Znany podróżnik wychwala jazdę na nartach w słuchawkach. Ratownik TOPR: Bezpieczne to nie jest

Diana Wawrzusiszyn
Dziennikarz i podróżnik Tomasz Michniewicz podzielił się w mediach społecznościowych wyznaniem, że jeździ na nartach z muzyką w słuchawkach. Wywołał tym niemałą burzę w komentarzach. Zapytaliśmy ratownika TOPR i instruktora narciarstwa, czy rzeczywiście jest to dobry pomysł.
Podróżnik Tomasz Michniewicz broni jeżdżenia na nartach w słuchawkach. Ratownik TOPR oraz instruktor narciarstwa wskazują na niebezpieczeństwo wynikające z takiej zabawy. Fot. Maarten Duineveld / Unsplash

Zjazd ze słuchawkami

"Jeżdżę na nartach z muzyką w słuchawkach. Co jakiś czas ktoś w komentarzu pisze, że to niebezpieczne i stwarza zagrożenie dla innych. Całkowicie się z tym nie zgadzam" – rozpoczyna swój wpis.
Swoje zdanie argumentuje tym, że ma już bardzo długie doświadczenie w jeździe na nartach, bo jest to jego już 28. sezon. Ma tak dużą wprawę, że pewne rzeczy robi automatycznie i słuchawki w uszach nie mają wpływu na jego motorykę.

"Nie przypominam sobie jakiejkolwiek, choćby stykowej sytuacji, w której muzyka w uszach miałaby znaczenie w kwestii bezpieczeństwa" – przekonuje.


Tomasz Michniewicz pisze również, że przy prędkości ok. 50 km/h i tak wiele się nie usłyszy, a mijając innych narciarzy, którzy jadą szybciej, widzi ich i dostosowuje linię do ich ruchu. "W sytuacjach, w których ktoś mógłby wjechać na mnie z góry (na przykład na skrzyżowaniach tras), przed wjazdem sam się rozglądam i upewniam, czy nikt mi nie spadnie na głowę" – przekonuje.

Czy słuchanie muzyki podczas zjazdu jest bezpieczne?


Nie wszyscy jednak zgadzają się z podejściem Tomasz Michniewicza, w komentarzach wiele osób podkreślało, że jest to zachowanie niebezpieczne i nawet doświadczony narciarz nie może mieć pewności, że nic niespodziewanego na trasie się nie wydarzy.

Zapytaliśmy o zdanie wieloletniego ratownika TOPR. Adam Marasek podkreśla, że na stoku ważne jest używanie nie tylko wzroku, bardzo istotny jest też słuch.

– Zasada jest taka, że jak człowiek ma wzrok i słuch to jest bardziej zorientowany, co się wokół niego dzieje, a jak wyłączy jeden zmysł, to niekoniecznie – mówi w rozmowie z naTemat.pl

Ratownik dodaje, że muzyki na słuchawkach można słuchać ewentualnie poza trasą, na trasie odradza.
Czytaj także: "Ten kto się nie boi, jest samobójcą". Ratownicy górscy szczerze pokazują, jak wygląda ich praca
– Można słuchać muzyki wszędzie, nawet jeżdżąc na nartach, ale bezpieczne to nie jest. Jeśli ktoś zjeżdża na skraju trasy albo poza nią, to proszę niech sobie słucha, ale na trasie nie – stwierdza kategorycznie.

Marcin Kęsek jest bardzo cenionym instruktorem narciarstwa. Szusowania na stoku uczy od ponad 13 lat. Jego zdaniem słuchanie muzyki nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale przyznaje, że pewnie sam byłby w stanie zjechać z włączoną muzyką w słuchawkach, bo też ma wiele lat doświadczenia, jednak woli tego nie sprawdzać.

– Moim zdaniem słuchawki ograniczają słyszalność otoczenia, innych narciarzy i snowboardzistów. Nie powinniśmy jeździć ze słuchawkami – stwierdza stanowczo.

Po czym dodaje: – Nigdy tego nie robiłem, ale myślę, że dałbym radę jechać. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby osoba, która nie jest tak sprawna technicznie jeździłaby w słuchawkach. Nie słyszałaby tego, co się dzieje na stoku. Tak jak mówię, ja był dał radę, ale czy to jest bezpieczne? Uważam, że nie – podsumował.

"Nie wołajcie, bo nie usłyszę"

Tomasz Michniewicz w swoim poście podkreśla, że pisze tylko w swoim imieniu, a najważniejsze to dostosowywać wszystko do swojego poziomu, warunków i umiejętności.

"Muzyki natomiast nie słucham na trasach, którymi jadę pierwszy raz ani gdy są trudne warunki (słaba widoczność, padający śnieg, mgła...). Więc to też nie tak, że zawsze i wszędzie" – pisze.

Podróżnik żartuje na koniec, że obecnie szusuje na stokach w Austrii i gdyby ktoś był w okolicy i chciał zbić piątkę, to niech nie woła, bo i tak go nie usłyszy w kasku, który skutecznie tłumi dźwięk.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut