Bezdzietna lambadziara vs. papież. Nie mam dzieci, mam kota: Franciszku, nie jestem egoistką

Ola Gersz
Papież Franciszek włożył kij w mrowisko, gdy stwierdził, że nieposiadanie dzieci "odbiera człowieczeństwo". Mało tego uderzył we mnie, wielu moich przyjaciół, znajomych i nieznajomych, gdy skrytykował "zastępowanie" dziecka zwierzęciem. Nie mam "bombelka", mam kota i marzę o... Nie, nie o dziecku, o psie. Czy to czyni ze mnie egoistkę? Nie, bo dzisiaj, szczególnie w Polsce, łatwiej i bezpieczniej wychowywać zwierzę, niż człowieka. Ba, adoptować czworonoga też jest prościej.
Nie mam dziecka, mam kota. Czy to czyni ze mnie egoistkę? Fot. naTemat
Podłoga mojego mieszkania nie jest zasypana klockami i tekturowymi książeczkami, ale piłeczkami, myszkami z kocimiętką i gumkami do włosów (ulubionymi zabawkami Zośki). Kuchenna szafka zapełniona jest puszkami i saszetkami, a nie kaszkami i słoiczkami, a miejsce w łazience, w którym mógłby stać nocnik, zajmuje kuweta. Na lodówce wisi zdjęcie mojej kotki Zosi, obok fotografia mojej 2-letniej chrześnicy.

Mam 32 lata, jestem singielką i mam kota. Nie mam dzieci. Jestem "bezdzietną lambadziarą", jak to jeszcze niedawno "madki" mówiły na nie-matki. Zdaniem papieża Franciszka odbieram sobie człowieczeństwo, bo nie planuję mieć dzieci. Przynajmniej w tej chwili, bo kto wie, co będę planowała, czego będę pragnęła za kilka lat?


– Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci (...). I wiele, wiele par nie ma dzieci, bo nie chcą, albo mają tylko jedno, ale mają dwa psy, dwa koty... To zaprzeczenie ojcostwa lub macierzyństwa umniejsza nas, odbiera nam człowieczeństwo. I w ten sposób cywilizacja starzeje się i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci bogactwo ojcostwa i macierzyństwa – mówił papież w środę podczas katechezy w Watykanie.

Papieża Franciszka naprawdę bardzo szanuję, ale zwyczajnie się we mnie zagotowało. Nie ja i moi przyjaciele wychowujący zwierzaki jesteśmy egoistami, ale głowa Kościoła Katolickiego. I powiem wam dlaczego.

Rozmnażajcie się i niczym nie martwcie

Łatwo powiedzieć: miejcie dzieci. Miejcie dzieci, mimo że nie macie mieszkania, pracujecie na śmieciówkach i zwyczajnie nie stać was na pieluchy, żłobek, przedszkole, zajęcia pozalekcyjne i kolonie (500+ nie pomoże). Miejcie dzieci, mimo że w Polsce strach jest je rodzić. bo władza ma was, kobiety, gdzieś i możecie skończyć tak tragicznie, jak Iza z Pszczyny. Iza, która miała córkę i czekała z niecierpliwością na kolejną pociechę, ale zawiodło ją i polskie prawo, i ochrona zdrowia.

Miejcie dzieci, mimo że nikt wam nie pomoże, gdy maluch będzie niepełnosprawny i chory. Mimo że władze odmawiają racji bytu tęczowym rodzinom. Miejcie dzieci, mimo że sprowadzicie je na zanieczyszczony świat stojący u progu katastrofy klimatycznej.

Miejcie dzieci, mimo że macie stany lękowe, ataki paniki, depresję i traumy, na których leczenie w terapeutycznych gabinetach wydajecie ostatnie pieniądze. Miejcie dzieci, chociaż wychowaliście się w patologii, wasi rodzice was skrzywdzili i boicie się, że popełnicie ich błędy. Mimo że czujecie, że nie jesteście w stanie zaopiekować się małym człowiekiem, zapewnić mu bezpieczeństwo i dobrobyt.

Miejcie dzieci, mimo że nie możecie ich mieć. Miejcie je w Polsce, w której zabiegi in vitro nie są refundowane, a na adopcję czeka się kilka lat i nie wszyscy chętni przechodzą kwalifikację. Miejcie dzieci, mimo że ich nie chcecie i lubicie swoje życie takie, jakie jest.

Być może zgodnie z nauką Kościoła Katolickiego, niebycie matką lub ojcem to mijanie się z powołaniem, ale hierarchowie powinni w końcu przejrzeć na oczy i zastanowić się, dlaczego tak wiele owieczek od nich odchodzi. Tak, ciągła krytyka i dyktowanie nam, jak powinniśmy żyć – przy jednoczesnej ignorancji i zamykaniu oczy na realia oraz instytucjonalne przewiny – to jeden z powodów.

Nie zastępuję dziecka kotem

Jest jeszcze inna kwestia: posiadanie dzieci to decyzja na całe życie. Decyzja trudna i odpowiedzialna. Cały twój świat staje na głowie, musisz być na to gotowa i gotowy. Czy egoizmem jest pragnienie życia bez rodzicielskich bolączek i problemów? Wybranie siebie?

Żyjemy w o tyle komfortowych czasach, że możemy zdecydować, czy chcemy być rodzicami, chociaż i państwo, i Kościół coraz bardziej nam to utrudnia. Ale to nasz wybór, nasze życie. Nie musimy mieć dzieci. Bycie matką nie jest powołaniem każdej kobiety, a bycie ojcem nie jest powołaniem każdego mężczyzny.

Podziwiam moich rówieśników, którzy zdecydowali się na dziecko. Cieszę się ich szczęściem, bo – mimo trudności – musi to być szczęście ogromne (i niewyobrażalna miłość). Podziwiam też tych, którzy opiekują się zwierzakami, bo to i wielka miłość, i olbrzymia odpowiedzialność. Ale nie ukrywajmy: utrzymanie kota czy psa jest tańsze, a jego adopcja krótsza i łatwiejsza niż ewentualna adopcja dziecka, do której namawia papież Franciszek bezpłodne pary. To też ma znaczenie, kolejny reality check.
Czytaj także: To nie jest kraj dla bezdzietnic z wyboru. Mam dość słuchania, że "to czas na dziecko"
A czy ja zastępuję dziecko kotem? Nie, nikogo nie zastępuję, bo na razie nie chcę mieć dzieci. Mam kota, bo kocham zwierzęta i chciałam obdarzyć niekochaną, czworonożną istotę miłością. Dałam porzuconej na ulicy Zośce drugie życie i jestem z tego dumna – najlepsza decyzja w moim życiu. A gdybym jednak zdecydowała się na dziecko, to wychowywałabym je razem ze zwierzakami. Jedno drugiego nie wyklucza. Dzieci mi jednak na razie nie brakuje, nie czuje się wybrakowana, moje życie nie jest puste.

Nie jestem egoistką, to słowa Ojca Świętego, głowy Kościoła Katolickiego, są egoistyczne. Jak można krytykować niebycie rodzicami bez wzięcia pod uwagę realiów? Jak można namawiać do posiadania dzieci, gdy samemu się ich nie ma, a codzienne problemy wcale cię bezpośrednio nie dotyczą? Gdy jest się starszym, uprzywilejowanym mężczyzną?

Nie jestem egoistką, bo uratowałam zwierzaka, a miłość to miłość. Nie jestem egoistką, bo nie sprowadzam dziecka na świat, mimo że obecnie nie byłabym w stanie zapewnić mu życiowej stabilizacji. Oto moje człowieczeństwo.