Darmowe testy na COVID-19 już w aptekach. Farmaceuci bezlitośni dla rządowego programu

Anna Świerczek
Już od czwartku w wybranych aptekach możemy za darmo i bez skierowania sprawdzić, czy jesteśmy zakażeni koronawirusem. Jak dotąd około 5 tys. farmaceutów w Polsce ukończyło kurs szkolący, w jaki sposób pobierać wymaz z nosa lub gardła, a do rządowego programu przystąpiły 64 punkty apteczne. Jak twierdzą farmaceuci, wprowadzany program "opiera się na chaosie", bo 99 proc. aptek nie spełnia zawartych w nim wymogów.
Farmaceuci sceptycznie podchodzą do rządowego programu, zgodnie z którym w aptekach można wykonywać darmowe testy na koronawirusa. Fot. Łukasz Solski / East News

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, od 27 stycznia mamy możliwość wykonania w aptekach bezpłatnych testów na COVID-19, za które zapłaci Narodowy Fundusz Zdrowia i na które nie potrzebujemy skierowania.

Zgodnie z rządowym rozporządzeniem, farmaceuta będzie mógł wykonać m.in. test antygenowy w kierunku SARS-CoV-2. Żeby móc je robić, pracownik apteki musi wcześniej zostać przeszkolony, w jaki sposób pobierać wymaz z nosa lub gardła.


Jak przekazał w środę rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz, z zakresu zasad testowania i pobierania wymazu przeszkolono we wtorek i środę (w formie zdalnej) ok. 5 tys. farmaceutów.

Ale przeszkoleni farmaceuci to niejedyny wymóg do tego, aby apteka mogła przystąpić do rządowego programu. Testy będzie można wykonać w aptece, która spełni m.in. standardy bezpieczeństwa (m.in. wydzielone pomieszczenie na okoliczność przeprowadzenia testów) i odpowiedniego wyposażenia pokoju opieki farmaceutycznej. I tu może pojawić się problem.

– Myślę, że 99 proc. aptek w Polsce nie spełnia wymogów, które pozwoliłyby na przystąpienie do programu. My też ich nie spełniamy – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami TVN24 Robert Duczyński, kierownik apteki na łódzkim Radogoszczu.

Jak podkreślił, punkt apteczny, który zdecyduje się na testowanie w kierunku infekcji koronawirusem, musi mieć oddzielne wejście prowadzące do odizolowanego pomieszczenia, musi zapewnić oddzielny szlak komunikacyjny pomiędzy pacjentami wchodzącymi do apteki i personelem apteki, musi zabezpieczać potencjalnie zakaźne materiały pobrane od pacjentów i musi też gdzieś składować odzież ochronną.
– Osobiście nie znam nikogo, kto zdecydowałby się przystąpić do programu – przyznał kierownik łódzkiej apteki. Dodajmy, że lista miejsc, w których od czwartku za darmo można się przebadać, będzie udostępniona przez Ministerstwo Zdrowia w formie mapy, podobnie jak miało to miejsce w przypadku punktów szczepień. Ale mapka wciąż jeszcze nie powstała. Wiadomo jednak, że darmowe testy można jak na razie wykonać w 64 aptekach.
Dziennikarze TVN24 odwiedzili łącznie 15 aptek na terenie Łodzi – w tym trzy, w których działają punkty szczepień – żeby poznać stanowisko farmaceutów w tej sprawie. Ani jeden z odwiedzanych przez nich punktów nie przystąpił do programu.

Kierownik apteki na łódzkim Radogoszczu podkreślił, że fakt ukończenia kursu przez wielu farmaceutów jest dowodem na otwartość tej grupy zawodowej na nowe wyzwania i potrzeby służby zdrowia, ale do zmian trzeba jednak podchodzić zdroworozsądkowo. – Na teraz jednak, niestety, nie widzę możliwości bezpiecznego i profesjonalnego wykonywania testów w aptekach – dodał.

Kierownik konkurencyjnej apteki, znajdującej się po drugiej stronie ulicy, ocenił z kolei, że wprowadzany program "opiera się na chaosie".

– Nikt nie ustalił, na ile ten program de facto można uruchomić. Nie przeszkodziło to jednak w ogłoszeniu wszem i wobec, że od czwartku za darmo można się przebadać na koronawirusa – skomentował.
Czytaj także: 50 tys. zakażeń to dopiero początek. Wirusolog: Pozostaje ratować, co się da