Nowe polskie ustalenia śledztwa ws. Pratasiewicza. Pokazano nagranie z wieży lotniczej

Rafał Badowski
Rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przedstawił ustalenia śledztwa ws. przymusowego lądowania samolotu z białoruskim dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem. Po raz pierwszy zaprezentowano nagranie, na którym było słychać, co działo się z perspektywy wieży lotniczej w Mińsku. Wynika z niego to, co można było przypuszczać. Nie było mowy o żadnej bombie, a chodziło wyłącznie o zatrzymanie Pratasiewicza.
Stanisław Żaryn przekazał na konferencji prasowej informacje na temat Ramana Pratasiewicza Fot. Tomasz Jastrzębowski / Reporter
Informacja o alarmie bombowym miała pochodzić rzekomo z konta przedstawiciela Hamasu. Palestyńska organizacja odcięła się jednak od jakichkolwiek związków z e-mailem o bombie na pokładzie samolotu z Pratasiewiczem. Ładunku wybuchowego nie znaleziono. Pasażerów wyprowadzono na lotnisko. Nieadekwatne do rzeczywistego zagrożenia działania wskazują, że operacja miała zupełnie inny cel.

Z materiału dowodowego jednoznacznie wynika, że nie było żadnego zagrożenia bombowego, a cała operacja została spreparowana przez białoruskie służby. Pasażerowie samolotu Ryanair byli z niego wyprowadzani niespiesznie. Prawdziwym celem było zatrzymanie Ramana Pratasiewicza. Cała sprawa została opisana przez światową opinię publiczną jako akt terroryzmu państwowego Białorusi.


Z nagrania z wieży lotniczej w Mińsku wynika, że po godz. 17 samolot odleciał do Wilna, ale bez 5 pasażerów, w tym Romana Protasiewicza i jego partnerki. Sofii Sapegi. Pratasiewicz i Sapega byli na wakacjach w Grecji, gdzie spotkali się ze Swiatłaną Cichanouską. Obecnie przebywają w areszcie domowym w Mińsku.


"NYT" o sprawie Pratasiewicza

Kilka dni temu pojawił się głośny artykuł "New York Timesa". Amerykański dziennik opisał, jak były kontroler ruchu lotniczego w Mińsku przekazał polskim śledczym informacje o przekierowaniu samolotu z Ramanem Pratasiewiczem do stolicy Białorusi w maju. Pratasiewicz został wówczas porwany przez białoruskie służby.

Historia Ramana Pratasiewicza

Raman Pratasiewicz to 26-letni białoruski dziennikarz, opozycjonista i więzień polityczny. W 2019 roku wyjechał do Polski, a w styczniu 2020 roku złożył wniosek o azyl polityczny, którego nie uzyskał.

Czytaj także: To władze Polski nie dały azylu Pratasiewiczowi. "Czekał, ale decyzji nie otrzymał"

W maju 2021 rokujaresztowały go władze białoruskie, po tym jak Ryanair 4978 został przechwycony przez białoruski myśliwiec i skierowany do lądowania w Mińsku. Pratasiewicz znajdował się na pokładzie samolotu relacji Ateny-Wilno. Leciało nim 120 osób. Samolot po tajnej decyzji Alaksandra Łukaszenki został zmuszony do zawrócenia i udania się na lotnisku w Mińsku. Pretekstem był fałszywy alarm bombowy ogłoszony przez białoruskiego dyspozytora przestrzeni powietrznej. Na lotnisku w Mińsku zatrzymano Pratasiewicza i jego partnerkę Sofię Sapiegę. Przed ujęciem przez białoruskie służby Pratasiewicz miał mówić: "Czeka mnie tu kara śmierci".

Może cię zainteresować: Wiadomo, gdzie może przebywać Pratasiewicz. Do sieci trafiło nagranie z zatrzymanym

Światowa opinia publiczna potępiła aresztowanie Ramana Pratasiewicza jako akt terroryzmu państwowego. Departament Stanu USA wydał oświadczenie, w którym stanowczo potępił zmuszenie pilota samolotu do lądowania i przeprowadzenie aresztowania. Prezydent USA Joe Biden uznał za "skandaliczne" to, co zrobiła Białoruś.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut