“Prezes niczego się nie boi, a już na pewno nie Tuska". Zapytaliśmy w PiS o debatę Tusk-Kaczyński

Katarzyna Zuchowicz
Czy debata Tusk-Kaczyński jest możliwa? Zapytaliśmy polityków partii rządzącej, jak w ich obozie patrzą na ewentualność takiego starcia. Czy Jarosław Kaczyński miałby odwagę, aby się na nie zdecydować? – Pan prezes nigdy się nie bał i nie będzie bał się pana Tuska. W żadnych warunkach się nie boi – przekonują nasi rozmówcy.
Tak było w 2014 roku po inauguracji rządu Ewy Kopacz. Teraz Polacy zastanawiają się, czy debata Tusk-Kaczyński jest możliwa. Fot. JANEK SKARZYNSKI/AFP?East News



– Na razie nie widzę powodu, by debata się odbyła. Wystarczy zobaczyć, co robi pan Tusk. Te wiece z podburzaniem ludzi, to nie jest poziom do dyskusji z takim człowiekiem. Nie widzę powodu, by siadać z panem Tuskiem do debaty – reaguje poseł Waldemar Andzel, wiceprzewodniczący Klubu PiS w Sejmie.

Pytam, co musiałoby się stać, by do debaty Tusk-Kaczyński doszło. – Musiałby chyba dużo naprzepraszać za te wszystkie szkody, które zrobił dla Polski. Ale on tego nie zrobi. A szkód, które narobił, nie da się naprawić tak prosto – mówi o liderze PO.

W PiS twierdzą, że tematu u nich nie ma. Że sprawa debaty totalnie nie żyje. – Nie słyszę, by jej temat był podejmowany w kuluarach – przyznaje jeden z polityków. Ale zapytać o realne szanse na debatę, to jak wsadzić kij w mrowisko. I narazić się na starcie z anty-tuskową tyradą.

Przeprosiny Tuska na Twitterze


Przypomnijmy. Donald Tusk już w lipcu rzucił hasło, które rozgrzało Polaków. – Panie Kaczyński, wyjdź z tej swojej jaskini, stań ze mną twarzą w twarz na udeptanej ziemi wymienić się argumentami! – usłyszała Polska tuż po jego powrocie do polskiej polityki.

Wiadomo było, że w tamtym momencie nic z tego nie będzie. Jednak temat ewentualnej debaty z Jarosławem Kaczyńskim wrócił ze zdwojoną siłą w ostatnich dniach – za sprawą samego prezesa PiS i jego głośnego wywiadu dla RMF FM.

Krzysztof Ziemiec zapytał wtedy, czy Jarosław Kaczyński byłby gotowy stanąć do debaty z Donaldem Tuskiem. – Tego rodzaju debata miałaby sens tylko wtedy, gdyby Donald Tusk wezwał do tego, żeby zaniechać ośmiu gwiazdek, tych brzydkich słów, powiedział "byliśmy w błędzie" – odpowiedział prezes PiS.
Jarosław Kaczyński
RMF FM

Trzeba wrócić do normalnych relacji w życiu publicznym, które nie były doskonałe – były dalekie od doskonałości – ale jednak w Polsce po 1989 r. jakoś istniały. Gdyby do tego wezwał, gdyby powiedział "przepraszam" – ma za co przepraszać – to oczywiście tak". Czytaj więcej

Donald Tusk bardzo szybko zareagował na te warunki. "Przepraszam, Jarku. A teraz datę i miejsce debaty poproszę. Z góry dziękuję" – napisał na Twitterze. Podczas wtorkowej konferencji prasowej zapytano go, za co przeprosił. "Nie mam najmniejszej potrzeby przepraszania Jarosława Kaczyńskiego, ale skoro postawił taki warunek, żeby odbyła się debata, chyba naturalna debata szefów dwóch największych partii – rządzącej i głównej partii opozycyjnej – to mnie nic nie kosztuje, żeby powiedzieć: "przepraszam", "proszę", "dziękuję" i użyłem tych trzech słów, takich dość naturalnych, przynajmniej w moim codziennym języku – odpowiedział Tusk. Stwierdził, że "numer z przeprosinami" się udał.
Donald Tusk

Numer się udał, bo sobie pomyślałem: "Ok. Jesteś taki kozak, nie boisz się debaty, to przepraszam. Spróbuj". No ale jak zawsze w ostatnich latach okazało się, że coś trzeba mieć takiego, żeby nie pękać przed głównym oponentem. A tutaj tego nie ma. Nie będę już wchodził w szczegóły oczywiście – podsumował szef PO. Czytaj więcej

Ale wcześniej jego wpis na Twitterze wywołał lawinę. Skoro Tusk spełnił warunek, niech i prezes PiS spełni swój. Tak wielu to odebrało.
Jednak pytani przez nas politycy PiS ostro reagują na jakąkolwiek sugestię ewentualnej debaty Tusk-Kaczyński, zwłaszcza w najbliższym czasie. Ostatnie dyskusje w przestrzeni publicznej na ten temat to jedno, ale emocje w partii rządzącej, które dotyczą Donalda Tuska, to naprawdę zupełnie inna bajka.

Politycy PiS o możliwości debaty


– Taka debata jest na rękę Donaldowi Tuskowi. On to podgrzewa. Przecież wiadomo, że w kraju nie ma dziś kampanii wyborczej. A zwyczaj zazwyczaj był taki, że debaty w naszym kraju odbywają się w kampanii wyborczej, dwa tygodnie czy tydzień przed wyborami. O co zatem chodziłoby w takiej debacie teraz? O to, by Tusk mógł bezlitośnie punktować wszystko, co robi PiS. O czym byłaby taka debata? Przecież nie o przyszłości. My byśmy mówili: Mamy jeszcze to i to do zrobienia. A on by mówił: A dlaczego tego nie zrobiliście? – mówi nam jeden z polityków PiS.

– To jest gra Donalda Tuska. Tak u nas się to komentuje. Celem tej perfidnej gry jest zdobycie popularności – podkreśla.

Poseł Arkadiusz Mularczyk ocenia jeszcze dosadniej. Czy dziś taka debata byłaby realna? – Ona nie ma żadnego celu i sensu, ponieważ służyłoby to tylko i wyłącznie realizacji polityki Tuska, czyli dalszej marginalizacji innych ugrupowań opozycyjnych. Na pewno nie byłoby szkodliwe dla PiS. Tusk nie ma żadnej propozycji dla Polski, dla Polaków. Nie ma żadnego pomysłu, od swojego powrotu trzy miesiące temu z Brukseli nic nowego nie przedstawił – reaguje w rozmowie z naTemat.

Podkreśla: – Na dziś taka debata mija się z celem. Tusk chce skoncentrować uwagę opinii publicznej wokół swojej osoby, kreując w dużej mierze przede wszystkim nienawiść, polaryzację, brak jakiejkolwiek koncepcji, wizji. Ta debata nikomu by nie służyła, tylko Tuskowi. Służyłaby dalszej realizacji jego celów.

Pytam, jak prezes PiS mógł zareagować na to wszystko. – Sądzę, że na pewno z uśmiechem podszedł do tej propozycji. Mając świadomość, że to jest tylko i wyłącznie cyniczna gra polityczna – mówi poseł Mularczyk.

W opiniach polityków PiS przewija się jedna narracja: Tusk nie ma programu i to on ma cel w takiej debacie.

– Czemu miałaby służyć taka debata? Przecież nie jesteśmy w okresie wyborczym, kiedy takie debaty powinny się odbywać. Ja wiem, że Donald Tusk potrzebuje teraz sytuacji, gdzie mógłby się zaprezentować, ale politycznie taka debata jest teraz niepotrzebna – mówi naTemat poseł PiS Piotr Kaleta.

Twierdzi, że póki Donald Tusk jest osobą pozaparlamentarną, nie widzi najmniejszego sensu, żeby takie dyskusje podejmować. – Naprawdę mamy w tej chwili ważniejsze sprawy niż to, żeby w tej chwili dyskutować z człowiekiem, który potrzebuje jakiegoś PR. Zresztą widzimy to po zachowaniu pana Donalda Tuska, że on nic do debaty nie wniesie. To będzie tylko zagrywka PR-owska, która w tej chwili nikomu nie jest potrzebna. Oczywiście z wyjątkiem Donalda Tuska – tak uważa.

Polacy pamiętają debatę 2007


Część Polaków uważa oczywiście, że do debaty powinno dojść. Wiadomo, że ostatnie starcie Tusk-Kaczyński miało miejsce w 2007 roku i nie skończyło się dobrze, ani dla prezesa, ani dla PiS, które przegrało wybory.

W związku z tym przeciwnicy PiS jednoznacznie odbierają stawianie warunków przez prezesa – Kaczyński się boi i robi uniki. W PiS ostro reagują na takie sugestie. – Mój szef, Jarosław Kaczyński, nie jest osobą, która czegokolwiek by się bała, a już najmniej Donalda Tuska – uważa Piotr Kaleta.

Prezes unika Tuska? – Pani raczy żartować. Przecież to są kwestie oczywiste. Jarosław Kaczyński nigdy nie unikał żadnych trudnych tematów. Ale to pokazuje też, w jakim momencie znajduje się Donald Tusk i PO. Że szukają rozmów, zamiast na samym początku przedstawiać konkretne propozycje programowe. Nie nienawiść do PiS, osiem gwiazdek, tylko konkretne, merytoryczne dyskusje. Takich propozycji teraz nie mamy – mówi poseł PiS.

Inny z polityków PiS: – Pan prezes nigdy się nie bał i nie będzie bał się pana Tuska. W żadnych warunkach się nie boi. Pan prezes prowadzi partię, rządzimy od kilku lat. Wie jak odpowiedzialnie prowadzić państwo. Poseł Arkadiusz Mularczyk twierdzi, że debata dzisiaj kompletnie nie ma żadnego znaczenia.

– PiS ma dwa lata rządów przed sobą. To są dobre rządy dla naszego kraju. Mamy wyrównywanie dysproporcji społecznych, widzimy, że polska gospodarka rośnie, Polacy się bogacą, mimo różnych turbulencji podnosimy status naszego kraju w UE, w Europie. Dziś taka debata nie ma kompletnie znaczenia. Zobaczymy, co się wydarzy za dwa lata. Donald Tusk, w mojej ocenie, powinien jeszcze spokojnie poczekać przez dwa lata. Ale oczywiście w jego interesie jest eskalowanie napięcia, nienawiści w naszym kraju, po to, żeby polaryzować scenę polityczną wokół zwarcia PiS-PO – tak uważa.

W PiS o przeprosinach na Twitterze


Ale może warto byłoby coś przełamać? Pokazać ludziom, że potrafimy rozmawiać. Postawić na nowe otwarcie? Można naiwnie zapytać.

– Ale o czym mamy rozmawiać? Donald Tusk nie przedstawia koncepcji programowej. Jeśli my słyszymy tylko wyzwiska, że PiS jest zły, a nie ma pomysłów, to rozmawiać z takim człowiekiem po prostu nie ma sensu. Ja, gdybym był na miejscu, pana prezesa Kaczyńskiego, to takich debat bym nie podjął, bo to nie ten poziom – uważa jeden z naszych rozmówców.

W programie Radia Zet wiceminister kultury Jarosław Sellin wprost powiedział, że będzie namawiał Jarosława Kaczyńskiego, aby ten odmówił. – Niby dlaczego ma rozmawiać z Tuskiem? I o czym rozmawiać z człowiekiem, który nawet nie wie – w sensie ideowym – kim jest – pytał. Trudno powiedzieć, jaki byłby odzew na debatę, gdybyśmy faktycznie mieli rok wyborczy. Ale tu jako jeden z argumentów przeciw słyszę m.in., że wybory parlamentarne to nie wybory prezydenckie, debata niekoniecznie jest potrzebna. – Gdyby Tusk nie przeprosił, to w roku wyborczym na pewno nie powinno być debaty – twierdzi jeden z polityków. Bo przeprosin na Twitterze nie uznają. – Na zasadzie "Mam cię, chwytam cię za słowo"?. Jeśli napisałbym "przepraszam" na Twitterze pod adresem kogokolwiek, to czy uznałby te przeprosiny? Zwyczajny człowiek by tego nie zrobił na Twitterze, a poważny polityk? Od niego oczekuje się czegoś więcej. A nie kliknięcia kilku słów – reaguje jeden z posłów PiS.

Poseł Marcin Horała stwierdził w Polsat News, że to kpina, a słowa Tuska nie wskazują na rzeczywisty żal.

– Wiadomo, że przeprosiny były żartem. Jeśli mamy traktować się poważnie, to traktujmy się poważnie. One muszą być przede wszystkim szczere. A widzimy, że gdy Donald Tusk przeprasza, od razu podejmuje atak. Jest dla mnie totalnie niewiarygodny – ocenia Piotr Kaleta.

Skoro takie przeprosiny nie wystarczą, to jak – według polityków PiS – powinny wyglądać te idealne?

– Przecież nie chodzi tylko i wyłącznie o słowo przepraszam, ale o zmianę postawy i wyjście z roli totalnej opozycji, która krytykuje wszystko. O przyjęcie roli opozycji, która przede wszystkim widzi interes państwa, a dopiero później swój partyjny. Dziś Donald Tusk przede wszystkim widzi interes jego partii, a interesów państwa w ogóle nie widzi. Musiałaby się zmienić cała postawa opozycji wyjścia z polityki pięciu gwiazdek i przejścia do merytorycznej debaty o Polsce – tłumaczy poseł Mularczyk.

– Idealnie powinno dojść do spotkania. Do rozmowy o tym, co zrobiłem źle, co zrobiłem dobrze. Jeśli uważamy, że powinno to nastąpić, to powinniśmy podać sobie rękę. To według mnie jest słowo "przepraszam", a nie chowanie się za klawiaturą. To podnosiłoby rangę przeprosin – uważa jeden z polityków.

W szczegółach trudno mu sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać w praktyce. – Ale powinno dojść do spotkania i rozmowy, tego wymaga kultura i chyba tak odbywają się przeprosiny – upiera się przy swoim.

Co na to prezes PiS? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Kto wie, może wszystkich nas zaskoczy i mimo wszystko do debaty dojdzie szybciej, niż się spodziewamy?