"Nasi chłopcy wyrzynają tam faszystów!" Właśnie tak "jedyny słuszny" przekaz wpływa na Rosjan

Żaneta Gotowalska
10 marca 2022, 14:07 • 1 minuta czytania
Sonda uliczna. Mieszkanka Rosji pytana o to, co sądzi o wojnie w Ukrainie, zaczyna mówić, że ma siostrę w Charkowie, że się o nią boi, ale też o tym, że w pełni popiera to, co robi Putin. W Ukrainie trwa przecież "operacja ratunkowa", a niech tylko ktoś coś piśnie o wojnie. Za prawdę karze się tu 15 latami więzienia.
Prezydent Władimir Putin i niedźwiedź - najpopularniejszy fotomontaż w Rosji. Laski Diffusion / East News

Więzienie za prawdę

Inwazja na Ukrainę pierwotnie była nazywana przez rosyjskie władze, z Władimirem Putinem na czele, "operacją specjalną". Teraz coraz częściej słyszy się o "operacji wojennej" lub "wojennej operacji specjalnej". Nikt wprost nie powie, że to agresja jednego kraju na drugi. Nie nazwie wojny wojną, bo... nie może. Za mówienie prawdy lub jak mówią rosyjskie władze "dezinformację o działaniach bojowych sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Ukrainie" można zostać ukaranym 15 latami więzienia.


Tymczasem rosyjscy propagandyści zaniżają straty wojskowe po stronie Rosjan, mówią, że ci atakują wyłącznie ukraińskie obiekty wojskowe, a wszystkie informacje o zbrodniach to kłamstwo, a "operacja" toczy się zgodnie z planem.

Jak zrobił to dziś Siergiej Ławrow, sugerując, że cały świat ma omamy i zbombardowanie szpitala w Mariupolu to wcale nie było najstraszliwsze okrucieństwo. Po prostu nam się wszystkim wydawało, a szpital "był przejęty przez radykałów".

Czytaj więcej: "Zniszczenia są ogromne". Zbombardowano szpital dziecięcy w Mariupolu

Jaka wojna? To "operacja ratunkowa"

Krótko po rozpoczęciu wojny przez Rosję, podczas zawodów Pucharu Świata w Lahti w kombinacji norweskiej, rosyjski reprezentant Wiaczesław Barkow, który brał udział w tegorocznych igrzyskach w Pekinie, został zapytany przez dziennikarza - "jak mu się rywalizuje w zawodach w związku z aktualną sytuacją na świecie?". 

Rosjanin na początku udawał, że kompletnie nie wie, o co pyta dziennikarz. Kiedy reporter wspomniał o wojnie na Ukrainie, sportowiec ostatecznie odparł, że na Ukrainie nie ma wojny, ale trwa "operacja ratunkowa". 

Wcześniej, podczas zawodów w Lahti, fatalnie zachował się skoczek narciarski Jewgienij Klimow. Rosjanin pokazał do kamery rękawiczkę z flagą Rosji, demonstrując tym samym poparcie dla agresji swojego kraju na Ukrainę.

"Mam siostrę w Ukrainie, boję się o nią, ale Putin wie, co robi"

Podobnie jest często w przypadku zwykłych Rosjan. Oczywiście, wielu z nich - mimo masowych i brutalnych zatrzymań - decyduje się na manifestowanie sprzeciwu wobec agresji Rosji na Ukrainę. Są jednak i tacy, którzy na pytanie w sondzie ulicznej - co pan/i sądzi o tym, co dzieje się w Ukrainie, bez zawahania odpowiadają: wszystko jest okej.

I mówi tak nawet kobieta, która swoją wypowiedź zaczyna od tego, że w Ukrainie mieszka jej siostra, że się o nią boi, ale... prezydent Rosji Władimir Putin wie, co robi i tak po prostu musi być.

Niezależne media wycofują się z Rosji, zostaje tępa propaganda

Pokłosiem wprowadzenia możliwości karania więzieniem za mówienie prawdy, jest wycofanie się niezależnych, wolnych, zagranicznych mediów z Rosji.

– To ustawodawstwo wydaje się kryminalizować niezależne dziennikarstwo. Nie pozostaje nam nic innego, jak tymczasowo zawiesić pracę wszystkich dziennikarzy BBC News i ich personelu pomocniczego na terenie Federacji Rosyjskiej, podczas gdy my ocenimy pełne konsekwencje tego niepożądanego wydarzenia - powiedział dyrektor generalny BBC Tim Davie.

Za BBC poszły stacja CNN i agencja Bloomberg. Relacje swoich korespondentów zawiesiła także włoska telewizja RAI. Podobnie zachowali się także niemieccy nadawcy - ARD i ZDF. Andrzej Zaucha, wieloletni korespondent rosyjski dla stacji TVN, również opuścił Moskwę.

Kiedy nie ma takich mediów w Rosji, zostaje jedynie tępa propaganda jak Russia Today czy inne twory, które są tubą władzy i przekaźnikiem kłamstw.

Przykładem może być zachowanie prezentera, kiedy rosyjski żołnierz w państwowej ogólnokrajowej telewizji powiedział prawdę o toczącej się wojnie w Ukrainie. – Tam jest wielu ludzi z wojskowym doświadczeniem. Walczyli w Afganistanie, Czeczenii, w Donbasie. To są nasi chłopcy. Również z Ługańska i Doniecka i oni teraz tam giną. A nasz kraj napad... – mówił w telewizji Zwezda rosyjski żołnierz. Słowa o napaści jednak nie padły, bo wojskowy się zawahał, a prowadzący program szybko zorientował się, dokąd ta wypowiedź zmierza.

– Nie! Nie! Nie chcę tego słuchać! – zaczął wykrzykiwać prezenter. I dodał: "Ja wam powiem, co tam nasi chłopcy robią: nasi chłopcy wyrzynają tam faszystów! Są wyzwolicielami i to triumf rosyjskiego oręża i rosyjskiej armii!".

Rosyjska propaganda wykorzystuje do kłamliwego przekazu także rosyjskich influencerów (choć bardziej wykorzystywała, bo teraz dostęp do social mediów w Rosji jest mocno ograniczony). Młodzi ludzie na TikToku bronili inwazji na Ukrainę, wygłaszając dokładnie to samo przemówienie propagandowe. Widać to na poniższym wideo. Kropka w kropkę.

Podporządkowanie sobie telewizji, mediów, sączenie z dnia na dzień jedynego słusznego przekazu - jeśli sytuacja trwa i trwa, kiedyś musi procentować. I teraz, podczas wojny Rosji z Ukrainą procentuje aż nadto. Niewiele osób jest w stanie uwierzyć, że w Ukrainie faktycznie umierają niewinni ludzie, kiedy przekaz idący z góry mówi, że Ukraińcy będą witać żołnierzy-wyzwoleńców kwiatami. Teraz, kiedy niezależne media wycofały się z Rosji, a social media coraz bardziej kuleją, propagandowy przekaz będzie coraz silniejszy.

Jednak, jak można przeczytać w "1984" George'a Orwella, "Nic nie było twoje oprócz tych kilku centymetrów sześciennych zamkniętych pod czaszką". I w tym jedyna nadzieja.