Delfin z "Flippera" popełnił samobójstwo w ramionach opiekuna. Tragiczne losy zwierzęcych aktorów

Ola Gersz
Podobno wszystko na ekranie da się znieść, dopóki nie umrze pies. Jednak to rzeczywistość jest czasem bardziej okrutna. Gdy na planie serialu lub filmu pada ostatni klaps, niektóre zwierzęce gwiazdy (na szczęście nie wszystkie!) zamiast blichtru, smakołyków i miłości opiekunów doświadczają tragicznego losu. Do niektórych wypadków dochodzi podczas zdjęć, co prowokuje palące pytanie: czy w sferze efektów specjalnych zwierzaki nadal muszą występować na ekranie? Oto 8 zwierzęcych gwiazd i ich nie najszczęśliwszy los.
Kathy, która grała Flippera, czekał smutny los Fot. Kadr z "Flippera"

Śmiertelny postrzał podczas policyjnego pościgu

Fot. Kadr z "K-9"
Policyjne psy to wdzięczni bohaterowie filmów i seriali (przykład: nasz rodzimy "Komisarz Alex"). W 1989 roku tym odważnym zwierzakom poświęcono amerykańską komedię kryminalną "K-9". To historia przyjaźni i współpracy dwóch policjantów: ludzkiego – Michaela Dooleya z wydziału narkotykowego z San Diego oraz psiego – owczarka niemieckiego Jerry'ego Lee.

Na planie najczęściej pojawiał się Koton. Owczarek nie był jednak aktorem, a prawdziwym psem policyjnym zatrudnionym przez wydział policyjny w Kansas City. Po zakończeniu zdjęć do "K-9" Koton nie kontynuował kariery filmowej, ale wrócił do dzielnej służby w wydziale narkotyków.


Niestety życie Kotona zakończyło się tragicznie. W 1991 roku jednostka, w której służył pies, znalazła osobę podejrzaną o zabójstwo policjanta. Owczarek niemiecki rozpoczął pościg za mężczyzną, ale został zastrzelony. Odtwórca roli Jerry'ego Lee zmarł na miejscu i został obwołany bohaterem. Warto podkreślić, że w filmie "K-9" jest podobna scena – filmowy pies policyjny uchodzi jednak z życiem. Niestety życie to nie film.

Samobójstwo delfina Flippera

Fot. Kadr z serialu "Flipper"
"Flipper" był w latach 60. wyjątkowo popularnym serialem. Telewidzów przyciągał przed ekran tytułowy bohater – uroczy delfin butlonosy z Florydy, który zaprzyjaźniał się z ludźmi i miał ekscytujące przygody. Show nazywane "morskim 'Lassie'" miało jednak swoją mroczniejszą stronę.

Gwiazdy "Flippera" – delfiny Kathy, Susie, Patty, Scotty i Squirt – zostały schwytane na wolności. Dlaczego akurat samice? Po pierwsze były mniej agresywne, po drugie częściej miały nieskazitelną skórę, co lepiej wyglądało na ekranie. Aktorki zastępował samiec Clown tylko w sytuacjach, gdy Flipper robił swój słynny trick "tail walking" – Kathy, Susie, Patty i Scott i Squirt nie opanowały tej sztuki.

Delfiny były prawdziwymi gwiazdami, miały też swojego opiekuna Rica O'Barry'ego. Były nurek amerykańskiej marynarki wojennej mieszkał niedaleko akwarium oraz plaży, na której najczęściej kręcono "Flippera". – Dostawałem scenariusz i czytałem, jakie sztuczki ma wykonać Flipper, a potem musiałem wykombinować jak to zrobić – mówił w jednym z wywiadów.

Odtwórczynie Flippera czekał jednak smutny los. Po zakończeniu serialu w 1967 roku wszystkie pozostały w niewoli – na wypadek, gdyby miały zagrać w kolejnej produkcji. Szczególnie tragiczna jest historia Kathy. Od tej pory żyła w małym akwarium w Seaquarium w Miami i, jak twierdzi jej opiekun, była nieszczęśliwa i przygnębiona.

W 1968 roku delfin zakończył swoje życie w ramionach O'Barry'ego. – Popatrzyła mi prosto w oczy, wzięła oddech i wstrzymała go. Po prostu opadła na dno wody – opowiadał w rozmowie z serwisem Huffpost w 2010 roku. Część naukowców uważa bowiem, że delfiny są w stanie popełnić samobójstwo, czemu inni zaprzeczają. Zdaniem O'Barry'ego śmierć Kathy była jednak bez wątpienia intencjonalna.

Śmierć Kathy odcisnęła głębokie piętno na O'Barrym. – Czuję się odpowiedzialny za jej śmierć, bo to ja ją schwytałem. Jej samobójstwo zupełnie mnie zmieniło. Zdałem sobie sprawę, że delfiny nie powinny żyć w niewoli – mówił w Huffpost O'Barry, który założył organizację The Dolphin Project i poświęcił swoje dalsze życie aktywizmowi na rzecz delfinów.

Trudny powrót do oceanu orki Keiko

Fot. Kadr z "Uwolnić orkę"
Niestety powrót do życia na wolności nie zawsze jest łatwy, czego przykładem jest orka Keiko, która grała Willy'ego w hicie z 1993 roku "Uwolnić orkę". Filmowcy znaleźli Keiko w zaniedbanym parku wodnym w Meksyku w 1991 roku. Zwierzę, które w 1979 roku w wieku trzech lat zostało schwytane na wolności, było w złym stanie zdrowia. Odżyło jednak na planie filmowym.

Keiko zdobył serca widzów jako Willy, orka, która zaprzyjaźnia się z małym chłopcem i "udziela" mu ważnej lekcji o przyjaźni, odpowiedzialności i miłości. W filmie Willy zostaje wypuszczony na wolność i tego samego chcieli twórcy "Uwolnić orkę" dla Keiko.

Przed napisami końcowymi umieszczono numer telefonu, na który widzowie mogli dzwonić i domagać się uwolnienia Keiko. Odzew był olbrzymi: ludzie pisali listy, wpłacali pieniądze. Udało się: trenerzy byli w stanie przenieść orkę z Meksyku do akwarium w Oregonie w USA, a stamtąd Keiko został przetransportowany na Islandię. Orka została uwolniona.

Niestety Keiko tak długo żył wśród ludzi, że nie umiał odnaleźć się w naturalnym środowisku. Nie potrafił złapać kontaktu z innymi orkami ani zdobyć pożywienia. W 2003 roku orka zmarła na zapalenie płuc. Miała 26 lat (w niewoli orki mogą dożyć do 30 lat, na wolności – nawet do 80).

Bolesna kontuzja pieska Toto

Fot. Kadr z "Czarnoksiężnika z Krainy Oz"
Terry, suczka rasy cairn terrier, była prawdziwą filmową gwiazdą. W swoim 11-letnim życiu zagrała aż w 22 produkcjach, w tym 11 hollywoodzkich filmach. Jeden z nich, "Czarnoksiężnik z Krainy Oz", klasyk kina z 1939 roku, zapewnił jej nieśmiertelność – Terry wcieliła się bowiem w Toto, uroczego psa Dorotki, który razem z bohaterką trafia z Kansas do Oz.

Suczka otrzymała za swoją rolę imponującą gażę. Jak wyjawił Willard Carroll w wydanej w 2001 roku książce "I Toto: The Autobiography of Terry, the Dog who was Toto" ("Ja, Toto: Autobiografia Terry, psa, który grał Toto"), Terry zarabiała 125 dolarów tygodniowo, czyli według dzisiejszego przelicznika około 2500 dolarów (około 9950 złotych). Terry zaskarbiła sobie również miłość innych aktorów – zakochała się w niej 17-letnia wówczas Judy Garland, czyli filmowa Dorotka.

Niestety na planie doszło do wypadku. Jeden ze sług Złej Czarownicy z Zachodu niechcący nadepnął na Terry, czego efektem była złamana łapka cairn terriera. Psia aktorka nie mogła dalej pracować na planie, a podczas dwutygodniowej rekonwalescencji czule opiekowała się nią Garland. Gwiazda miała nadzieję, że będzie mogła adoptować Terry, ale nie otrzymała na to zgody.

Terry, która w "Czarnoksiężniku z Krainy Oz" zachwyciła widzów, zmarła w 1945 roku w wieku 11 lat. Suczce postawiono nagrobek w Los Angeles, niestety w 1958 roku został on zniszczony podczas budowy autostrady Ventura. O Terry jednak nie zapomniano – na jej cześć powstał pomnik. "Pamięci Toto" – wygrawerowano na płycie.

Tajemnicza śmierć żyrafy z "Ace Ventury"

Fot. Kadr z filmu "Heca w zoo"
Żyrafa Tweet była pełnoetatowym aktorem – zagrał w kilku reklamach sieci sklepów z zabawkami "Toys R’ Us" oraz popularnej komedii z 1994 roku "Ace Ventura: Psi detektyw". Życie Tweeta niespodziewanie zakończyło się jednak w 2009 roku podczas kręcenia komedii "Heca w zoo". 18-letnia żyrafa nagle przewróciła się na planie i umarła na miejscu.

Okoliczności śmierci Tweeta do dziś są tajemnicze. Organizacja PETA, który walczy o prawa zwierząt, otrzymała jednak informację od anonimowego informatora, że zwierzę było trzymane w zbyt małym boksie. Niewykluczone, że Tweet zatruł się także toksynami. Według informacji, do których dotarła PETA, żyrafa zjadła kilka kawałków plastikowej plandeki. Opiekunowie mieli nie zrobić nic, aby go powstrzymać.

Adam Sandler, producent "Hecy w zoo", nie odpowiedział na doniesienia PETA, a śledztwo umorzono. Przyczyny śmierci żyrafy do dziś nie ustalono. Tragiczny los Terry'ego jest jednak jednym z argumentów obrońców zwierząt za zakazaniem udziału zwierząt w serialach i filmach.

Kot, który nie spadł na cztery łapy

Fot. INPLUS/East News
"Siedem życzeń", czyli emitowane w 1986 roku polskie "Stranger Things", było prawdziwym telewizyjnym hitem. Serial opowiadał o 13-letnim Darku, który ratuje przed podwórkowymi chuliganami czarnego kota Rademenesa. Okazuje się, że zwierzak mówi ludzkim głosem i, wdzięczny Darkowi za uratowanie życia, obiecuje spełnić jego siedem życzeń.

Daniel Kozakiewicz, który wcielił się w Darka, po latach zdradził, co stało się z kotami, który grały Rademenesa (głosu użyczał mu Maciej Zembaty). W 2015 roku wyjawił w rozmowie z "Na żywo", że kocich aktorów było aż trzech. Pierwszy doświadczył niestety tragicznego losu.

– Kot nie przychodzi jak pies na zawołanie. Robi, co chce i kiedy chce. Pierwszy popełnił samobójstwo po dwóch tygodniach zdjęć, skacząc z czternastego piętra bloku na Jelonkach. Nie spadł na cztery łapy – mówił Kozakiewicz.

Co z dwoma kolejnymi kocimi aktorami? – Drugi oszalał i zaczął wszystkich atakować, drapać, gryźć. Trzeci – niczym się nie przejmował, nie reagował, aż któregoś dnia, wykorzystując nasze zaufanie, zwiał. Na szczęście ktoś go znalazł i mogliśmy dokończyć film – mówił dziecięcy aktor.

Na szczęście dzisiaj poprawiły się warunki zwierząt na planie, a aktywiści trzymają filmowców w ryzach w kwestii praw zwierząt. Oby żadne zwierze nie podzieliło losy serialowych Rademenesow, które wyraźnie nie miały ochoty grać w serialu.

Udar gwiazdy "Legalnej blondynki 2"

Fot. Kadr z "Legalnej blondynki 2"
Gigdet, maleńka chihuahua o wadze 5,5 kilograma, upodobała sobie pracę w Hollywood. Reklamowała markę ubrań Old Navy i sieć restauracji fast food Taco Bell (aż przez trzy lata!), czym zdobyła pokaźny legion fanów. Gdy Gigdet pojawiła się na planie "Legalnej blondynki 2", komedii z 2003 roku, była więc już gwiazdą.

Kontynuacja hitu z Reese Witherspoon koncentrowała się głównie na psach rasy chihuahua. Kochająca małe pieski i kolor różowy prawniczka Elle Woods odkrywa bowiem, że członków rodziny jej ukochanego Bruisera (w tym jego mamę, w którą wcieliła się Gigdet) wykorzystuje się do testowania kosmetyków. Bohaterka wyrusza więc do Waszyngtonu, aby walczyć o prawa zwierząt w Kongresie.

Gigdet była jednym z dwóch piesków na planie "Legalnej blondynki 2": Rola w popularnej komedii ugruntowała jej sławę: suczka często podróżowała limuzynami, uwielbiała się opalać, a raz otworzyła nawet podobno… nowojorską giełdę. Jej trenerka Sue Chipperton wspominała potem, że Gigget uwielbiała być przed kamerą i "miała to coś".

Niestety w 2009 roku w wieku 15 lat Gidget dostała udaru. Filmowa gwiazda musiała zostać uśpiona, ale pamięć o niej nie umarła. Suczka przyczyniła się również do pozytywnego trendu – według Chipperton na fali popularności filmów z serii "Legalna blondyna" w USA wzrosło zainteresowanie adopcją psów rasy chihuahua.

Ucieczka niedźwiedzia Herkulesa

Fot. YouTube / Connor PR
Herkules, niedźwiedź grizli ze Szkocji, w latach 80. był prawdziwą osobistością w Wielkiej Brytanii. Jego historia mogła potoczyć się jednak zupełnie inaczej. Zwierzę, które w 1975 roku urodziło się w parku narodowym Highland Wildlife Park, miało zostać uśpione – właściciele parku nie mieli bowiem miejsca dla kolejnego niedźwiedzia.

Zwierzaka uratowali jednak wrestlerzy Andy i Maggie Robin, którzy w 1976 roku odkupili go za 50 funtów. Postanowili go wytrenować, a Herkules szybko rósł na ich wikcie – tylko w ciągu roku osiągnął watę 190 kilogramów. Herkules początkowo miał być atrakcją podczas zawodów wrestlingu, ale tak spodobał się widowni, że jego opiekunowie postanowili zrobić z niego aktora. Jego kariera szybko ruszyła z kopyta.

Herkules przeżył jednak ciężkie chwile. Podczas kręcenia reklamy Kleenexu w 1980 roku niedźwiedź zniknął z planu i odnalazł się dopiero po 24 latach na Benbeculi, wyspie w archipelagu Hebrydów Zewnętrznych. Zwierzę schudło aż 127 kilogramów, czyli połowę jego wagi – przyzwyczajone do gotowanego jedzenia nie potrafiło żywic się w dziczy. Grizli wrócił w końcu do Robinów – uspokojono go i przetransportowano helikopterem w siatce do domu opiekunów.
Ta przygoda zrobiła z Herkulesa gwiazdę. Olbrzymi niedźwiedź zagrał nie tylko w reklamie chusteczek Kleenex, ale również piwa Hofmeister, występował w filmach dokumentalnych, promował konkurs Miss Świata na okładce magazynu "Time", został uznany przez Szkocką Radę Turystyki za Osobowość Roku, a nawet – jak podaje "The Sun" – spotkał się z brytyjską premier Margaret Thatcher i dostał telegram od prezydenta USA Ronalda Reagana.

Najsłynniejszą rolą w filmografii Herkulesa jest "Ośmiorniczka", film o Jamesie Bondzie z 1983 roku, w którym zagrał u boku Rogera Moora. Herkules przez dwa lata mieszkał nawet w Hollywood, gdzie grał w kolejnych produkcjach. Ludzie go kochali, a jego opiekunowie mogli żyć dzięki Herkulesowi w dostatku.

Kariera Herkulesa skończyła się w 1997 roku, gdy na planie dokumentu BBC "Eyewitness Bear" przewrócił się i wypadł mu dysk – zwierzę nie było w stanie chodzić. Mimo że weterynarze zalecali eutanazje, Robinowie nie chcieli się na to zgodzić i przeprowadzili Herkulesa przez 6-miesięczny proces terapii. Dzięki ich opiece grizli powoli zaczął znowu chodzić, ale po jakimś czasie znowu stracił władze w nogach.

Niedźwiedzi aktor zmarł cztery lata po wypadku – 4 lutego 2001 roku. Miał 25 lat, co oznacza, że dożył średniego wieku grizli W 2013 roku Andy i Maggie Robin zostali zaproszenie na odsłonięcie jego pomnika na szkockiej wyspie North Uist. Zwierzę zostało zapamiętane jako "Herkules, ludzki niedźwiedź".