Też widzicie, ile kosztuje olej rzepakowy? Polacy łapią się za głowę: "Szok, nie mogłam uwierzyć"

Katarzyna Zuchowicz
Dopiero kosztował 4-6 zł za litr. Teraz cena dochodzi do 10 zł, a bywa, że i więcej. – Sama w sklepie zaczęłam się zastanawiać. Nie, to chyba niemożliwe. Taka cena za olej? – przyznaje naTemat rzecznik praw konsumenta ze Szczecina. Mówi, że mnóstwo takich sygnałów dostaje od ludzi. Wszyscy są w szoku, nie dowierzają. – Wszystko drożeje, ale olej to strzał w dziesiątkę, bo tu wzrost widać najbardziej – zaznacza.
Cena oleju rzepakowego mocno skoczyła w górę. Internauci zamieszają zdjęcia, są zaskoczeni. fot. Karol Makurat/REPORTER/East News


W ostatnich dniach media społecznościowe zalały zdjęcia zaskoczonych internautów – ze zdjęciami cen oleju rzepakowego właśnie.

"Miesiąc temu płaciłam za olej kujawski 6.45 zł, teraz 9,99", "U mnie w Lidlu od zeszłego tygodnia 9.00, aż mi oczy z orbit wyszły, bo przed chwilą 6.99", "Właśnie wróciłem ze sklepu. Olej rzepakowy 10,50 PLN" – piszą wzburzeni. Olej rzepakowy stał się niemal bohaterem Twittera, tak jak kiedyś masło, którego cena szalała. Pamiętacie, jak było cztery lata temu? Nagle z 4 zł z groszami za kostkę trzeba było zapłacić ponad 6 zł, nikt takiego skoku się nie spodziewał, Polacy byli bardzo wzburzeni.


"Żeby olej tyle kosztował?"


Dziś oczywiście wiemy, że drożeje wiele rzeczy. Ale w kwestii produktów spożywczych olej rzepakowy chyba przebił wszystko. Raz, że cena jak z kosmosu. Dwa, że prezydent Andrzej Duda przekonywał w ubiegłym roku, że "w ogromnym stopniu potaniał olej", co Polacy do dziś pamiętają. Longina Kaczmarek, rzecznik praw konsumentów ze Szczecina mówi nam, że sama była w szoku, gdy zobaczyła cenę oleju rzepakowego w jednym z hipermarketów. – Kosztował 8 zł, ale w hipermarkecie, gdzie ceny są niższe. I sama zaczęłam się zastanawiać. Byłam zaskoczona, doznałam szoku. Mówię: Nie, to niemożliwe. Czy ja dobrze widzę? Taka cena za olej? Żeby 8 zł za olej? Jeszcze niedawno się dziwiłam, że kosztuje ponad 6 zł. A tu nie wiadomo kiedy zrobił się jeszcze droższy – mówi naTemat.

Zaskoczenie słyszy także w rozmowach ze znajomymi: – Wszyscy są zszokowani. Jak o cenie, którą widziałam, powiedziałam znajomym, mówili: "Chyba coś ci się przywidziało". Mówiłam: "To chyba dawno nie kupowałaś, czy nie kupowałeś. Idź i zobacz". Dostaje również sygnały w tej sprawie od konsumentów: – Przychodzą z różnymi sprawami i przy okazji dzielą się spostrzeżeniami. Są zaskoczeni. Tłumaczymy, że rozumiemy sytuację, ale nie mamy absolutnie żadnego wpływu na ceny. Decydentem nie jesteśmy my. – Zastanawiam się tylko skąd taka cena? Rzepak jest nasz, polski. W Polsce są uprawy. Oleju dużo się używa. Od dłuższego czasu mówi się o spadku spożycia mięsa i o tym, że powinno się używać oleju, że jest zdrowy. On wysunął się na czołówkę. I cena za niego dziś powala – dodaje Longina Kaczmarek.

Producent rzepaku tłumaczy


No właśnie, mamy polski rzepak. Dlatego zapytaliśmy producentów.

– Właściwie nie wiem, co było pierwsze. Kura, czy jajko. Czy cena oleju determinowała cenę rzepaku, czy odwrotnie – reaguje Juliusz Młodecki, prezes Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych, sam plantator rzepaku. Również kupuje olej w sklepie, widzi, że ceny są wyższe. – Odczuwamy wzrost cen rzepaku. W porównaniu do ubiegłego roku podrożał praktycznie o 100 proc. Sprzedawaliśmy go po 1600 zł za tonę, a teraz cena przekroczyła już magiczną barierę 3000 zł. To się zaczęło w czerwcu. Wtedy uważaliśmy, że ceny są trochę teoretyczne, bo nie było już zapasów z ubiegłego roku. A teraz, po chwilowym spadku na poziomie 2200 zł w okresie żniw, można sprzedawać rzepak po 3000 zł – tłumaczy w rozmowie z naTemat.

Można pomyśleć, że plantatorzy cieszą się z takiego wzrostu.

– Pozornie tak. Do momentu, gdy nie pójdziemy do naszych dostawców środków produkcji. Gdy zamówi pani pierwszą cysternę paliwa, która zamiast kosztować 4,6 zł, kosztuje 5,8 zł za litr. Kiedy pójdziemy kupić nawozy, np. saletrę, która w czerwcu kosztowała 1100-1200 zł, a dzisiaj kosztuje 2800–3000 zł. Przed chwilą odjechał ode mnie przedstawiciel firmy, gdzie zaopatruję się w środki ochrony roślin. Powiedział: Kupuj, bo zaraz będą 20-proc. podwyżki. Czyli radość, że dostajemy za rzepak więcej, blednie, gdy za samą saletrę musimy zapłacić prawie 3000 zł – mówi Juliusz Młodecki.
Juliusz Młodecki

Rynek oszalał. Dziś ciśnienie wszystkim podnosi cena nawozów. Ludzi ogarnia wściekłość, bo za tę cenę rzepak powinien kosztować 4000 zł.

Ale gdzie jest główna przyczyna? – Wszystko zwalane jest na cenę gazu. Czy tak jest? Nie potrafię odpowiedzieć. Ale jest wysoki popyt na olej wynikający ze spadków produkcji, ze ssania na rynku również paliwowego. W związku z tym zaczęto nam płacić coraz więcej. Kiedyś za taką magiczną cenę dla rzepaku uważaliśmy 2000 zł za tonę. A dziś ci, którzy kiedyś podpisali kontrakty na tę kwotę, to plują sobie w brodę – mówi.

– Czy to wynik spekulacji, czy wzrostu popytu? Nie umiem odpowiedzieć – dodaje. Zaznacza, że produkcja rzepaku w Europie spadła z 21 mln na 17 mln ton. – Ale tak jest już od dwóch, trzech lat i tak wysokich cen nie było. Teraz jest to powiązane z globalnym rynkiem. Wszystkie ceny surowców idą w górę – mówi. Dodaje: – To jest jakiś światowy trend. Soja jest wiodącym źródłem oleju. Rzepaku na świecie produkuje się 70 mln ton, a soi 280 mln. To ona decyduje o cenie.

Zapytaliśmy też producenta słynnego Oleju Kujawskiego. Na nasze pytanie, dlaczego cena tak wzrosła i jak wytłumaczyć to przeciętnemu Kowalskiemu, z ZT Kruszwica S.A. otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
Rafał Niczypor
Manager ds. Komunikacji Korporacyjnej, ZT Kruszwica S.A.

Zjawisko wzrostu cen nie ogranicza się tylko do naszej oferty, dotyczy ono całej kategorii olejowej, a także szerzej żywności. Do zmiany cen zostaliśmy zmuszeni przez radykalny wzrost poziomu cen surowca - rzepaku, i dodatkowo pogłębiającego się ograniczenia w jego dostępności, oraz równolegle, przez dynamiczny wzrost kosztów produkcji, w tym energii, opakowań i kosztów pracy. Drożejący produkt to dla nas wyzwanie w relacjach z partnerami handlowymi i konsumentami, stąd robimy wszystko, aby minimalizować skalę podwyżki.

Janusz Piechociński tłumaczy


A olej rzepakowy, jak zwrócił uwagę na Twitterze Janusz Piechociński, jest podstawowym olejem spożywczym sprzedawanym w kraju i stanowi ok. 86-87 proc. rynku olejów butelkowanych. Pytam go o ceny oleju. – To w tej chwili powszechne zjawisko. Kolejne grupy segmentu żywność dramatycznie drożeją. Na to nakłada się kilka rzeczy – mówi naTemat były wicepremier i minister gospodarki, były wiceprezes PSL.

Jakich? – Koniunktura na wzrost cen żywności na rynku międzynarodowym, bo niektóre produkty są pewną grą spekulacyjną na giełdach – wskazuje.
Janusz Piechociński

Obstawia się zwyżkę cen żywności, co widzą również nasi eksporterzy. Przypomnę, że w wyniku wzrostu cen zbóż na świecie, koniunktury i przy osłabieniu dolara, w ubiegłym sezonie z Polski sprzedano ponad 7,6 mln ton zbóż. Rzadko kiedy mieliśmy takie rekordy. To mi.n. powód tego, że port Gdynia był jednym z nielicznych w ostatnim roku, który zanotował wzrost przeładunków.

– Poza tym rosnące koszty transportu. Nagle okazało się też, że w przestrzeni europejskiej jest duża przestrzeń na rzepak, że konkurencja się ograniczyła, że Indonezja redukuje do minimum sprzedaż oleju palmowego – wymienia.

– Kiedy rośnie spożycie, rośnie popyt. Rosną ceny na giełdach. Przy rosnących płacach, cenach energii, kosztach transportu, cen opakowań – to wszystko rzutuje na dramatyczną podwyżkę ceny w detalu – wskazuje.
Janusz Piechociński

Rzepak jest już nie po 1000 zł z kawałkiem, czy ponad 2000 zł. To tysiąc złotych sezon do sezonu więcej. Widać wyraźnie, że w następnym sezonie raczej spowolnienia tej tendencji wzrostu nie będzie. Może to nie być tysiąc złotych, ale kilkaset na pewno. Jesteśmy w spirali kosztowej. A zapotrzebowanie na olej spożywczy jest na określonym, bardzo wysokim poziomie. Tym bardziej, że nasze gospodarstwa domowe odeszły od smalcu i olej rzepakowy jest podstawowym produktem, choćby przy smażeniu.

Wszystko podrożało


Jakiekolwiek przyczyny by nie były, Kowalski i tak odczuwa to po kieszeni. Drożyznę odczuwamy dziś wszędzie i coraz bardziej.

– Część ludzi to rozumie, bo mówi się o inflacji, media cały czas o tym alarmują. Nie ma dnia, żeby o tym nie mówiły. W tej chwili ciągle mówią o cenie benzyny. Ale fakt jest faktem, że właściwie wszystko drożeje. U nas ludzie najbardziej narzekają na ceny usług. Ostatnio była u nas konsumentka, która wokół nagrobka chciała zrobić posadzkę. Kamieniarz powiedział jej, że dodatkowo musi zapłacić 6 tys., kobieta się załamała. Szok – mówi nam rzecznik praw konsumenta w Szczecinie. Pytam, co jeszcze – oprócz ceny oleju – szczególnie ostatnio ją zaskoczyło. – Pieczywo – odpowiada. – Jak zobaczyłam mały, ciemny chlebek za 13 zł, to mnie cena zszokowała. Ale jak po dwóch tygodniach zobaczyłam, że kosztuje już ponad 14 zł, to w ogóle ręce opadły. Ceny warzyw i owoców też są bardzo wysokie. Wszystko drożeje, ale olej to strzał w dziesiątkę, bo tu wzrost widać najbardziej – mówi.
Czytaj także: "7 złotych za litr benzyny". Wzrost cen paliw do 6 zł za litr to nie koniec