"Król jest nagi". Wyciekły kolejne e-maile dotyczące działań PiS na początku pandemii
Kolejna odsłona afery mailowej. W sieci pojawił się e-mail, który ma pochodzić z końca kwietnia 2020 roku. Wymieniono w nim długą listę problemów i wyzwań, które wyszły na światło dzienne podczas pierwszych tygodni pandemii COVID-19. Autorem maila pt. "król jest nagi", ma być Krzysztof Michalski. Ten doradca premiera miał pisać do Michała Dworczyka.
Braki w pandemii podzielono na cztery grupy
W opublikowanym domniemanym e-mailu znalazły się cztery obszary, w których Polska słabo sobie radziła podczas pierwszych miesięcy pandemii. Według Krzysztofa Michalskiego były to: administracja, zarządzanie kryzysowe, służba zdrowia i opieki. Ostatnią podgrupą było "inne".W grupie "administracja" znalazły się niski stopień ucyfrowienia, niewydolność/zbędność powiatowych urzędów pracy, słabą komunikację pionową oraz przerost zatrudnienia w administracji.
W wyliczance dotyczącej "zarządzania kryzysowego" wymieniono takie rzeczy jak m.in. mała elastyczność administracji w podejmowaniu nowych działań, brak rządowej sieci komórkowej, a także brak potencjału produkcyjnego wyrobów medycznych np. środków do dezynfekcji.
Czytaj również: "Czasem są one bardzo cenne". Tak Dworczyk miał pisać o kontaktach PiS z narodowcami
Jednak najbardziej interesująca jest grupa "służby zdrowia i opieki". "Brak odpowiedniej ilości zasobów (respiratory i środki ochrony); brak lekarzy i pielęgniarek; brak przeprowadzonej modernizacji sanepidu; brak publicznej sieci wydajnych laboratoriów; ograniczony nadzór nad DPS i ZOL" – czytamy w domniemanym mailu.
Ostatni punkt na liście brzmi "inne". Tu są tylko trzy pozycje. – „brak krajowej produkcji izopropanolu; uzależnienie od azjatyckiej produkcji leków i API; brak produkcji aparatury medycznej (respi, kardiomonitory)". Dworczyk miał odnieść się do wiadomości tylko jednym słowem: "dzięki".
Dworczyk na początku czerwca informował o włamaniu na skrzynkę e-mailową
Przypomnijmy, że na początku czerwca Michał Dworczyk informował, że hakerzy włamali się na jego prywatną skrzynkę e-mailową. Hakerzy mieli też zaatakować skrzynkę jego żony.Warto przeczytać: Afera mailowa: Tak posłanka PO miała negocjować start z list PiS. "Ja bym ją brał"
"W związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na moją skrzynkę email i skrzynkę mojej żony, a także na nasze konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe" – przekazał wówczas Michał Dworczyk.
Polityk twierdził, że na jego skrzynce mailowej nie znajdowały się informacje, "które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". Nie wytłumaczył jednak, czy publikowane na Telegramie dokumenty są autentyczne (chodzi o pierwsze domniemane wiadomości, które były publikowane w tym serwisie – przyp. red.).
"Informuję również, że oświadczenie, które zostało opublikowane w mediach społecznościowych na koncie mojej żony, jest sfabrykowane i zawiera nieprawdziwe treści" – tłumaczył wtedy. Więcej domniemanych e-maili publikowała potem strona poufnarozmowa.com.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut