"W kuluarach mówiło się, że Brudziński odleciał". Tak odebrano zachowanie europosła PiS w PE

Katarzyna Zuchowicz
16 lutego 2022, 19:15 • 1 minuta czytania
Wtorkowe wystąpienie Joachima Brudzińskiego podczas debaty o Pegasusie w Parlamencie Europejskim odbiło się szerokom echem w polskich mediach. Europoseł PiS przeciągnął czas na wypowiedź, nie reagował na uwagi, wreszcie odebrano mu głos. – Ludzie zaczęli wrzeszczeć, że mówi nie na temat, że czas się skończył. Na sali zrobił się duży hałas – opowiada europosłanka PO. Oto co pokazało to jedno wystąpienie.
Europoseł PiS Joachim Brudziński zabrał głos podczas debaty w PE ws. Pegasusa. Fot. Screen / Twitter / Joachim Brudziński

Joachim Brudziński wystąpił podczas debaty pt. "Inwigilacja polityków, prokuratorów, prawników i dziennikarzy oraz innych osób i podmiotów w państwach członkowskich UE z wykorzystaniem oprogramowania do cyberinwigilacji".


– Chciałbym zwrócić państwa uwagę na słowa ministra Kamińskiego, który wskazuje, że politycy zamieszani w sprawy kryminalne próbują wpleść opowieści o rzekomym… – mówił między innymi.

Czytaj także: Kuriozalne wystąpienie Brudzińskiego w PE. Zabrał głos w debacie o inwigilacji polityków

– Mówił kompletnie nie na temat. Gdy zaczął mówić o kryminalistach, ludzie zaczęli wrzeszczeć, na sali zrobił się hałas, nikt nic nie słyszał, on zaczął przeciągać czas. Wtedy wiceprzewodnicząca stuknęła młotkiem i go wyłączyła – mówi Róża Thun.

– To była bardzo poważna dyskusja. Staramy się ją prowadzić w takim tonie, że trzeba wyjaśnić, co było, ale po to, żeby zrobić takie regulacje na przyszłość, aby nie dało się bezprawnie podsłuchiwać obywateli UE. W tym kierunku idzie debata. Co zrobić, żeby nie łamać praw człowieka i nie wchodzić im bezzasadnie z buciorami w życie ludzi? Jak pilnować używania podsłuchów? Kto może dostawać licencję, a kto nie? Czy to powinno być narodowo regulowane, czy europejsko? Czy komisja śledcza wystarczy? Nad tym debatowano – opowiada europosłanka PO.

– A tu wychodzi poseł Brudziński i zaczyna coś opowiadać o jakichś kryminalistach i załatwia jakieś krajowe awantury – dodaje.

Wiceprzewodnicząca PE odebrała głos

Głos europosłowi odebrała nowa wiceprzewodnicząca z Włoch, Pina Picierno. Powiedziała też, że wychodzenie poza ramy dyskusji jest brakiem szacunku dla innych europosłów.

– Miała do tego prawo. Zawsze może to zrobić, gdy ktoś przeciąga czas, ale nie musi. Niektórym go wydłuża, np. gdy kończy jakąś myśl. Podczas tej samej debaty jednemu europosłowi, który mówił bardzo ciekawie, przedłużyła czas o półtorej minuty. Przeprosiła potem, że to zrobiła, że nie chciała mu przerywać – mówi Róża Thun.

Europoseł PO Andrzej Halicki nie wyklucza, że być może, gdyby to był inny polityk, a nie europoseł PiS, reakcja mogła być inna. – To już jest efekt wizerunku polityków PiS, zaprzeczania faktom, stosowania języka agresji i ataku na wszystkich dookoła. Ten wizerunek też kładzie się cieniem na reakcje w PE. Nikt poważnie nie słucha takich tłumaczeń pełnych hipokryzji – mówi naTemat.

Dlatego, choć sprawa wystąpienia Brudzińskiego wydaje się mało istotna – choćby przy środowym wyroku TSUE ws. odrzucenia skarg Polski i Węgier – można patrzeć na nią szerzej. – To niby banalne, ale jednak dość charakterystyczne. Widać wizerunek Prawa i Sprawiedliwości – uważa Andrzej Halicki.

Europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska: – W PE wszyscy zabierający głos starają się przestrzegać czasu i trzymać się aktualnego tematu debaty. Wydaje mi się, że Brudziński nie pierwszy zresztą raz, próbował zaczarowywać rzeczywistość, jaką zafundował nam w Polsce rząd PiS-u. Odebranie mu głosu to pokłosie nieprzyzwolenia na kłamstwa i próbę pokazywania nieprawdziwych faktów.

– Przecież wszyscy europosłowie doskonale wiedzą, co dzieje się na świecie i co dzieje się w Polsce. Słyszą kłamstwa premiera, który próbuje wmówić, że za wzrost kosztów energii i cen towarów odpowiada Unia Europejska. Widzą spotkania premiera z sojusznikami Putina i krytykami UE. I nie chcą być traktowani jak " ciemny lud" – mówi w rozmowie z naTemat.

Ile czasu na wystąpienia

Normalnie europosłowie mają bardzo mało czasu na wystąpienia. – Formuła wystąpień jest zawsze bardzo krótka. W zależności od debaty często dostajemy minutę, półtorej. Albo grupy polityczne dostają ilość czasu proporcjonalnie do wielkości grupy. Debata o Pegasusie była specyficzna, bo była inna formuła i było tylko po jednym wystąpieniu z grupy – zauważa Adam Jarubas, europoseł PSL.

– Na ogół przewodniczący nie ingeruje w wystąpienia, chyba że ktoś zacząłby kogoś obrażać i używać wulgarnych słów. Do tej pory nie widziałem, żeby komuś przerywano. W tym przypadku pani wiceprzewodnicząca podeszła dosyć pryncypialnie. Chyba trochę puściły jej nerwy i nie mogła już tego zdzierżyć, dlatego zaingerowała. Na zasadzie, że cierpliwość ludzka ma swoje granice i w przypadku pana Brudzińskiego została wyczerpana w tak krótkim czasie przez – uważa.

Elżbieta Łukaciejewska przyznaje, że europosłom prowadzący przerywają, gdy przekraczany jest czas wypowiedzi.

– Jesteśmy bardzo zdyscyplinowani. Mamy świadomość, że nasze wystąpienia to minuta, max 2, a sprawozdawców 5. Te. Każdy w tym czasie próbujeprzekazać sedno problemu. Można by odnieść wrażenie, że PiS przekraczając w Polsce wiele barier, to samo chciałby robić tutaj. Tylko tu nikt nie wierzy w przekazy w stylu TVP. Każdy europoseł może sięgać do różnych przekazów czy posiłkować się danymi i analizami z całego świata, wykonanymi przez niezależnych specjalistów – mówi europosłanka.

Elżbieta ŁukacijewskaEuroposłanka PO

Każdy z nas ma czy stara się mieć szacunek do innych, ich postaw czy wypowiedzi. Ale nie ma i nie może być szacunku do kłamstwa. W PE zasiadają byli premierzy, ministrowie, dyplomaci, posłowie z olbrzymią wiedzą i doświadczeniem. Oni nie chcą, żeby ktoś ich traktował jako przysłowiowych idiotów.

Europoseł PO: Broniłbym Brudzińskiego

Prawica się wścieka, ale uwaga, zdania wśród opozycji, czy wiceprzewodnicząca postąpiła słusznie, wcale nie są tak jednoznacznie.

– Ja w tym wypadku trochę broniłbym posła Brudzińskiego. Bez przekonania, to było widać, bronił tezy, że inwigilacji w Polsce nie było pomimo faktów, które są dość oczywiste i próbował przejść na problem zagrożenia ze strony Rosji, czy Białorusi. Powiedziałbym, że ma do tego prawo. Nawet jeśli sam nie miał do tego przekonania, zadanie próbował wykonać i myślę, że przewodnicząca nie powinna mu w tym przeszkadzać – mówi naTemat europoseł PO Andrzej Halicki.

– Myślę, że oczekiwania sali były inne, ale nikt nie zabrania mu wypowiedzieć się tak, jak uważa za stosowne. Jestem zawiedziony, że nie mówił merytorycznie o problemie, ale taką formę wybrał. Myślę, że przewodnicząca mogła to uszanować i wysłuchać do końca tej wypowiedzi – dodaje.

Dlaczego włoska wiceprzewodnicząca PE to zrobiła? – Mówił niezgodnie z tematem, mówiąc kolokwialnie "odpłynął", ale to nie jest powód, żeby interweniować w taki ostry sposób. Zauważyła, że sala reaguje niechęcią, ale nie uważam, że to powód do zabierania głosu w ogóle – odpowiada europoseł.

Adam Jarubas również zaznacza, że gruntownie nie zgadza się z tym, co pan Brudziński mówi. – Natomiast pewną zasadą parlamentarną było to, że nie przerywa się wystąpień. Posłowie mówią rzeczy mądrzejsze, głupsze, czasami wykorzystują trybunę jako manifestowanie bardzo ostrych, skrajnych, poglądów. Pewną zasadą jest, że można przywołać ich do porządku, ale nie zabrać głos. Bardziej przypisywałbym to braku cierpliwości prowadzącej debatę niż oryginalności wystąpienia Brudzińskiego – uważa.

– Nie widziałbym tu precedensu, że było to jedno z wystąpień, które łamało reguły PE. Po prostu poseł Brudziński mówił swój przekaz, choć absurdalny. Np. Farage, czy Korwin nie raz kończyli swoje przemówienia, że UE powinna się rozpaść – dodaje.

Elżbieta Łukacijewska ma inne zdanie. – A ja uważam, że może najwyższa pora, żeby ta reakcja była. Brak reakcji to przyzwolenie na przekraczanie kolejnych barier. Widzimy co dzieje się w naszym kraju. Jak krok po kroku ta władza niszczy wszelkie wartości i standardy – mówi.

Sam europoseł Brudziński zamieścił swoje wystąpienie na profilu FB. "W związku z tym, że wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego kilkukrotnie przerwała moje dzisiejsze wystąpienie - zamieszczam je poniżej w całości" – napisał.

W kuluarach o wystąpieniu Brudzińskiego

Jak w ogóle odebrano je w kuluarach PE? – Nikt się nie dziwi. Jest kilku takich posłów PiS, którzy zawsze tak się zachowują. Mówią nie na temat, rzucają się na PE. Po ich wystąpieniach politycy reagują wzruszeniem ramion. Mnie to wścieka i boli, bo oni mówią po polsku. I potem polski język tak się kojarzy – mówi Róża Thun.

Adam Jarubas: – W kuluarach mówiło się, że Brudziński odleciał. To zostało zauważone, ale może rozeszło się szerzej przez to, że przewodnicząca próbowała odebrać mu głos. Myślę, że inaczej by się to nie przebiło, bo różne rzeczy tu wygadują. Ale sam fakt odebrania głosu spowodował, że reklama jest większa.

Co to wszystko pokazało? – Kompletny brak umiejętności rzeczowej dyskusji ze strony PiS – uważa Róża Thun.