Przez ten film katolicy protestują przed kinami. Obejrzałam kontrowersyjną "Benedettę" [RECENZJA]
"Benedetta" oficjalnie jest grana w kinach od 7 stycznia, a już zapowiada się, że będzie prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnym filmem roku. Katolicy protestują przed kinami i ślą na potęgę skargi w sprawie najnowszego dramatu (a może komedii?) Paula Verhoevena o lesbijskiej miłości za klasztornymi murami, który punktuje hipokryzję Kościoła Katolickiego.
- "Benedetta" to najnowszy film Paula Verhoevena – reżysera takich filmów, jak "Elle", "Robocop", "Nagi Instynkt" czy "Żołnierze z kosmosu".
- Film został oparty na autentycznej historii żyjącej w XVII wieku siostry zakonnej Benedetty Carlini.
- "Benedetta" wywołała kontrowersje w Kościele Katolickim ze względu na śmiałe sceny erotyczne, krytykę instytucji kościelnych oraz prześmiewczy wobec Kościoła wydźwięk.
- W Polsce dystrybutor "Benedetty" Aurora Films otrzymał liczne petycje z żądaniami wycofania filmu z dystrybucji. Pod niektórymi kinami w Polsce (w Warszawie pod kinami Atlantic, Kinoteka, Luna, Kultura) odbyły się nawet protesty.
Skandalista Paul Verhoeven
Paul Verhoeven to holenderski twórca, który romansował już z wieloma gatunkami filmowymi. Równie jak z kalejdoskopowej filmografii, reżyser ten znany jest z wywoływania kontrowersji – dość powiedzieć, że rozpoznawalność zyskał dzięki "Nagiemu instynktowi i właściwie ginekologicznej scenie z Sharon Stone. Jak się okazało po latach dzięki wyznaniu aktorki, metody pracy Verhoevena bywały wówczas nawet bardziej kontrowersyjne niż sam film.Czytaj także: Sharon Stone napisała autobiografię. Zdradziła, jak potraktował ją reżyser "Nagiego Instynktu"
Zasadniczo jednak szokowanie w wykonaniu holenderskiego reżysera z reguły nie zatrzymuje się na l'art pour l'art. I tak w historię o policjancie-cyborgu ("Robocop") Verhoeven wpisuje krytykę policyjnej brutalności, a w satyrycznie przerysowanych do bólu "Żołnierzach z kosmosu" naśmiewa się z amerykańskiego militaryzmu. Także więc w "Benedetcie" szok i kamp (w skrócie: stylistyka celowego kiczu i przerysowania) zostały wykorzystane przez reżysera z pełną premedytacją do zrealizowania swojej agendy. Patrząc po reakcji Kościoła Katolickiego i jego wiernych na film Verhoevena, udało mu się to w 100 procentach.
O czym (i czym) jest "Benedetta"?
"Benedetta" oparta jest na książce"Immodest Acts: The Life of a Lesbian Nun in Renaissance Italy" ["Nieskromne czyny: Życie zakonnicy-lesbijki w renesansowych Włoszech" – tłum. własne] Judith C. Brown. Historyczka z San Francisco opisała w niej historię żyjącej w XVII wieku zakonnicy Benedetty Carlini, która została postawiona w stan oskarżenia przed sądem kościelnym.
Chociaż w opowieściach o filmie Verhoevena wątek lesbijski wybija się na pierwszy plan, homoseksualna miłość nie była głównym powodem problemów Carlini (co w "Benedetcie" także zostaje podkreślone).
W rzeczywistości hierarchom Kościoła najbardziej przeszkadzała władza i posłuch, jakimi Benedetta zaczęła się cieszyć lokalnie dzięki swoim domniemanym objawieniom i cudom, jakich doświadczała.
Podejrzenia o branie udziału w homoseksualnych aktach stały się więc wygodnym pretekstem do pozbycia się Benedetty, jednak nie były głównym motywem postawienia jej przed sądem. W tamtym czasie seks pomiędzy kobietami był dużo łagodniej traktowany niż ten pomiędzy mężczyznami – gdyby chodziło tylko o to, prawdopodobnie skończyłoby się jedynie na pouczeniu.
Plakat filmu "Benedetta".•Fot. materiały promocyjne
Scena ta ma jednak także inny cel, a mianowicie pokazanie, że wiara wstępującej do zakonu dziewczynki od samego początku była bardzo żarliwa. W późniejszym wieku zaowocuje ona objawieniami i stygmatami oraz wiarą w bezpośrednią relację z Chrystusem (Benedetta będzie go bardzo dosłownie uważać za swojego "małżonka"), którą zakonnica będzie realizować poprzez lesbijski seks z nowicjuszką Bartolomeą.
W "Benedetcie" w miłosnym uścisku igrają ze sobą takie gatunki jak dramat historyczny, thriller erotyczny czy nawet komedia. Sam film wpisuje się w popularny szczególnie w latach 70. nurt kina nunsploitation, powstającego zazwyczaj (nie bez przypadku) w katolickich państwach.
Filmy tego typu miały przede wszystkim szokować i zarabiać (dlatego często przedstawiały zakonnice w seksualnych konfiguracjach), jednak zdarzały się wśród nich bardziej artystyczne realizacje, które równie mocno, jak w kontrowersje, uderzały w kościelne systemy.
Z nunsploitation mierzyli się także pochodzący z Polski twórcy, m.in. Walerian Borowczyk w dramacie erotycznym "Za murami klasztoru" czy Jerzy Kawalerowicz w psychologicznej "Matce Joannie od Aniołów", którą z sentymentem w wywiadzie z naTemat wspominał amerykański reżyser John Waters.
Virginie Efira jako "Benedetta".•Fot. kadr z filmu "Benedetta"
Seks w "Benedetcie"
Czy to właśnie sceny seksu pomiędzy zakonnicami są powodem, dla których "Benedetta" wywołała tyle kontrowersji? Polskich katolików, traktujących ze szczególną czcią postać Maryi, z pewnością musiała uderzyć jedna z nich, w której figurka Matki Boskiej (za wiele nie zdradzając) stanowi kluczowy element jednego z aktów pomiędzy Benedettą a Bartolomeą.Jednak pomiędzy prawdą a Bogiem, nie tylko te sceny uderzają w Kościół Katolicki – robi to cały film, wypunktowując największe absurdy chrześcijaństwa w iście kampowym, bezpruderyjnym i wielokrotnie szalenie zabawnym stylu.
Co jednak istotne, obiektem szyderstw nie są z zazwyczaj zwykli wierzący ludzie, ale osoby postawione wyżej w kościelnych hierarchiach, których hipokryzję doskonale znamy również ze współczesnych nam czasów.
I tak niezwykle gospodarna przeorysza Teatynek z niemal ateistycznym sceptycyzmem podchodzi do objawień i cudów, które mają być udziałem Benedetty. Przewija się też wątek nierówności płci w Kościele – obwieszony złotem nuncjusz otwarcie może mieć ciężarną kochankę strzelającą mlekiem z piersi w twarz siostry przełożonej, podczas gdy seks zakonnic jest w oficjalnej wersji powodem do spalenia na stosie.
"Benedetta" [RECENZJA].•Fot. kadr z filmu "Benedetta"
W temacie krytyki Kościoła, "Benedetta" nie ujawni wam raczej nic, czego nie powiedziałyby utrzymane w podobnie satyrycznym tonie "Droga mleczna" Luisa Buñuela czy "Żywot Briana" Terry'ego Jonesa.
Czy w takim razie "Benedetta" to tylko czcze popisy starego skandalisty Verhoevena? Absolutnie nie! Bierzcie i bawcie się tym wszystkim, to jest bowiem film, który dla waszej uciechy (również) został nagrany.