Ruszył proces oskarżonego o zabójstwo Adamowicza. "Stefan W. nie reaguje. Siedzi bez ruchu"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- 28 marca rozpoczęła się pierwsza rozprawa w procesie Stefana W., oskarżonego o zabójstwo Pawła Adamowicza.
- Początek procesu to także koniec trwającego ponad 3 lata śledztwa.
- W poniedziałek w sądzie ze Stefanem W. nie było żadnego kontaktu: nie ruszał się i nie odpowiadał na pytania.
W poniedziałek rozpoczęła się pierwsza rozprawa w procesie Stefana W., oskarżonego o zabójstwo Pawła Adamowicza. Po trwającym blisko trzy lata śledztwie 30-letni dzisiaj W. w końcu zasiadł na ławie oskarżonych. Pierwsza rozprawa odbyła się w największej sali gdańskiego sądu – ze szklaną klatką dla najgroźniejszych przestępców.
Oświadczenie wdowy i milczenie
Dwie godziny przed rozpoczęciem rozprawy Magdalena Adamowicz, wdowa po zamordowanym prezydencie Gdańska, poinformowała w mediach społecznościowych, że nie da rady pojawić się w sądzie. "Rozpoczęcie procesu zabójcy mojego męża otwiera na nowo jeszcze niezagojone rany. Nie jestem gotowa spojrzeć na człowieka, który nieodwracalnie zmienił życie moje oraz moich córek" – tłumaczyła.
Adamowicz zwróciła się także do mediów. "Proszę wszystkie media oraz przedstawicieli opinii publicznej o uszanowanie prywatności mojej, a przede wszystkim moich bliskich w tym niełatwym dla nas czasie. Jednocześnie dziękuję za ogrom wsparcia oraz ciepłe słowa płynące w naszą stronę od wszystkich ludzi dobrej woli" - czytamy.
Wdowa po prezydencie przyznała też, że liczy na to, że sądowi uda się ustalić, jakimi motywami kierował się Stefan W. "Wszyscy chcemy wiedzieć, dlaczego doszło do tej tragedii" – stwierdziła.
W pierwszym dniu procesu sądowi nie udało się jednak praktycznie nic. Jak poinformował reporter RMF FM, na sali rozpraw oskarżony był jak posąg: w ogóle się nie ruszał. Nie odpowiadał też na zadawane pytania przez sędziego. Również Marcin Kminkowski, obrońca Stefana W., przekazał w sądzie, że nie może porozumieć się ze swoim klientem. Sąd zarządził 10-minutową przerwę i – mimo dalszego milczenia oskarżonego – zdecydował się rozpocząć proces.
"Sąd próbuje odebrać dane oskarżonego, sąd pyta oskarżonego "Czy pan nas słyszy" Stefan W. nie reaguje. Siedzi bez ruchu, w milczeniu" - relacjonował dziennikarz RMF FM Kuba Kaługa.
Szokujące zeznania Stefana W.
Na sali odczytano złożone wcześniej wyjaśnienia Stefana W. Są szokujące. W. twierdzi bowiem, że nie zabił prezydenta Gdańska, a całe oskarżenie oparto na fałszywych zeznaniach i opiniach. Stefan W. miał też grozić, że zabije inne osoby, jeśli trafi na oddział zamknięty.
W wyjaśnieniach pojawiły się ponadto wątki polityczne. Stefan W. był w przeszłości karany za serię napadów na banki, był też związany z trójmiejskim gangiem "Zachara". Krytykował również wymiar sprawiedliwości i stwierdził, że "klawisze" namawiali go na głosowanie na PO, ale on głosował na PiS. Mówił, że miał też zostać pobity. Służbę więzienną miał ponadto poinformować, że planuje zamach w Galerii Bałtyckiej, ale został wówczas wyśmiany.
W jego zeznaniach pojawił się także… minister sprawiedliwości. Stefan W. miał bowiem liczyć, że Zbigniew Ziobro zrobi porządek w całym systemie sprawiedliwości. Na pytanie śledczych, czy zabójstwo miało mieć związek z polityką, W. miał odpowiedzieć: "Tak".
"Stefan W. twierdzi, że był wielokrotnie wykorzystywany seksualnie, w tym za pieniądze. 'Byliśmy biedni, oni bogaci'. Jak wyjaśniał Stefan W. matka miała brać pieniądze za wykorzystywanie go i dzielić się z rodzeństwem i nie zgłaszać na policję. Jeden ze sprawców miał okazać się policjantem, na którego W. trafił później przy sprawie napadów na banki" - relacjonował zeznania W. dziennikarz Kuba Kaługa.
Swoje wyjaśnienia podpisał tak: "więzień polityczny Stefan W.".
Brat Adamowicza: "Udaje"
Z bratem zamordowanego prezydenta Gdańska rozmawiał "Fakt". Padło m.in. pytanie, czy spojrzał w oczy zabójcy swojego brata. Piotr Adamowicz odpowiedział, że ich spojrzenia skrzyżowały się. – Poczułem ulgę, gdy go zobaczyłem, że wreszcie mam to już za sobą. Poczułem ulgę, że on jest już przed sądem – stwierdził.
Zdaniem Piotra Adamowicza Stefan W. "udaje, bo chce wykazać, że biegli pomylili się w jego ocenie". Jak już informowaliśmy w naTemat.pl, aż trzy zespoły biegłych zajmowały się stanem poczytalności Stefana W. Dwa pierwsze wydały dwie odmienne opinie, dlatego trzeba było powołać trzeci zespół. Za trzecim razem psychiatrzy stwierdzili, że W. miał częściową poczytalność podczas popełnienia zbrodni, dzięki czemu mógł stanąć przed sądem.
Kolejne posiedzenia sadu zaplanowano na 7 kwietnia.
Zabójstwo Pawła Adamowicza
Do zamachu na Pawła Adamowicza doszło 13 stycznia 2019 roku podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Stefan W. wszedł na scenę na Targu Węglowym i trzykrotnie ugodził nożem prezydenta Gdańska. Ciosy trafiły w serce i brzuch. Samorządowiec trafił do szpitala, gdzie dobę później zmarł. Przez kilkadziesiąt sekund po ataku 27-letni wówczas W. przechadzał się po scenie i krzyczał, że "za rządów PO siedział przez kilka lat na niewinność".
W grudniu ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wysłała do sądu akt oskarżenia. W. odpowie za zabójstwo w zamiarze bezpośrednim, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie oraz za zmuszanie innej osoby do określonego zachowania.
Gdańska prokuratura uważa, że "obu przestępstw oskarżony dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa, a w chwili ich popełnienia miał ograniczoną poczytalność". Za zabójstwo prezydenta Gdańska Stefanowi W. grozi dożywocie. Stwierdzona przez biegłych ograniczona poczytalność może jednak wpłynąć na zmniejszenie kary. Sąd może – choć nie musi – orzec o nadzwyczajnym złagodzeniu kary.