Rytuał hazingu na koledżach jest mroczniejszy niż myślicie. W ostatnich latach zginęło 50 studentów

Zuzanna Tomaszewicz
W filmach otrzęsiny na amerykańskich koledżach wyglądają jak hardkorowa zabawa, tymczasem w rzeczywistości hazing jest o wiele niebezpieczniejszy, a momentami nawet i śmiertelny. W ciągu ostatnich dekad z powodu "kocenia" w Stanach Zjednoczonych zmarło prawie 50 studentów próbujących dostać się do bractw lub siostrzeństw sygnowanych literami greckiego alfabetu. Teraz młodzi ludzie domagają się skończenia z tą tradycją.
Czym jest hazing i dlaczego jest groźny? fot. kadr z filmu "Ofiara"
Czerwone kubki, beczka piwa do stania na rękach i skakanie z dachu wprost do basenu - taki obraz życia w bractwach przedstawiają nam zwodniczo filmy. Oczywiście, w niektórych produkcjach poruszany jest również wątek otrzęsin, ale z reguły pokazuje się go jako pobudkę o 3 nad ranem i sprzątanie łazienki szczoteczką do mycia zębów. To nie jest do końca prawda.


W Stanach Zjednoczonych nie bez powodu powoli odchodzi się o tradycji hazingu, który nieprzerwanie prowadzi do popełniania czynów karalnych i do śmierci.

Czym jest hazing?

Historia otrzęsin sięga czasów starożytnych, gdy Platon założył Akademię około 387 r. p.n.e. Już wtedy studenci dopuszczali się inicjacji na młodszych uczniach, co było krytykowane przez samego filozofa, który porównywał takie zachowania do instynktu dzikich zwierząt.

Praktykę otrzęsin kontynuowano w średniowieczu, szczególnie widoczne to było na uniwersytetach. W wiekach średnich podobnie jak dzisiaj studenci wykorzystywali przywilej bycia starszymi od innych. Młodych uczniów bito więc drewnianymi przedmiotami za nieposłuszeństwo. Dodatkowo nowicjusze musieli usługiwać starszakom. Na szczęście uczelnie wyciągały konsekwencje wobec tych, którzy uczestniczyli w znęcaniu się nad kolegami.

Hazing, czyli otrzęsiny, to ceremonia powitalna dla nowych członków bractwa, siostrzeństwa lub stowarzyszenia. Źródła zjawiska sięgają tysięcy lat wstecz i można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że od wieków kocenie staje się okazją do dręczenia, zastraszania i traumatyzowania młodych ludzi. Podczas inicjacji nowi członkowie, bądź kandydaci na członków znajdują się pod ścisłą kontrolą starszych od siebie kolegów oraz koleżanek. Nowicjusze zmuszani są do wykonywania upokarzających czynności wysokiego ryzyka.

W czasach nowożytnych inicjacje utarły się w tajnych i elitarnych stowarzyszeniach uniwersyteckich takich jak Cambridge czy Oxford. Kilka lat temu głośno zrobiło się o koceniu, któremu na ostatniej z wymienionych uczelni poddany został były premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Sprawa doczekała się także ironicznej nazwy "świńskiej afery".

Według Lorda Ashcrofta w czasach studenckich Cameron brał udział w ekstrawaganckich imprezach swojego bractwa studenckiego. Jednym z obrzędów miało być wkładanie przyrodzenia do świńskiego łba. Przyszły polityk miał to robić pod wpływem marihuany (do palenia której już kiedyś się przyznał), a nawet kokainy.

Jeśli chodzi zaś o same Stany Zjednoczone, bo to na nich przede wszystkim się skupimy, pierwszy przypadek udokumentowanych otrzęsin pochodzi z Harvard Collage należącego do Uniwersytetu Harvarda. Chodzi o incydent z 1657 roku, w którym dwóch studentów dostało odszkodowanie od szkolnej administracji za to, że padli ofiarą zastraszania.

Do pierwszego zgonu podczas studenckiej inicjacji odnotowanego na kartach historii USA, doszło we Franklin Seminary w Kentucky w 1838 roku. I tu zaczyna się długa lista osób zmarłych podczas kocenia, która z roku na rok się powiększa.

Ilu ludzi zginęło podczas otrzęsin?

Niestety, lista przypadków śmierci w czasie hazingu jest co jakiś czas uzupełniana. Tradycja wciąż jest żywa i zbiera żniwa wśród bezbronnej młodzieży, która doświadcza przemocy na studiach. Chęć przynależenia do jakiejś grupy jest dość silną potrzebą, którą od najmłodszych lat w sobie pielęgnujemy, przez co jako studenci możemy czuć presję wynikającą z obawy przed wykluczeniem.

Nie dziwi więc fakt, że tylu ludzi nadal podchodzi do inicjacji. Niektórzy zrobią naprawdę wiele, aby stać się częścią "czegoś większego".

Od roku 2000 w Stanach Zjednoczonych odnotowano ponad 50 zgonów związanych z otrzęsinami, choć według innych danych między latami 2007-2017 miało umrzeć 40 osób. Spośród przyczyn śmierci najczęściej wyróżniano zatrucie alkoholem. Starsi studenci co chwila zmuszają młodszych do picia bez przerwy napojów wysoko procentowych. Niekiedy zdarza się również, że nowicjusz ma włożony do ust lejek, przez który koledzy wlewają mu do gardła m.in. wódkę.

W historii tragicznych wydarzeń podczas otrzęsin znalazł się makabryczny przypadek z 1921 roku, w którym zwłoki jednego ze studentów, Leightona Mounta, odnaleziono pod molem. Były przysypane wapnem, by przyspieszyć proces rozkładu ciała. Koledzy zmarłego odmawiali złożenia zeznań, ponieważ złożyli przysięgę bractwu z Northwestern University Evanston.

W 2012 roku w bractwie Delta Sigma Phi należącym do Uniwersytetu High Point odnaleziono niereagującego na żadne bodźce 22-letniego Roberta Eugene’a Tiptona. Tego samego dnia student zmarł w szpitalu, a wyniki sekcji zwłok wykazało, że przyczyną śmierci było przedawkowanie opioidów.

Rodzice zmarłego wnieśli pozew do sądu przeciwko członkom bractwa. Zarzucili im brutalny napad na ich syna podczas tzw. sesji doradczej. Tipton miał doznać urazu głowy, a "koledzy" ponoć usunęli z jego telefonu wszelkie ślady dotyczące otrzęsin.

W 2016 roku Ryan Abel z Sigma Nu Uniwersytetu w Nevadzie po złożeniu przysięgi bractwu obudził się o 5:45 nad ranem i schodząc ze schodów na parter, poślizgnął się, rozrywając sobie przy tym tętnicę szyjną. W tamtej chwili był nietrzeźwy, zmarł w ciągu tygodnia.

W bieżącym roku odnotowano już dwa przypadki śmierci wśród amerykańskich studentów. Adam Oakes z Delta Chi na Virginia Commonwealth University miał jako zadanie inicjacyjne wypić sporą ilość whisky Jacka Danielsa. Martwego 19-latka znalazła następnego dnia policja. W związku z tą sprawą aresztowanych zostało 11 osób. Oskarżono ich o bezprawne nękanie studentów, z czego sześciu z nich poniosło karę za przekazanie alkoholu osobie niepełnoletniej.

W USA istnieje prawo, zgodnie z którym aby zakupić alkohol trzeba mieć minimum 21 lat (wyjątek stanowią Puerto Rico i Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych na Karaibach). Prawo ustanowiono na podstawie ustawy The National Minimum Drinking Age Act z 1984 roku.

– Wiele osób mówi, że ci chłopcy to tylko chłopcy, ale faktem jest to, że Adam też był chłopcem, a oni go w pełni wykorzystali. Gdyby któryś z nich rzeczywiście zachował się jak mężczyzna i wezwał pomoc, to Adam nadal byłby z nami – powiedziała kuzynka nastolatka, Courtney White.

Kolejny przypadek dotyczy Stone'a Foltza, członka bractwa Pi Kappa Alpha z Bowling Green State University. 20-latek także został zmuszony do wypicia dużej ilości alkoholu. Nieprzytomnego chłopaka znaleźli współlokatorzy, którzy wezwali pogotowie ratunkowe. Foltza podłączono do aparatury podtrzymującej życie, jednak nie udało się go uratować. W stan oskarżenia wprowadzono 7 kolegów zmarłego, których ostatecznie uniewinniono.

Protesty przeciwko hazingowi

Protesty przeciwko hazingowi nieprzerwanie trwają. Młodzi ludzie przerażeni tym, co dzieje się na otrzęsinach, wzywają władze oraz uniwersytety do zaprzestania "greckich" praktyk. Po śmierci Foltza blisko 100 studentów z jego uczelni zebrało się na kampusie BGSU, aby wyrazić swój gniew i pociągnąć do odpowiedzialności bractwo, do którego należał 20-latek. Jednym z ich postulatów było również żądanie wydalenia członków Pi Kappa Alpha z uczelni.

Przełomem okazało się nowe prawo stanu Ohio nazwane imieniem 18-letniego Collina Wiata, studenta Uniwersytetu Ohio, który zginął podczas kocenia w 2018 roku. Ustawa wprowadza surowe kary za organizację hazingu, który będzie kwalifikowany przez państwo jako wykroczenie drugiego stopnia lub przestępstwo trzeciego stopnia z ewentualną karą pozbawienia wolności.

Osoby domagające się usunięcia bractw oraz siostrzeństw są świadome wysiłku, jaki będą musiały podjąć, żeby odmienić oblicze tzw. "greckiego stylu życia" na uniwersytetach. Władze nad uczelniami często przejmują ludzie, którzy wcześniej sami należeli do bractw, przez co tradycja hazingu ugruntowuje swoją pozycję z pokolenia na pokolenie.

Zgodnie z badaniem National Study of Student Hazing z 2018 roku 73 proc. uczniów doświadczyło zachowania przypisywanych hazingowy. Aby utrzymać członkostwo w bractwie, studenci zmuszani byli m.in. do zabaw alkoholowych (26 proc.), publicznego śpiewanie (17 proc.), picia alkoholu dotąd aż "urwie się film" (212 proc.) i budzenia w środku nocy (11 proc.). Analizę przeprowadzono na 11 482 studentach z 53 instytucji.

Odkładając na bok sprawę nadużywania przez studentów alkoholu, wśród czynności wymienianych w ramach hazingu znalazły się zachowania wskazujące stricte na molestowanie. Studenci australijskiego Uniwersytetu St Andrews odprawiali rytuał polegający na ejakulowaniu do szamponów i produktów kosmetycznych należących do dziewcząt z kampusu. W 2017 roku w St John’s College na Uniwersytecie w Sydney rudowłosym studentom biorącym udział w otrzęsinach nakazano podpalić włosy łonowe na oczach widowni.

Zakazy nałożone dotychczas na lobbowane bractwa nie rozwiązują problemu samego w sobie. Hazing powoli schodzi ze sceny, co i tak oznacza, że publiczny problem stanie się wkrótce utajnionym problemem. Ten, kto będzie chciał zrobić otrzęsiny, ten je zrobi. W związku z tym kwestia śmierci na kampusach bynajmniej nie minie.
Czytaj także: 5 niesamowitych mistyfikacji naukowych. Pierwszy odcinek nowego podcastu "W ciemność"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut