Zniszczono wejście do biura posłów PiS w Bydgoszczy. "Macie krew na rękach"
Siedziba posłów Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy została zdewastowana. Przód budynku ochlapano czerwoną farbą i zostawiono tam kartkę z wiadomością dla posłów partii rządzącej, która brzmiała: "Macie krew na rękach". Część komentujących wskazuje, że może to mieć związek z informacjami o śmierci 37-letniej ciężarnej Agnieszki z Częstochowy.
Bydgoszcz: Biuro PiS zniszczone
Informacje o incydencie przekazał Strajk Kobiet w Bydgoszczy. Na swoim profilu na Facebooku umieścił zdjęcia uszkodzonego miejscowego biura posłów Prawa i Sprawiedliwości i podpisał je następująco: "Wasza wina, wasza bardzo wielka wina! Kolejna Matka Polka zamordowana! Ile jeszcze???".Na elewacji budynku mieszczącego się przy ulicy Wełniany Rynek 11 znajdowała się czerwona farba. "Macie krew na rękach zbrodniarze" – brzmiała treść wiadomości do członków partii, którą pozostawiono na kartce przyklejonej na tablicy na elewacji.
Czytaj także: "Ludzie chcieli wyjść na ulice". Śmierć Agnieszki wstrząsnęła Polską, w Częstochowie mobilizacja
Jak wskazuje część osób komentujących sprawę, incydent ten może mieć związek ze śmiercią 37-letniej Agnieszki w Częstochowie. O tej tragedii poinformowała najpierw we wtorek wieczorem rodzina kobiety.
Śmierć 37-letniej ciężarnej Agnieszki z Częstochowy
Z relacji rodziny wynikało, że znajdująca się w I trymestrze ciąży bliźniaczej Agnieszka zmarła, ponieważ, gdy obumarł pierwszy płód, lekarze z Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie nie dokonali jego aborcji, a potem "czekali aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną". Od obumarcia pierwszego płodu do wydobycia obu z nich minęło blisko 8 dni. Niestety stan kobiety szybko się pogarszał i nie udało się jej uratować."To kolejny dowód na to, że panujące rządy mają krew na rękach. Ponownie zginęła ciężarna, niewinna, młoda kobieta, matka i żona, osieracając 3 dzieci, które nie doczekały się powrotu Mamy do domu (...). Kto odpowiada za tę krzywdę? Szpital? Trybunał Konstytucyjny? Posłowie głosujący za Ustawą antyaborcyjną w Polsce?" – podkreślała rodzina zmarłej.
Czytaj także: Nie żyje 37-letnia Agnieszka. Rodzina oskarża szpital: Zwlekali z usunięciem martwych płodów
Tymczasem w swoim oświadczeniu szpital stwierdził, że "przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to że była szansa aby uratować drugie dziecko". Dodano, że gdy, pomimo starań, nie udało się go uratować, wtedy "lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną", jednak "przeprowadzenie poronienia było możliwe dopiero 31 grudnia".
Potem 37-latka trafiła na oddział neurologiczny, gdzie niedługo potem zmarła. Szpital dodał, że zrobiono kobiecie test na obecność COVID-19, który okazał się pozytywny. "Na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci" – przekonywano. Dodano, że placówka będzie współpracowała w celu wyjaśnienia sprawy.
Czytaj także: Odmówili aborcji Agnieszce z Częstochowy? Mamy komunikat szpitala
Teraz oświadczenie, które na Facebooku udostępnił Ogólnopolski Strajk Kobiet, wydała też siostra bliźniaczka zmarłej Wioletta Paciepnik. – Kiedy w grudniu jeden płód obumarł, mąż Agnieszki (a mój szwagier) błagał lekarzy, by ratowali mu żonę, nawet kosztem ciąży (...). Potrzebujemy sprawiedliwości i będziemy jej szukać – podkreślała.
Śledztwo w sprawie śmierci 37-letniej Agnieszki wszczęła Prokuratura Okręgowej w Częstochowie. Jak przekazał prokurator Tomasz Ozimek: "Zostaną przesłuchani rodzina, personel medyczny szpitala miejskiego oraz wojewódzkiego w Częstochowie, a także szpitala w Blachowni, gdzie ostatecznie zmarła pacjentka. Zabezpieczamy dokumentację medyczną".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut