"Kulturę zabija tandeta" – mocne słowa jak na prezesa TVP. Z emocji aż przejrzałam program

Alicja Cembrowska
Niewiele dobrych filmów, właściwie brak programów o kulturze, seriale z najniższej półki. To wszystko w sosie disco i z surówką polo. Mniam, ależ smaczna ta nasza, polska, wspólna Telewizja Polska.
Kultura w TVP ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Rzecz się oczywiście rozchodzi o niedawną wypowiedź Jacka Kurskiego na temat kultury. Piękne to są słowa, zacytuję je w całości.

Jacek Kurski o polskiej kulturze

Telewizja jest miejscem, które pokazuje milionom Polaków najwyższe osiągnięcia polskiej kultury, docieramy z kulturą ambitną do najdalszych zakątków Polski. Zabija dziś prawdziwą kulturę komercjalizacja, upolitycznienie, tandeta, niechęć do narodowej tradycji, odcinanie się od własnych korzeni.

Zabija ją oszalała, neomarksistowska dechrystianizacja i planowe zastępowanie Boga osobowego, prawdziwego Boga bożkami ochrony klimatu czy agresywnej reedukacji kulturowo-seksualnej. Żyjemy w czasach swoistej antykultury.

Wow. Kusi, naprawdę kusi, żeby rozkładać te zdania na czynniki pierwsze, zadawać pytania "co autor miał na myśli", doszukiwać się sensów i kontekstów. Wszak wszyscy wiemy, że TVP w ogóle nie jest upolitycznione i w ogóle nie ma w niej programów kościelno-religijnych (tylko może co trzeci).

Ah, te najwyższe osiągnięcia

Szczególnie przywiązałam się jednak do twierdzenia, że telewizja pokazuje "najwyższe osiągnięcia polskiej kultury". Jakie? Żeby się dowiedzieć, zajrzałam do programu telewizyjnego i odpowiem od razu: nadal nie wiem.


W ofercie programowej próżno bowiem szukać tego, czym w ostatnich latach zasłynęła Polska. Najlepsze polskie seriale? Cóż, by ich uświadczyć, musimy odpalić HBO lub Canal+. Filmy? Może się mylę, ale nie przypominam sobie, kiedy ostatnio obejrzałam coś dobrego w telewizji publicznej – a szkoda, bo kiedyś nocne pasmo było moim ulubionym.

Teraz okazyjnie można trafić na coś interesującego na TVP Kultura – jednak i ten kanał w ostatnich latach nie jest tym, czym był kiedyś (i chyba też nie był nigdy szczególnie popularny wśród telewidzów). Ot, chociażby w 2020 roku "Tygodnik Kulturalny" zniknął z ramówki (nieodżałowana strata). Po 15 latach. Miejsce ciekawych produkcji europejskich zajęły natomiast głównie propozycje kościelno-religijne lub patriotyczne. Nie mam nic przeciwko, dopóki stacja oferuje coś więcej niż sylwetkę Wyszyńskiego czy myśli Jana Pawła II.

Na pocieszenie powiem, że dziś na TVP Kultura pojawi się (dopiero jakiś osiemnasty raz, ale już się nie czepiajmy) "Dusza i ciało", znakomity węgierski film z 2017 roku. I to o 20:00, co jest miłą odmianą, bo nic tak nie wkurza w ramówce telewizji publicznej, jak puszczanie najlepszych filmów o 4:00 nad ranem. Fakt, wcześniej trzeba nastukać jedynie słusznych przekazów.

Gdzie te polskie hity?

Głośne premiery? Z ostatnich hitów głośno zapowiadanych przez TVP to pamiętam film Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało". Do teraz za reżyserem ciągną się pozwy, a za widzami niesmak. Byłabym zapomniała. Były jeszcze "głośne premiery antyaborcyjne". Propagandowe i kłamliwe (a do tego fatalnie zrealizowane) "Nieplanowane" i "Każde życie jest cudem" zostały wyemitowane, bo, jak uważa prezes, to "misja telewizji publicznej".

Teatr Telewizji? To jest dopiero polowanie. Z kilku spektakli w tygodniu zrobił się może jeden, dwa w miesiącu. Więc to nie jest tak, że "nie ma już niczego". Coś tam wartościowego się znajdzie, ale jest to ochłap, nędzne resztki ciekawej niegdyś ramówki – sytuację ratuje nieco VOD, ale kto tam zagląda, jak jest kolorowy Netflix?

W zamian TVP stawia na nędznej jakości produkcje ze wschodu. "Ostatni janczar", "Serca na sprzedaż", "Elif", "Przysięga", "Zniewolona". W sumie to akurat nawet miłe, że prezes Kurski tak ochoczo wspiera twórczość z Rosji, Ukrainy i Turcji, biorąc pod uwagę, jak mocno akcentowana jest TRADYCJA POLSKA. A, no właśnie – tutaj się przyczepię!

Co z polskimi klasykami? Przyzwyczaiłam się do "Pana Wołodyjowskiego", "Ogniem i mieczem", "Konopielki" czy "Znachora". Większość filmów Jana Jakuba Kolskiego również obejrzałam w TVP. Teraz kinomani nie mają czego szukać na Jedynce czy Dwójce. Pół procenta zadowolenia mogą natomiast osiągnąć ci, którzy cierpią na bezsenność.

W tym tygodniu znalazłam dwie propozycje, które dałoby się podciągnąć pod "kulturę jakoś tam wartościową" – film dokumentalny "Niemy Niemen" i serial "Bodo". Możemy je obejrzeć, jeżeli nie śpimy od 2:40 do 4:50. W niedzielę, jak wytrzymamy do 2:00 i nie musimy wstać do pracy, załapiemy się natomiast na "Dużą rybę" Burtona.

O gustach...

I w sumie jest tak, że z gustem jest jak z dupą – każdy ma swoją. Jak ktoś ma ochotę oglądać "Elifa" i "Jaka to melodia" z Brzozowskim, to niech ogląda, zdaje się jednak, że przy takiej ofercie programowej trudno mówić, że TVP wspiera topowych polskich twórców i pokazuje swoim widzom, co się teraz czyta, ogląda, czego się słucha.

Jeżeli na podstawie programów TVP miałabym powiedzieć, czego się słucha, to wiadomo – disco polo. Na brawa zasługuje oczywiście transmisja z Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, czymże się jednak ona staje w obliczu piskliwego głosiku i swawolnej melodii, które zaczynają rozbrzmiewać w co drugim programie TVP.

Już pal licho Sylwestra (przy tej okazji można wybaczyć zapraszanie na scenę Zenków i innych "Pięknych i Młodych" – skandal alert – niech się ludzie bawią), ale "Sprawa dla reportera" i "Wiadomości"? Tak, w wydaniach programu informacyjnego również wykorzystywane są kawałki twórców disco polo – bez ich zgody, żeby było ciekawiej.

A prezes Kurski mówi o kulturze ambitnej. Czymże ona jest? Czy to "Leśniczówka", "Koło fortuny" i "Komisarz Alex" na zmianę wałkowane przez cały tydzień? Czy może to pokaz obrażającego inteligencję filmu antyaborcyjnego w CSW Zamek Ujazdowski (PiS alert)? A może wystawa w "Zachęcie" przejętej przez Janusza Janowskiego? Bo sztuka ambitna to przecież już nie chociażby "Dziady" w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. Takie to czasy nastały w naszej wesołej Polszy, że niebawem za sztukę uznawane będzie tylko to, co prezes uzna za słuszne. Bo przecież prezes, ten czy inny, byle polski, zawsze ma rację.

Czytaj także: Dyrektor Teatru Słowackiego prawdopodobnie zostanie odwołany. Poszło o słynne "Dziady"?

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut