"Na twarzach uchodźców, którym pomagamy, nie szukajmy radości". Trauma wojenna działa jak zamrażacz

Agnieszka Miastowska
Tuż za naszą granicą od kilkunastu dni rozgrywają się sceny, o których nie sądziliśmy, że w XXI wieku są możliwe. Do Polski trafiają miliony osób dotkniętych traumą wojenną, których zachowania możemy często nie rozumieć. My sami także doświadczamy traumy — budząc się codziennie w rzeczywistości napięcia, strachu i niepewności o kolejny dzień. O tym, czym jest trauma wojenna dla ludzi z obydwu stron polsko-ukraińskiej granicy rozmawiam z psychotraumatologiem Izabelą Trybus.
Uchodźcy z Ukrainy nie będą okazywać radości za pomoc. Tak działa trauma wojenna Fot. East News/LOUISA GOULIAMAKI

Wszyscy doświadczamy traumy

Izabela Trybus jest psychoterapeutką psychoanalityczną, specjalizuje się w pracy z pacjentami dotkniętymi traumą. Przez ostatnie pół roku współpracuje z Grupą Granica i aktywistami pomagającymi na granicy polsko-białoruskiej.
Czy my teraz przeżywamy traumę?


To, z czym mamy teraz do czynienia, to zdarzenie traumatyczne. Sytuacja traumatyczna to sytuacja, w której ludzkie życie jest zagrożone. Mamy z tym do czynienia na kilku poziomach – pierwszy dotyczy osób, które były na Ukrainie w czasie wybuchu wojny i tam zostały, druga to osoby, które są już w Polsce, ale doświadczyły traumy w czasie ucieczki – nie wiemy, co dokładnie przeżyły.

Mogą to być osoby, których trauma zaczęła się 24 lutego, ale Ukraina doświadcza wojny od 8 lat. Możemy więc spotkać osoby z doświadczeniem świeżej traumy wojennej, ale także ludzi, którzy żyją straumatyzowani od jakiegoś czasu.

Czym objawia się trauma wojenna?

Osoby, które teraz znajdują się w kraju dotkniętym wojną, doświadczają totalnej utraty
poczucia bezpieczeństwa. To może objawiać się w różny sposób.

Jeśli w danym momencie życia zdarza się wydarzenie tak nagłe i gwałtowne jak wojna, nie reagujemy tylko „tu i teraz”, ale nasza reakcja składa się z wielu czynników – jest składową wszystkich doświadczeń traumatycznych, jakich doświadczyliśmy wcześniej.

Jest także związana z tym, jak my, na podstawowym poziomie definiujemy swój poziom
bezpieczeństwa. Istotna jest też postawa Polski – osoby, które pojechały na granicę zaopiekować się osobami uchodźczymi, muszą mieć świadomość, że ta trauma dotyczy także ich.

Nawet osób, które są bezpieczne w swoich domach, a o wojnie dowiadują się, oglądając telewizję?

Tak, dla wszystkich nas pojawił się także stan zagrożenia – sytuacja w Ukrainie wpłynęła na naszą mentalność. Wiele osób w Polsce boi się, że u nas też będzie wojna. To też może być związane z tym, w jakim stanie psychofizycznym aktualnie jesteśmy. My spotykamy osoby, które doświadczyły traumy wojennej, ale my też możemy doświadczyć w ten sposób traumy.

Wiele osób mówi teraz, że bardzo źle się czuje. Przeżywamy wojnę, chociaż toczy
się ona za naszą granicą.


Tak, wtedy o traumie myślimy szerzej. Nie jako o traumie wojennej, ale jako o doświadczeniu towarzyszącym – sama wiedza o wojnie wpływa na nas traumatogennie. Gdy rozmawiam z osobami mieszkającymi w Polsce, to opowiadają, że ich reakcją na traumę jest poczucie przeciążenia.

Trudno jest im myśleć, skoncentrowanie się na informacjach i wydarzeniach z wojny jest obciążające. Wielu osobom zakłóca to pracę i codzienne funkcjonowanie. Kontakt z traumą przeciąża cały nasz system nerwowy. Bardzo charakterystyczne są też objawy w ciele – nasze ciało jest bardzo mądre i daje sygnały.

Może nas boleć klatka piersiowa, możemy doświadczać kołatania serca, podwyższonego tętna, może nas boleć brzuch. Możemy mieć kłopoty ze snem na różny sposób, doświadczać nadmiernej senności z powodu wielkiego przeciążania albo bezsenności na tle nerwowym, z powodu silnego lęku, rozdrażnienia.

Możemy też reagować płaczem, który trudno uspokoić lub rozdrażnieniem. Te reakcje są naturalną odpowiedzią na silne przeżycie stresu, jakim jest wiadomość o wojnie u sąsiadów. Musimy zdawać sobie sprawę, że przeżywamy to doświadczenie i że jakiś czas będziemy się w taki sposób czuć. Gdy spotykamy się z osobami dotkniętymi wojną bezpośrednio, to te trudne odczucia w nas mogą się kumulować.

Osoby przyjmujące do domu uchodźców mówią o ich skrępowaniu, zdystansowaniu. Niektórzy są rozczarowani, że nie widzą u tych osób radosnej wdzięczności.

Gdy mamy z kontakt z kimś, komu pomagamy, to naturalnym oczekiwaniem jest zobaczenie uśmiechu, usłyszenie słów wdzięczności, spodziewamy się radości u tych
osób. Jednak obcując z osobami uchodźczymi, powinniśmy mieć świadomość, że obcujemy z osobami emocjonalnie zamrożonymi i nie oczekiwać od nich entuzjastycznych reakcji.

Często dzieje się tak, że cały świat zatrzaskuje się wewnątrz osoby uciekającej przed wojną, może być ona rozdrażniona, przerażona, nieufna. Osoby, które chcą pomóc, mogą nie rozumieć, co się dzieje i mieć poczucie winy, że ich pomoc nie jest wystarczająca, skoro nie powoduje gestów radości, wdzięczności. To nie tak.

Niektórzy w domu przeżywają każdy news o wojnie, ale wielu Polaków pojechało na granicę nieść pomoc bezpośrednio.

Taka silna reakcja może mieć związek z tym, że nie chcemy czuć się bezradni. Kiedy działamy, czujemy siłę. Jednakże, kiedy już osoba z Ukrainy znajdzie się pod naszym dachem, możemy poczuć, że ta bezradność wraca, bo to, czego nie możemy zrobić, to cofnąć czasu, aby nasi goście odzyskali swój dom, a wojna się skończyła. Nie warto uzależniać satysfakcji z niesionej pomocy od reakcji drugiej osoby, wtedy możemy jej nie poczuć. Możemy czuć rozczarowanie.

Jak możemy wspierać uchodźców w doświadczeniu traumy?

Gdy będziemy wiedzieć, jak działa trauma, będziemy mieć taką możliwość. Jednak musimy pamiętać, że reakcją na traumę często jest milczenie. Widać to na przykładzie II wojny światowej – osoby, które wtedy doświadczyły traumy, nie opowiadały o tym, co działo się w czasie wojny – musiały zająć się odbudowaniem swojego życia.

Kolejne lata historii po wojnie też były traumatyczne. Dlatego my – jako Polska – dopiero dzisiaj uczymy się rozmawiać o traumie. Dopiero wychodzimy z milczenia, które narzucili na siebie nasi dziadkowie.

Musimy wiedzieć, że wszystko to, co dziś czujemy to naturalne reakcje – rozdrażnienie,
zamrożenie emocjonalnie, lęk. Potrzeba czasu i poczucia bezpieczeństwa, by wyjść z
traumy.

Osoby, które podjęły się opieki nad osobami uchodźczymi, zrobiły pierwszy krok w kierunku ich poczucia bezpieczeństwa – ale to dopiero pierwszy krok. Potrzebny jest czas, by ta osoba mogła się odnaleźć. Reakcją, którą osoby doświadczające traumy podczas wojny w Ukrainie mogły w sobie uruchomić, jest dysocjacja.

Można ją opisać jako: „muszę się odciąć od tego, że stałam kilka godzin na granicy, zmarznięta i głodna z moim przerażonym dzieckiem, z myślą, że mój mąż został na froncie i może zginąć albo widziałam, jak wybucha bomba i giną ludzie”. I zaczyna się proces zamrażania, odcinania od tej okrutnej rzeczywistości. Dopiero pod bezpiecznym dachem będzie czas odtajania.

Poczucie bezpieczeństwa trzeba budować powoli. Wprowadzić przewidywalność i stałość. I gdy sami jako osoby pomagające będziemy rozumieć, co się z nami dzieje, dopiero zrozumiemy, co się dzieje z osobami uchodźczymi. Najpierw musimy zadbać o siebie.

Czy każdy psycholog pomoże osobie dotkniętej traumą wojenną?

Istotne jest, że nie wszyscy psychologowie są zaznajomieni z wiedzą z obszaru pracy z
traumą i ostrą reakcją na stres.

W grupie psychologów i terapeutów też zdarzają się nieprzemyślane porywy serca – wiele osób chce pomagać, ale trzeba mieć na uwadze, że jeżeli niewiele wiemy na temat działania traumy, jej wpływu na układ nerwowy, nie wiemy jakie reakcje są naturalne, to możemy nie być pomocni o tyle, że nie rozpoznamy tego, co nie jest normalne na dany moment i czego nie leczymy.

Chcąc pomóc bez właściwej wiedzy, możemy zaszkodzić i nieintencyjnie, nieświadomie doprowadzić np. do wtórnej traumatyzacji.

Wiele osób dotkniętych traumą, może o niej opowiedzieć dopiero po latach.

Czasami niemożność dotyczy nie tylko wypowiedzenia tego na głos, ale też pamięci. Nasz mózg, układ nerwowy może nas chronić przed nadmiarem negatywnych emocji, jakie przeżyliśmy. Wtedy pamiętamy fragmenty – przypominamy sobie różne wersje, elementy jednej historii. To znamienne dla osób dotkniętych traumą II wojny światowej – często opowiadały różne wersje jednego wydarzenia.

Czy dzisiejsza wojna jak II wojna światowa wróci do ofiar po latach, czy mamy narzędzia, które pomogą im to przepracować?

Na pewno nasza dzisiejsza wiedza jest nieporównywalna do tej, jaką posiadali specjaliści
w czasie II wojny światowej. Dzisiaj mamy przede wszystkim duże grono psychoterapeutów, których kiedyś nie było tak wielu. Mamy dużą wiedzę na temat traum
wojennych i znamy mechanizmy międzypokoleniowego przekazu traumy.

Po II wojnie światowej, jak i przed pojawiały się publikacje dotyczące pracy z traumą wojenną odnoszące się do I wojny światowej i jej wpływu na żołnierzy. Mówiono już i pracowano nad PTDS. Teraz mamy taką przewagę w pracy nad traumą, że psychoterapia jest bardziej dostępna.

Jest dużo mniej wstydu, aby korzystać z tej formy pracy nad wydarzeniami urazowymi, jakich doświadczyliśmy w życiu. Niestety wstyd nadal blokuje przed ujawnieniem swojej krzywdy osoby, które doświadczyły molestowania seksualnego, gwałtu.

Gwałt jest tematem tabu w każdej przestrzeni. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to wojenne doświadczenie wielu kobiet, akt przemocy stosowany wobec kobiet od wieków w czasie konfliktów zbrojnych.

Gwałt to stosowana podczas wojny broń przeciwko ludzkości. Służy temu, aby atakować,
zastraszać i niszczyć społeczeństwa tam, gdzie toczy się wojna.

Aktualnie docierają do nas informacje o kobietach zgwałconych podczas wojny w Ukrainie. Trauma osób zgwałconych podczas działań wojennych jest traumą rozległą, pociągająca za sobą skutki psychiczne, fizyczne, społeczne. Osoby zgwałcone wymagają interwencji medycznej, terapeutycznej oraz dużego wsparcia społeczeństwa, aby np. zdecydować się o domaganie się ukarania zbrodniarzy (często są to gwałty zbiorowe) przed Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze.

Wstyd jaki odczuwają osoby, które doświadczyły tego rodzaju brutalności, powoduje, że potrafią milczeć o tym, co się wydarzyło długie lata. W Polsce aktualnie powstaje projekt "Dla Życia po traumie wojennej", w którym biorę udział, angażując się w pomoc psychoterapeutyczną.

Chcemy stworzyć takie środowisko, aby każda osoba, która doświadczyła tortur, gwałtu podczas wojny mogła skorzystać z pomocy, jak tylko się na nią zdecyduje.

Kluczowa w walce ze skutkami traumy, której doświadczamy wszyscy, jest rozmowa.

Jeśli będziemy rozmawiać o traumie, wydarzeniach, jakich doświadczyły osoby podczas wojny, może jeżeli ludzie będą chcieli o tym rozmawiać, w mniejszych czy większych grupach, to uda się zapobiec pojawieniu się stresu pourazowego, czyli głębszego zaburzenia, które zostawia trwalsze ślady w naszej psychice.

Ważne, by w szkołach nauczyciele rozmawiali z uczniami, warto by do tych rozmów
zaprosili rodziców – nie chodzi o to, by jako eksperci o tym rozmawiali, ale żeby byli
dla siebie wsparciem. Wszelkie grupy wsparcia są nam teraz potrzebne, żeby ze sobą być i żeby rozumieć różnorodność reakcji na traumę. Bycie razem daje przestrzeń na to, by trauma się zmetabolizowała w kontakcie społecznym.

Chociaż będą także osoby, które grupie pomimo różnych prób pomocy nie będą
się czuły bezpieczne, bo w swoim życiu nie doświadczyły wsparcia ze stron drugiej osoby w czasie negatywnych wydarzeń. Pytajmy naszych znajomych o to, jak się czują w tej sytuacji, czego potrzebują.

Czy traumę ucieczki z domu dotkniętego wojną można przepracować całkowicie –
zapomnieć o niej?


Ślad zostanie zawsze, ale to nie musi być ślad głębokiej blizny a wyleczonej rany. Trauma ucieczki to też nie jest uniwersalne doznanie dla każdego, kto przeżył ucieczkę – jedna osoba mogła stracić kogoś w czasie ostrzeliwań, kobieta mogła zostać zgwałcona, dziecko pozostawione przez rodziców – to są różne doświadczenia z podobnej przestrzeni.

Każdą z tych traum leczy się indywidualnie, jest nadzieja na to, że można z nią żyć, ale
końcowego efektu leczenia nigdy nie przewidzimy w stu procentach. Dzisiaj, gdy
doświadczenie wojny dla tych osób jest żywe, to jeszcze nie czas na leczenie. To moment na zaopiekowanie się tymi osobami zadbanie o nie i o siebie na najbardziej podstawowym poziomie naszego ciała i naszych emocji.

My żyjący w Polsce możemy doświadczać przeciążenia informacyjnego związanego z
wojną. Jeśli trudno nam się od tego oderwać, to umówmy się sami ze sobą, że informacje czytamy tylko raz dziennie z jednego konkretnego źródła.

Znajdźmy czas, który poświęcamy tylko sobie – to może być spokojny posiłek razem z bliskimi. Zajmijmy się odpoczynkiem poprzez zajęcia manualne, fizyczne – jak wyjście na
łono natury, spacer w czasie wiosny. Znajdźmy takie podstawowe rzeczy, które lubimy, które pozwolą nam być tu i teraz.

A czy powinniśmy udać się do specjalisty, jeśli nie radzimy sobie z tą sytuacją? Powiem szczerze – ja chociaż słucham i piszę o wojnie każdego dnia, nie czuję się przeciążona – to normalne?

Tak, bo to dotyczy pani zawodu. Ze względu na niego pani już ma wyrobione te mechanizmy selekcji informacji, w przeciwnym razie te informacje, by panią zalały.
Chociaż może być pani sprawna w czasie pisania newsów w pracy, ale w czasie spotkania z przyjaciółką, która jest załamana tą sytuacją i w pani może coś pęknąć. I to będzie normalna reakcja.

Każdy z nas ma obszar, w którym może czuć grunt pod nogami. Dla kogoś to może być
praca, dla kogoś dom, relacje – jeśli mamy coś stałego, czego możemy się uchwycić,
musimy pamiętać, że to jest w naszym życiu i da nam bezpieczeństwo. Musimy rozumieć, że w jednym sektorze naszego życia możemy czuć się pewnie, a w drugim czuć zagubienie. Tak działa nasz mózg w czasie traumy i ostrej reakcji na stres.

Wydarzenia związane z wojną pewnie odbiją się szczególnie na dzieciach.

Dzieci mogą mieć kłopoty z nauką, ponieważ mogą doświadczać problemów z koncentracją, skupieniem. Dlatego rodzice i nauczyciele muszą zaakceptować, że dzieci mogą mieć takie trudności. Nie warto naciskać na naukę, ale skupić się na zajęciach relaksujących, ruchowych, zabawie.

Kiedy udać się do specjalisty? Co jest znakiem, że sobie z traumą nie radzimy?

Do specjalisty dobrze się udać wtedy, kiedy czujemy, że sami już nie możemy się uspokoić. Kiedy bezsenność trwa kilka nocy, kiedy dręczą nasz koszmary. Jeżeli uczucia, jakie przeżywamy, destabilizują w dłuższym okresie nasze życie: zaczynamy zaniedbywać swoją pracę, codzienne obowiązki.

Warto również skorzystać z profesjonalnej pomocy, kiedy coś niepokojącego dzieje się z naszymi bliskimi, dziećmi, jak również naszymi gośćmi. Doświadczenie traumy nakłada nam się na wszystkie inne wcześniejsze doświadczenia urazowe. Terapeuta może pomóc nam zrozumieć, że część naszych reakcji jest z tu i teraz, a część może być związana z wcześniejszymi traumami, które do tej pory pozostawały nieprzepracowane.

Czasami wystarczy kilka spotkań z terapeutą, by zrozumieć, jak działa trauma i które nasze reakcje są normalne – wielu osobom wydaje się, że „zwariowały”, bo ich reakcje na wojnę są tak silne. Kluczowe jest zrozumienie, co przeżywamy i że to w pełni normalne. To w końcu reakcja na ludobójstwo. Musimy mieć siłę, by szukać wsparcia w rodzinie, przyjaciołach i potem specjalistach.
Czytaj także: Dramat rodziny uchodźców. 12-letnia dziewczynka musi wrócić z Polski do Ukrainy