"New York Times" ocenił Kaczyńskiego. A tak wcześniej prezes PiS interesował się sprawami Ukrainy
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
- W 2013 roku Jarosław Kaczyński wystąpił na Majdanie. – Kiedy patrzę na te wielkie tłumy, na tę ogromną demonstrację, to jestem pewien, że zwyciężycie, że Ukraina będzie w UE. Wy jesteście potrzebni Europie. Pamiętajcie o tym – przemawiał.
- Donald Tusk, ówczesny premier, dziękował prezesowi PiS za wystąpienie w Kijowie. Po aneksji Krymu widać było jeden głos polskich polityków w sprawie Ukrainy.
- Za rządów PiS odżyły trudne kwestie historyczne. Co wtedy mówił Jarosław Kaczyński?
"New York Times" przedstawił Jarosława Kaczyńskiego jako samotnika i osobę rzadko wypowiadającą się publicznie, w większości ograniczającą się do spotkań za zamkniętymi drzwiami z wiernymi partii i wywiadów z lojalnymi mediami".
Pisząc o jego zaskakującej wizycie w Kijowie wspomniał m.in., że w grudniu prezes PiS potępił Unię Europejską jako kierowaną przez Niemców 'IV Rzeszę', a teraz przyjął nieprawdopodobną nową rolę: sztandarowego nosiciela europejskiej solidarności w obronie Ukrainy i demokratycznych wartości. "NYT" uznał, że motywy jego podróży do Kijowa nie są jasne. Zauważył też, że na początku inwazji Rosji na Ukrainę Jarosław Kaczyński wykazywał niewielkie zainteresowanie Ukrainą i nie zabierał głosu.
Czytaj także: O prezesie PiS napisał "The New York Times". Kaczyński nie będzie zachwycony
Faktycznie, zbyt wielu wypowiedzi prezesa PiS na temat Ukrainy z tego okresu nie ma. W ogóle przy ważnych w ostatnich miesiącach wydarzeniach, nie raz już wracało pytanie "gdzie jest Kaczyński".
– Ukraina musi być ocalona, bo to jest interes odnoszący się zarówno do sytuacji strategicznej Polski i innych krajów tej części Europy, ale to jest coś więcej. To jest kwestia obowiązywania w skali globalnej prawa międzynarodowego – powiedział tylko po spotkaniu BBN, tuż przed rosyjską inwazją.
Wcześniej, w wywiadzie dla PAP mówił jeszcze o perspektywie rosyjskiej agresji: – To byłoby coś niesłychanie poważnego i trudno powiedzieć, jak będzie świat wyglądał po takiej agresji, jeśli by do niej doszło i oczywiście, jak by to wyglądało w sensie walk, przebiegu militarnego, przebiegu całego tego konfliktu.
Powiedział też, że "czym bardziej zdecydowana jest postawa Zachodu, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo wybuchu wojny".
A w grudniu, gdy wszyscy już zastanawiali się, czy rosyjskie wojska uderzą, PiS gościł w Warszawie eurosceptyków i zwolenników Władimira Putina z Marine Le Pen na czele.
Czytaj także: PiS spotkał się ze skrajną europejską prawicą. Pokazano zdjęcia z Kaczyńskim
Dziś, jak wiemy, Jarosław Kaczyński zaangażował się w sprawy Ukrainy tak, że nie tylko pojechał do Kijowa, ale swoim pomysłem misji pokojowej NATO wprawił w konsternację wielu na świecie. Wywołał też spekulacje w komentarzach, że pojechał tam, bo prezydent Wołodymyr Zełenski wspomniał katastrofę smoleńską. Albo po prostu – w nawiązaniu do wizyty w Gruzji Lecha Kaczyńskiego, na którą już nie raz się powoływał.
Ale jak było wcześniej? Czy w sprawy Ukrainy był zaangażowany tak, jak jego brat?
Kaczyński przemówił na Majdanie
Lech Kaczyński był w Ukrainie dziewięć razy, jeszcze zanim został prezydentem był w Kijowie podczas Pomarańczowej Rewolucji. Poruszał trudne tematy historyczne, ale też usilnie zabiegał o przybliżenie Ukrainy do UE i NATO. – Myślę, że damy w Europie przykład, jakie mogą być relacje między dwoma bliskimi sobie narodami, nawet jeżeli jeden jest w Unii, a drugi nie – deklarował w 2007 roku.
Jarosław Kaczyński, który – jak sami możemy obserwować – rzadko wyjeżdża za granicę, był w Ukrainie w 2013 roku, gdy Ukraińcy przeciwstawili się prorosyjskiemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi. PiS jeszcze wtedy nie był u władzy. Ale, co ciekawe, gdy Kaczyński był premierem, sam w 2006 roku spotkał się z Janukowyczem, wówczas szefem rządu, a po spotkaniu mówił o "nowym otwarciu w relacjach między Polską i Ukrainą". – Stosunki między Ukrainą a Polską zawsze były i pozostaną stosunkami strategicznymi – oświadczył zaś Janukowycz.
Po inwazji Rosji na Ukrainę, na Twitterze przypomniano zdjęcie z tamtego spotkania.
Ale wracając do 2013 roku. Kaczyński razem z politykami PO pojawił się na Majdanie i przemówił do Ukraińców, zapewniając ich o wsparciu Polski dla ich unijnych aspiracji. Był witany bardzo entuzjastycznie.
"Chcemy kontynuować dzieło mojego brata"
– Kiedy patrzę na te wielkie tłumy, na tę ogromną demonstrację, to jestem pewien, że zwyciężycie, że Ukraina będzie w UE. Weszliście już na tę drogę! Wy jesteście potrzebni Europie. Pamiętajcie o tym. To nie jest tylko tak, że wy potrzebujecie Europy. Europa, Unia, potrzebuje Ukrainy! – krzyczał do tłumów.
Przemawiał, że UE będzie silniejsza i będzie więcej znaczyć, jeśli Ukraina będzie jej członkiem. – Razem będą nasze dwa wielkie narody, polski i ukraiński. To jest bardzo, bardzo ważne dla naszej przyszłości. Właśnie w tym kierunku w swojej polityce szedł mój brat, prezydent Lech Kaczyński, który zginął w Smoleńsku. I my, i ja, idziemy tą samą drogą i będziemy iść dalej – deklarował.
W rozmowie z dziennikarzami też podkreślał: – Chcemy kontynuować to wszystko, co było dziełem mojego świętej pamięci brata, prezydenta Rzeczpospolitej, który prowadził politykę, zmierzającą do tego, żeby ta część Europy była razem z UE i mogła się integrować w tej wielkiej całości, jaką jest Europa.
Przypomniał jeszcze wiersz Tarasa Szewczenki, ukraińskiego wieszcza narodowego, który napisał, że "ci, którzy nie chcą wolnej Ukrainy, nigdy nie zostaną zbawieni". "Sława Ukrainie" - zakończył przemówienie Kaczyński.
Zgoda Tusk-Kaczyński
Niezwykłe z dzisiejszej perspektywy było to, co zadziało się po aneksji Krymu w lutym 2014 roku. Kaczyński bił brawo Donaldowi Tuskowi, ówczesnemu premierowi, gdy ten w Sejmie mówił o konieczności sankcji. Gościł też w Kancelarii Premiera. "W kancelarii premiera pojawił się dawno nie widziany tam Jarosław Kaczyński. Jak mówił po spotkaniu, siły polityczne w Polsce są bliskie jedności w sprawie Ukrainy" – komentowały media.
"Tusk i Kaczyński jednym głosem w sprawie Ukrainy" – pisała "Polityka".
Zresztą już po wystąpieniu Kaczyńskiego na Majdanie, Tusk dziękował mu za to. "Polacy powinni być zjednoczeni w sprawie Ukrainy. Dziękuję za wspólny i mocny głos w Kijowie Jacka Protasiewicza i Jarosława Kaczyńskiego” – napisał na Twitterze.
Narracja zgody i jedności wkrótce jednak się zmieniła. – Jednym z odpowiedzialnych za to, co dzisiaj się dzieje na Ukrainie, jest Donald Tusk. Powinien działać w tych sprawach zdecydowanie i nie dawać Putinowi żadnych sygnałów, że w Unii Europejskiej wszyscy w gruncie rzeczy chcą przymknąć oczy na to, co się dzieje – stwierdził już w kwietniu 2014 roku Kaczyński.
W 2015 roku PiS wygrał wybory, narracja antytuskowa i szukanie jego związków z Putinem trwa do dziś. Ale w 2014 roku PiS przegrał wybory samorządowe i tu również pojawił się wątek ukraiński.
"Gdyby nie wojna na Ukrainie, wygralibyśmy i wybory europejskie, i samorządowe - powiedział Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem do "Do Rzeczy".
Trudne sprawy historyczne
Wiadomo też, że za rządów PiS odżyły trudne kwestie historyczne między Polską a Ukrainą.
"Wspieramy niepodległość Ukrainy, rozwój demokracji w tym kraju, jednak nie zrezygnujemy z upominania się o prawdę" - powiedział Jarosław Kaczyński w 2017 roku w rozmowie z "Gazetą Polską". Wspomniał o "poziomie ignorowania przez władze w Kijowie spraw związanych z ludobójstwem dokonanym na naszych obywatelach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej".
"Jakiś czas temu długo rozmawiałem z [ówczesnym -red.] prezydentem Poroszenką i powiedziałem mu wprost: z Banderą do Europy nie wejdziecie, trzeba wybrać - albo integracja z Zachodem i odrzucenie tradycji UPA, albo Wschód i wszystko, co się z nim wiąże" – stwierdził też Kaczyński.
W wywiadzie dla "Do Rzeczy" w 2017 roku mówił z kolei: "Prawo i Sprawiedliwość dąży w swojej polityce zagranicznej do zacieśnienia relacji z Ukrainą. Plany napotykają jednak na trudności. Największą z nich jest skłonność naszych sąsiadów do budowania swojej tożsamości na kulcie zbrodniarzy odpowiadających za ludobójstwo dokonane na Polakach. Nie może być na to zgody".
Tak wyglądały relacje prezesa PiS z Ukrainą.