Branża pogrzebowa o chowaniu ofiar COVID-19: To bomba biologiczna. Kremacje powinny być obowiązkowe

Wioleta Wasylów
Koronawirus zebrał w Polsce ogromne śmiertelne żniwo. W jego przypadku obowiązują specyficzne wytyczne dotyczące pochówku i obchodzenia się z ciałami ofiar. Szczególnie zapis mówiący o tym, że w trumnie zwłoki muszą być umieszczone w plastikowym worku nastręcza pewnych obaw. – To prawdziwa bomba biologiczna – przestrzegał w rozmowie z Onetem Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. Ma na to jednak pewne rozwiązanie – proponuje obowiązkowe kremacje.
Branża pogrzebowa uważa, że kremacje ofiar COVID-19 powinny być obowiązkowe. Fot. PIOTR KAMIONKA / REPORTER
Oficjalnie od początku pandemii bezpośrednio na koronawirusa lub z powodu jego współistnienia z innymi chorobami zmarło już ponad 83 tys. Polaków. Zakłady pogrzebowe i cmentarze są przepełnione. To jednak nie jedyny problem. Ten bowiem wiąże się też bezpośrednio z pochówkiem.

Jak chowane są osoby zmarłe na COVID-19?

Choć COVID-19 bardzo łatwo się zarazić, to Ministerstwo Zdrowia nie ujęło go w oficjalnym wykazie chorób zakaźnych. Stąd ciała ofiar nie muszą być chowane przed upływem 24 h od śmierci i tym samym nie muszą być przewożone ze szpitala od razu na cmentarz.


Czytaj także: Pomysł rządu na walkę z pandemią: absolutny brak strategii i bieg od ściany do ściany

Od kwietnia 2020 roku są za to inne wymogi dotyczące postępowania ze zwłokami osób zmarłych na wirusa. Muszą być zdezynfekowane, jednak w miarę możliwości trzeba unikać ich mycia, ubierania i okazywania. Muszą być za to transportowane w dobrze zdezynfekowanych kapsułach transportowych lub trumnach. W przypadku trumien musi być umieszczona na ich dnie gruba warstwa substancji płynochłonnej.

Z kolei same ciała muszą być umieszczane w "ochronnych, szczelnych workach, wraz z ubraniami lub okryciami szpitalnymi". To właśnie ten wymóg, w połączeniu z faktem, że COVID-19 nie jest w wykazie chorób zakaźnych, budzi główne zastrzeżenia.

Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe o pochówku ofiar


Prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego Krzysztof Wolicki w rozmowie z Onetem podkreślał, że regulacje z rozporządzenia wprowadzonego w kwietniu 2020 roku są zbyt niejasne. – Gdyby rząd wpisał COVID-19 do wykazu chorób zakaźnych, sprawa byłaby jasna. Zwłok nie wolno ubierać, nie wolno okazywać, wkłada się je do trumny i koniec. Teraz mamy nieostre regulacje. Co to znaczy „unikać ubierania zwłok do pochówku lub okazywania zwłok”. Albo okazujemy albo nie – stwierdził.

Czytaj także: Omikron już w Polsce? Szef Naczelnej Rady Lekarskiej nie ma wątpliwości

Jego stowarzyszenie, w którego skład wchodzą administratorzy cmentarzy i krematoriów, a także właściciele zakładów pogrzebowych, od początku miało informowało Głównego Inspektora Sanitarnego, że te przepisy trzeba ulepszyć.

GIS informował, że możliwość oficjalnego ujęcia COVID-19 jako choroby zakaźnej była omawiana ze "specjalistą w dziedzinie wirusologii", jednak w czasie nasilenia pandemii obowiązek chowania zmarłych w ciągu doby od śmierci mógłby być trudny do zrealizowania.

Wolicki: "To bomba biologiczna"

Wolicki podkreśla, że worki, do których muszą być wkładane teraz ciała zmarłych, rozkładają się kilkaset lat. – Jeżeli taki worek jest szczelny, to po 10-15 latach w środku z ciała zrobi się galareta. A to jest prawdziwa bomba biologiczna. Nawet nie chce myśleć, co by się stało, gdyby w Polsce znów przyszły jakieś większe powodzie i zalało cmentarze – przyznał bez ogródek Onetowi.

– W przypadku zwłok włożonych do szczelnego worka, szczątki nie rozłożą się w naturalny sposób – podkreślał. Tłumaczył, że to będzie problemem w sytuacji, gdyby dany grób miał zostać ponownie wykorzystany w przyszłości.

Według Wolickiego, jak i pozostałych członków Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, w takiej sytuacji pozostaje wprowadzić inne rozwiązania – nakaz kremacji zwłok ofiar COVID-19. – Jakaś część ludzi będzie się burzyła. Bo tradycyjny pogrzeb, a zmarłego trzeba pochować w ziemi. Ale nadal na COVID-19 nie ma lekarstwa, a zwłoki w szczelnym worku to jest potencjalna bomba biologiczna, która może być groźna dla nas wszystkich – oznajmił prezes stowarzyszenia.