Żona Brejzy ujawnia skutki inwigilacji. "Nie zliczę, ile razy uspokajałam płaczące dziecko"
Przed senacką komisją ws. Pegasusa stawił się nie tylko Krzysztof Brejza, ale także jego żona i jednocześnie pełnomocniczka. Dorota Brejza ujawniła skutki inwigilowania i opowiedziała, jak bardzo dotknęło to jej rodzinę.
Dorota Brejza pojawiła się przed komisją razem ze swoim mężem, Krzysztofem Brejzą. Oboje przekazywali porażające szczegóły dotyczące inwigilacji. W czasie posiedzenia, ze strony komisji padło pytanie do Doroty Brejzy, w jaki sposób sytuacja związana z inwigilowaniem uderzyła w jej rodzinę.
– Mamy troje dzieci, są małe, ale na tyle dojrzałe, że rozumieją, co się wokół nas dzieje i zdają sobie sprawę, że także ich prywatność została naruszona – podkreślała żona senatora KO.
Dorota Brejza stwierdziła ponadto, że wszystkie koszty, które ponosi jej rodzina w związku z tą sytuacją, "niech obciąża sumienia tych, którzy o tym decydowali".Nie zliczę tego, ile razy musiałam uspokajać moje płaczące dziecko, mojego syna, kiedy gdzieś przeczytał, że ktoś obraził jego tatę.
Brejza przed komisją ws. Pegasusa
Wysłuchanie Krzysztofa Brejzy i jego żony rozpoczęło się przed komisją po godz. 10:30. Senator ujawnił porażające szczegóły, w jaki sposób inwigilowano go m.in. w czasie kampanii wyborczej.
– Skala wypalania mnie w kampanii, wypalania przez służby, niszczenia mnie i mojej rodziny jest ogromna. W czasie kampanii było 400 materiałów w telewizji rządowej – tłumaczył.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut