Jak psy pomagają w leczeniu depresji? Działają podobnie jak antydepresanty

Daria Siemion
Psy pomagają w łagodzeniu objawów depresji. Redukują napięcie, podnoszą poziom dopaminy i serotoniny. Są naturalnym i cenionym antydepresantem, którego skutkiem ubocznym jest masa śmiechu i szczęścia. Jak psy pomagają w leczeniu depresji?
Psy pomagają w leczeniu depresji fot. 123.rf.com
WAŻNE: Nic nie zastąpi leczenia psychiatrycznego, terapii i farmakologii przy leczeniu depresji. Poniższy artykuł traktuje tylko o wsparciu w leczeniu.

Jak pies pomaga w leczeniu depresji?

Psy kochają ludzi bezwarunkowo. Są obojętne na kolor skóry, narodowość, płeć, CV, rozmiar ubrania czy umiejętności. Prostota i głębia tego uczucia to źródło nieustającej radości. Co pies może dać osobie chorującej na depresję?

Regularne spacery

Dla osób cierpiących na depresję, każde wyjście z domu to ogromne wyzwanie. Problemem jest podniesienie się z łóżka, założenie skarpetek, ubranie kurtki. Obecność psa może to zmienić. Jego rozmarzone oczy i merdający ogonek to zaproszenie do wspólnej wędrówki.


Pies powinien wychodzić na spacery minimum 2-3 razy dziennie. Daje to łącznie mniej więcej godzinę spacerowania na zewnątrz. Wynika z tego szereg korzyści: redukcja stresu, dotlenienie mózgu, wzrost poziomu endorfin i serotoniny, czyli tzw. hormonów szczęścia.

Pies, jako najlepszy przyjaciel, daje poczucie bezpieczeństwa. Świat przestaje być taki zły, bo właściciel większą uwagę poświęca czworonogowi — zaczyna żyć tu i teraz. To wszystko sprawia, że samopoczucie chorego, dzięki spacerom z psem ulega znaczącej poprawie, choć nie może zastąpić leczenia pod okiem specjalisty.

Miłe towarzystwo

Psy to zwierzęta, z którymi można spędzić cały dzień. Niektóre firmy pozwalają na przychodzenie do pracy z psem. Można z nimi jeździć komunikacją miejską, iść na spacer do parku albo poleżeć razem na kanapie. To doskonałe zwierzę dla osoby, która czuje się samotna.

Psu trzeba dać jeść, pić, uczesać go i wyjść z nim na spacer. Jeżeli właściciel psa o to nie zadba, pies będzie sfrustrowany i głodny. Wszystko to sprawia, że opiekun czworonoga czuje się osobą ważną i potrzebną. To od niego zależy życie pupila — pies o tym wie i każdego dnia odwdzięcza się machaniem ogonem.

Zwierzęta to świetni słuchacze. Nigdy nie oceniają i nie krytykują. Zawsze wspierają i życzą jak najlepiej. To powoduje wzrost pewności siebie. Ludzie zyskują wiarę, że skoro potrafią zaopiekować się psem, to z innymi rzeczami również sobie poradzą.

Nowe znajomości

Krótkie pogawędki z nieznajomymi mogą brzmieć jak dźwięki z piekła rodem, ale pogawędki psiarzy to zupełnie coś innego. "O, jaki śliczny piesek, ile ma?". "Mój pies gonił wczoraj listonosza". "Haha, ale skacze". Można wymiotować tęczą!

Zwierzęta zachowują się swobodnie. Nie udają szczęścia, zainteresowania, smutku. Wszystko to wpływa na ludzi i sprawia, że się otwierają. Ganiają się ze swoimi psami, całują je i przytulają.

Zmniejszenie niepokoju

Już 10 minut głaskania psa sprawia, że spada poziom kortyzolu, czyli hormonu odpowiedzialnego za odczuwanie stresu. Kontakty z psem powodują wzrost poziomu oksytocyny, czyli hormonu przywiązania i miłości.

Wśród psychiatrów panuje duże zainteresowanie tym hormonem. Najnowsze badanie mają rozstrzygnąć, jak wykorzystać oksytocynę w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych, anoreksji i autyzmu.
Agnieszka Wędrychowicz
Behawiorystka i dogoterapeutka

– Kontakt socjalny z psem powoduje u nas wzrost nie tylko oksytocyny, która u ssaków ma znaczenie społeczne, a więc odpowiada za zachowania afiliacyjne, nawiązywanie kontaktu, tworzenie więzi, łączenie się w pary oraz opiekę nad potomstwem. Podnosi się także poziom beta-endorfiny uśmierzającej ból i pomagającej walczyć ze stresem. Oprócz tego głaskanie zwierzęcia, zabawa z nim, a nawet samo jego obserwowanie powoduje u nas spadek kortyzolu, czyli tak zwanego hormonu stresu (wypowiedź dla Kukbuk).

Pod wpływem kontaktu z psem wzrasta poziom dopaminy — neuroprzekaźnika, dzięki któremu odczuwamy radość. To samo dzieje się, gdy jesteśmy zakochani. Dodatkową korzyścią z posiadania psa jest poprawa zdrowia. Pies zmniejsza ryzyko chorób naczyniowych o 36 proc.

Uporządkowanie struktury dnia

Większość właścicieli psów może zapomnieć o późnym wstawaniu i chodzeniu po domu w pidżamie. Pies ma w głowie zegarek. Każdego dnia budzi właściciela szturchaniem łapą lub lizaniem po twarzy. To pomaga zebrać się do kupy i sprawia, że dzień rozpoczyna się tym, co najważniejsze — spacerem i przytulaniem.

Pies wymaga codziennego karmienia. W domu nie może zabraknąć karmy. To nie pizza, którą za godzinę przywiezie dostawca. Dzięki temu właściciel psa lepiej organizuje swój czas. Musi zrobić zakupy, wybrać pupilowi najlepszą karmę i nakarmić go. Po wypełnieniu tych obowiązków człowiek od razu czuje się lepiej — wie, że zrobił coś dobrego.

Dogoterapia w leczeniu depresji

Dogoterapia to terapia z udziałem psów. Ta metoda leczenia zdobyła popularność na początku XX wieku w USA. Psy pomagały żołnierzom chorującym na zespół stresu pourazowego (PTSD) i depresję.

Dogoterapia prowadzona jest w formie zajęć w niewielkich grupach albo pojedynczo. Wykorzystuje się do niej psy terapeutyczne, które musiały przejść specjalistyczne szkolenie i uzyskać certyfikat.

W ramach dogoterapii pacjenci bawią się z psem, czeszą go, wychodzą z nim na spacery, wydają psu polecenia. W USA wykorzystuje się dogoterapię do leczenia autyzmu, zaburzeń lękowych, PTSD i depresji.

Dogoterapia rozwija empatię, poczucie odpowiedzialności, uczy zwracania uwagi na potrzeby innych. Pomaga osobom, do których trudno było dotrzeć konwencjonalnymi metodami i psychoterapią.

Pies asystujący dla osoby chorującej na depresję

Psy asystujące zgodnie z polskim prawem mogą opiekować się osobami głęboko niedowidzącymi, niewidomymi i niepełnosprawnymi ruchowo. W USA mogą asystować osobom z depresją.
Co więcej, mają takie same uprawnienia jak psy dla niewidomych czy niesłyszących. Można iść z nimi do kina, lekarza, sklepu spożywczego czy szkoły.


W Polsce to podejście nadal kuleje. Media wielokrotnie informowały o wyproszeniu z restauracji osoby z psem przewodnikiem. Psy nie są wpuszczane do placówek medycznych i laboratoriów. Dla chorych stwarza to realny problem.

Zakup i utrzymanie psa asystującego dla niewidomych i niepełnosprawnych ruchowo jest częściowo refundowany przez PFRON. Na taką ulgę nie mogą liczyć osoby z depresją oraz doznające ataków paniki. Pozostaje im zakup psa na własną rękę.

Koszt to 50-60 tys. złotych. Cena psa asystującego obejmuje zakup szczeniaka, szczepienia, leczenie, szkolenie i koszt utrzymania psa na czas nauki. Takiego psa można też wyszkolić samemu lub z pomocą behawiorysty.

Pies asystujący dla osoby chorującej na depresję, będzie pocieszał ją w chwili smutku, uspokajał w przypadku ataków paniki, zachęcał do wyjścia na zewnątrz.
Czytaj także: Pies przewodnik i jego niesamowite umiejętności. "Nie może bać się policjanta, ani zakonnicy"

Zwierzęta wsparcia emocjonalnego (ESA)

W niektórych stanach USA honorowane są certyfikaty ESA (z ang. Emotional Support Animal). Dokument jest przypisywany do konkretnego właściciela i jego zwierzęcia. Uprawnienia do certyfikatu uzyskuje się na podstawie zaświadczenia od psychiatry.

Lekarz musi wyjaśnić, dlaczego obecność psa jest konieczna dla dobrostanu pacjenta. Psa wsparcia emocjonalnego mogą mieć osoby chorujące na depresję, zaburzenia lękowe, nerwice, nadpobudliwość psychoruchową i ADHD.

Później trzeba zarejestrować psa na stronie ESA. Po otrzymaniu legitymacji pies zyskuje "immunitet" i może chodzić z właścicielem do lekarza, latać samolotem, stołować się w restauracji. Przysługują mu takie same uprawnienia jak psu asystującemu.

Ma to swoje ciemne strony. Wiele osób płaci lekarzom za wydanie zaświadczenia. Na amerykańskich stronach można umówić się na 10-minutową konsultację online i na jej podstawie uzyskać fałszywe, choć legalne zaświadczenie o wskazaniach do posiadania ESA.

W Polsce kwestia psów wsparcia emocjonalnego nie jest prawnie usankcjonowana, choć w praktyce wygląda to tak, że psy z certyfikatem ESA mają jeden znaczący przywilej — większością linii lotniczych mogą latać na pokładzie razem z właścicielem.

Nie trzeba mieć wyszkolonego psa, żeby pomógł

Osoba chora na depresję nie musi mieć specjalnie wyszkolonego psa, żeby jej pomógł. Serwis animaltherapy.net przeprowadził badania, z których wynika, że 79 proc. ankietowanych uważa swojego psa za najlepszego przyjaciela i nie wyobraża sobie bez niego życia.
Josh Billings

„Pies jest jedyną istotą na świecie, która bardziej kocha Ciebie niż samego siebie”.

Zwierzęta działają uspokajająco, ułatwiają kontakty z innymi i dają pozytywnego kopa. Właściciela kochają bezgranicznie i nie postrzegają go w kategorii choroby, a źródła miłości. To bardzo pomaga w procesie terapii osób niepewnych siebie i cierpiących.