Ewa Minge opowiedziała o swojej aborcji. "Proszę nie igrać z życiem, bo umrze pani z płodem"

redakcja naTemat
Całą Polskę obiegła historia 30-letniej Izabeli z Pszczyny. Lekarze zwlekali z aborcją, która uratowałaby jej życie. Czekali aż płód samoistnie obumrze tak długo, że kobieta zmarła na sepsę. Teraz swoją historią zdecydowała się podzielić projektantka Ewa Minge. Ona również była w ciąży zagrażającej jej życiu.
Ewa Minge miała aborcję. Opowiedziała o tym po śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny. fot. Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
29 października, niemal w rocznicę wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej zakazującego aborcji z przyczyn embriopatiologicznych, prawniczka i pełnomocniczka rodziny zmarłej 30-latki z Pszczyny podzieliła się z opinią publiczną tym, jak Izabela została potraktowana w szpitalu.

Kobiecie w 22. tygodniu ciąży odeszły wody, co było jasną przesłanką do wykonania zabiegu aborcji ze względu na tzw. bezwodzie uniemożliwiające utrzymania ciąży.

Mimo to personel medyczny zwlekał z zabiegiem. Z wiadomości 30-letniej kobiety do rodziny jasno wynika, że lekarze czekali na samoistne obumarcie płodu.


Pacjentki, które leżały z Izabelą na sali, potwierdzają, że młoda kobieta bała się o swoje życie i była świadomo, że może dostać sepsy. Iza pisała też o tym swojej mamie. Miała wysoką gorączkę, wymiotowała i czuła się coraz gorzej.
Prawniczka rodziny zmarłej łączy tę sytuację z wyrokiem Trybunału Julii Przyłębskiej, który spowodował tzw. efekt mrożący w polskich szpitala. W wielu z nich medycy boją się dziś wykonywać zabieg aborcji, nawet by ratować życie i zdrowie kobiety, gdy ciąża jest uszkodzona. Sama Izabela pisała przed śmiercią do rodziny, że musi czekać na oddziale na ratujący jej życie zabieg właśnie przez nowe prawo.

Głos w sprawie tragicznej śmierci 30-latka z Pszczyny zabrało już wiele osób publicznych. Teraz dołączyła do nich Ewa Minge, która napisała poruszający post na Instagramie.

Ewa Minge o swojej aborcji ratującej życie


Projektantka zdecydowała się na opowiedzenie swojej historii sprzed lat. Była już matką dwójki dzieci, gdy zaszła w trzecią ciążę. W pewnym momencie zaczęła czuć się bardzo źle. Miała silne zawroty głowy, gorączkę, plamienia, więc zgłosiła się do szpitala. Lekarz powiedział jej, że wyniki badań są złe. Zarekomendował aborcję.

Minge wspomina, że marzyła o dużej rodzinie i była oburzona tą sugestią. Wyszła do domu, ale już nazajutrz jej stan zaczął się pogarszać, gorączka rosła, a ona sama zaczęła krwawić. Znów pojechała do szpitala.

Dalej Ewa Minge pisze, co usłyszała tego dnia od lekarza: "Proszę nie igrać z życiem w imię życia, bo umrze pani razem z tym płodem. Nie nazwał go dyplomatycznie dzieckiem. I dodał, że moje dzieci zapłacą najwyższą cenę, bo stracą matkę".

– Żyjemy w czasach wysokiej cywilizacji i nowych technologii . Szkoda, że ludzie zamieniają się także w maszyny do zabijania. Stan prawny to jedno, a stan służby zdrowia to drugie. Tu można było zgodnie z prawem wykonać aborcję (...) – napisała projektantka.

Kiedy protest w Warszawie po śmierci 30-latki z Pszczyny?


W sobotę 6 listopada w Warszawie odbędzie się protest, który jest sposobem upamiętnienia Izabeli, ale też krzykiem sprzeciwu przeciw panującemu w Polsce od roku drakońskiemu prawu i jego skutkom. Marsz ruszy o godzinie 15.30 spod siedziby Trybunału Konstytucyjnego na alei Szucha. Podobne manifestacje odbędą się w miastach i miasteczkach w Polsce i za granicą.








Czytaj także: Sondaż dla naTemat rok po wyroku TK: najmniej liberalne w kwestii aborcji są dziś największe miasta