Damięcki wspomina śmierć dziadka. Poruszające słowa o "Furiozie", w której zagrał aktor

Joanna Stawczyk
Mateusz Damięcki, który oczarował widzów w produkcji "Furioza", udzielił ostatnio intymnego wywiadu. Aktor wyznał, że niedługo będzie pierwsza rocznica śmierci jego ukochanego dziadka, Edwarda Stankiewicza. Gwiazdor opowiedział o dramatycznej walce z koronawirusem, która jemu także dała się we znaki.
Mateusz Damięcki we wzruszających słowach o zmarłym dziadku Fot. PIOTR ZAJAC/REPORTER
Na wstępie warto wspomnieć, że niedawno w naTemat z Mateuszem Damięckim w odcinku podcastu TALK SLOW rozmawiała Katarzyna Gargol. Aktor opowiedział m.in. o tym, jak na rolę w "Furiozie" zareagowała jego rodzina i jaki wpływ na jego życie miała jedyna bójka, w której wziął udział

Mateusz Damięcki wspomina dziadka, który zmarł na COVID-19

Niedawno aktor udzielił wywiadu magazynowi "Twój Styl". Wrócił wspomnieniami do śmierci dziadka, który zachorował na COVID-19 niespełna rok temu. Damięcki wyznał, że chodził do niego do szpitala, ale przy okazji jednej z takich wizyt sam zaraził się koronawirusem.


"Dziadek Edward bardzo czekał na "Furiozę". Zmarł z powodu covidu. Odwiedzając go w szpitalu, sam się zaraziłem. To był przedziwny czas, pierwszy raz wszyscy na świecie byliśmy równi: na kogo wypadnie, na tego bęc" – powiedział.

Gwiazdor przyznał, że sam przechorował COVID-19 dość ciężko i miał momenty, że realnie obawiał się o swoje życie. "Chory, w gorączce, któregoś dnia zanotowałem: "Ja czy nie ja? Dobra, idę spać. Tylko czy się obudzę?". Tak mi mignęło. Doświadczenie bliskości śmierci nieporównywalne jest z niczym innym" – podkreślił.

Aktor zwierzył się magazynowi z tego, że po śmierci dziadka napisał wiersz. "Kończy się tak: 'W odmętach marzeń trudno się zadławić. Pionowo, w wielki błękit z trytonami. I tylko przyśnij mi się czasem, żeby zdradzić. Czy fajnie ci oddycha się skrzelami'. Dziadek całe życie nurkował" – dodał.

Damięcki zdradził, że dał się zarazić pasją do nurkowania. Gdy przygotowywał się do roli w końcu założył skafander do nurkowania, który dziadek podarował mu w prezencie. "Przed śmiercią dziadka Edwarda, przygotowując się do "Furiozy", zszedłem do 72 kilogramów. I na basenie, gdzie zdawałem ostatni egzamin z nurkowania przed wypłynięciem na naturalne wody, włożyłem w końcu ten pięćdziesięcioletni dziadkowy neopren i zanurkowałem. To było magiczne" – zaznaczył.
Czytaj także: Scenę bójki zagrał ze złamanymi żebrami. Mateusz Damięcki o roli w "Furiozie"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut