Michalik: Włóżmy między bajki bredzenia o „segregowaniu” ludzi. To gadanie półgłówków
Od poniedziałku niezaszczepieni w Grecji nie wejdą między innymi do kin, siłowni, teatrów, muzeów czy salonów fryzjerskich, w Austrii tylko ich obowiązuje lockdown, Holandia znowu ogranicza działalność restauracji, Dania zaczyna znowu sprawdzać certyfikaty antyszczepionkowe, a we Francji bez świadectwa szczepienia od dawna nie da się normalnie żyć, robić zakupów, umawiać, pracować i tak dalej.
W Polsce z antyszczepionkowcami flirtuje otwarcie rządzące Prawo i Sprawiedliwość - partia w teorii konserwatywna, ale w sprawdzonej i udowodnionej praktyce nacjonalistyczna, sympatyzująca z fanatykami religijnymi i faszyzującymi narodowcami, łamiąca prawo i naruszająca swobody obywatelskie, otwarcie występująca przeciwko wolnym mediom.
Czytaj także: Michalik: Państwo oficjalnie poparło faszyzującą, dyskryminującą i zabronioną prawem demonstrację
Widać gołym okiem, że strach przed chorobą i śmiercią spowodowany pandemią koronawirusa, zaczyna być przez PiS traktowany jak kolejna świetna metoda na utrzymanie i umocnienie władzy, a w przyszłości - prawdopodobnie narzędzie do utrzymania tego nowego, autorytarnego ustroju politycznego.
Wczoraj media doniosły, że w klubie PiS narasta konflikt wokół ustawy dotyczącej walki z pandemią. Jeśli to prawda, to świadczy o tym, w jak dramatycznym położeniu są obywatele Polski, którzy jako jedyni w UE nie mogą liczyć na najmniejsze wsparcie swoich władz w sytuacji, która ich zabija i dramatycznie obniża jakość ich życia.
Bowiem posłowie PiS nie kłócą się o to, które rozwiązanie będzie skuteczniejsze w walce z pandemią, zachowa więcej ludzi w przy życiu i w dobrym zdrowiu. O nie! Przedmiotem ich sporu nie jest też stan służby zdrowia, dofinansowanie oddziałów covidowych, ratowanie onkologii i innych upadających dziedzin medycyny, czy realna pomoc pacjentom. Skąd!
Czytaj także: Michalik: Zanim brak kasy z UE stanie się odczuwalny, PiS zdąży całkowicie uwłaszczyć się na Polsce
Bunt w klubie wywołuje najrozsądniejsza z rozsądnych i jedyna sensowna, wobec narastającej IV fali pandemii propozycja… żeby pracodawca mógł sprawdzać, czy pracownik się zaszczepił.
Z niezaszczepionym pracownikiem, człowiekiem w środowisku zawodowym i towarzyskim jest jak z beczką miodu i łyżką dziegciu. Na 100 osób 99 może być zdrowych i zaszczepionych, a wystarczy jeden chory, żeby przenieść chorobę dalej. Bo zaszczepieni, choć sami nie zachorują, albo przechorują COVID-19 bez większych perturbacji, zaniosą wirusa dalej - być może do człowieka, który ciężko podupadnie na zdrowiu albo umrze.
Krótko mówiąc, przez kompletnie nieodpowiedzialnych antyszczepionkowców, inni mogą mieć olbrzymie kłopoty, komplikacje życiowe, a nawet stracić życie.
Dlatego jest oczywiste, logiczne i sprawiedliwe, żeby wykluczać ich z wielu aktywności i miejsc pracy, na zasadzie: nikt nie zmusza cię do szczepienia, ale jeśli nie masz rozumu, żeby się zabezpieczyć przed straszną chorobą, to cierp sam skutki swojej głupoty i braku przezorności. Nie narażaj na to innych.
Poza tym sprawdzanie certyfikatów szczepień zawiera jeszcze w sobie nadzwyczaj cenny element edukacji obywatelskiej: bo ludzie, których chroni się przed konsekwencjami ich działań nigdy niczego się nie nauczą. I zawsze pozostaną samolubami, pozbawionymi elementarnej solidarności społecznej, odruchu współpracy i empatii w stosunku do współobywateli, elementem antyspołecznym, który stanowi zagrożenie.
I jeszcze jedno: włóżmy między bajki ich bredzenia o opaskach i „segregowaniu” ludzi z powodu wprowadzenia obowiązku sprawdzania certyfikatów szczepień - to gadanie manipulatorskich półgłówków, niemające w sobie cienia logiki. Na tej samej zasadzie segregacją jest obowiązek szkolny, alimentacyjny, sprawdzanie dokumentów tożsamości, prawa jazdy czy pokazywania paszportu przy przekraczaniu granic, albo obowiązek szczepienia na choroby tropikalne przed wyjazdem na inne kontynenty.
Fakt, że w klubie PiS stosunek do antyszczepionkowców wywołuje spory, mimo że tak wielu Polaków umarło i ciężko zachorowało na covid, a gospodarka przeszła wielkie załamanie, świadczy o tym, jak bardzo w nosie ci ludzie mają swój kraj i jego obywateli, włącznie ze swoimi wyborcami. I o tym, że już jawnie interesują ich tylko własne stołki i „kariery”.
Czytaj także: Michalik: Dziennikarka TVN24 upomniała Biedronia, bo nazwał rząd "nieudacznikami". Przykre widowisko
Niestety Polska w kwestii zdrowia publicznego i bezpieczeństwa swoich obywateli nie robi nic. Więcej, jak powiedziała u mnie w radiu Manuela Gretkowska, Polska jest dziś krajem, który zagraża zdrowiu i życiu swoich obywateli.