznymi i nagle odkryłam w swojej lewej piersi małe, podejrzane zgrubienie. Właśnie tego się obawiałam, właśnie dlatego uciekałam od badań.

Oblał mnie zimny pot, osunęłam się na ziemię. Chciałam obrać taktykę: "jeśli o tym nie myślę, to tego nie ma", ale zdrowy rozsądek wygrał: napisałam do Sawy. Moja przyjaciółka na szczęście nie spanikowała. Wzięła sprawy w swoje ręce i szybko do mnie przyjechała.
Ilustracja: Robert Wiśniewski
– Znając twój zapał, będziesz się wybierać do ginekologa po skierowanie na USG piersi kilka lat, a do Poradni Onkologicznej, do której możesz iść z guzkiem bez skierowania, pewnie będziesz długo czekać. Pensję pewnie już wydałaś… – zaczęła, ale uniosłam się honorem. – Ja, Syrenka Warszawska, na badanie jeszcze mam, dziękuję – odrzekłam dumnie.

– Dobrze, dobrze – przewróciła oczami Sawa. – Jedna fundacja organizuje darmowe badania i to nawet w twojej przychodni. Nie pokazuj mi się na oczy, jeśli nie pójdziesz na wizytę – dodała ostro, wręczając mi kartkę (kto jeszcze dzisiaj pisze na kartkach?) z datą i godziną.

Różowy Październik, czyli nie ma wyjścia, idę na badanie!

Nie byłam zadowolona. Z obnażaniem się przed obcym człowiekiem w gabinecie nie miałam problemu – jako Syrenka ceniłam sobie naturalność – ale ze stawieniem czoła prawdzie już tak. A co, jeśli ta prawda będzie przerażająca i naprawdę mam raka piersi?

Ta myśl tak mnie przeraziła, że wstałam z miejsca i już miałam uciekać z tramwaju na kolejnym przystanku, gdy na drzwiach zobaczyłam duży plakat. "Październik – Miesiąc Świadomości Raka Piersi" – głosiły duże różowe litery. "Nie bój się, zadbaj o zdrowie już dziś!" – przeczytałam.

Zmarkotniałam. "To chyba znak" – pomyślałam. Ciężko westchnęłam i usiadłam z powrotem na siedzeniu. Pasażerowie dziwnie patrzyli na niezdecydowaną współpasażerkę z płetwą, ale nie zwracałam na nich uwagi. Próbowałam skupić się na zmieniających się widokach za oknem i nie myśleć o tym, co mnie czeka. "Jedno, drugie, trzecie" – liczyłam mijane drzewa. Wszystko, byle czymś zająć myśli.

W końcu tramwaj zatrzymał się na jej przystanku. Wyszłam z pojazdu, cała byłam jak z waty. Do przychodni miałam kilka kroków. "Robię to dla siebie. Robię to dla zdrowia. Wszystko będzie dobrze" – mówiłam sobie w myślach. Gdy dotarłam do budynku przychodni, poprawiłam tarczę na plecach i odrzuciłam grzywę włosów do tyłu. "Jedziemy z tym koksem" – powiedziałam pod nosem i weszłam do przychodni.

Jestem zdrowa

Gdy po kilkunastu minutach wyszłam z budynku, niebo wydawało mi się bardziej błękitne, a jesienne liście jeszcze piękniejsze. Nawet tarcza i miecz sprawiały wrażenie lżejszych. Głęboko odetchnęłam.

Wyjęłam smartfon i napisałam do Sawy: "Już po, wszystko w porządku. Fałszywy alarm. Będę robić samobadanie piersi i powtórzę USG za rok, obiecuję. Już wiem, że badam się, żeby potwierdzić, że wszystko jest ok, a nie żeby wykryć raka. Dziękuję!".

Schowałam telefon, uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku przystanku. Byłam zdrowa. I odważniejsza.

Październik to wyjątkowy czas, kiedy nasza uwaga, jak nigdy, skupia się na piersiach. To czas na polubienie swoich piersi, oglądanie ich, dotykanie i zrobienie pierwszego kroku do regularnego potwierdzania ich zdrowia!
W październiku 2019 roku ruszyła kampania Fundacji Rak’n’Roll w partnerstwie z Avon Kontra Rak Piersi - Dzień na U. Od 3 lat zachęcamy w niej Polki, by znalazły w roku jeden dzień na badania profilaktyczne i potwierdziły zdrowie swoich piersi.

W ramach tegorocznej akcji Warszawska Syrenka zniknęła z pomnika. Dlaczego? Bo jak każda kobieta potrzebuje dnia wolnego, by potwierdzić zdrowie swoich piersi!
Więcej o kampanii na stronie dziennau.pl.