Kaczyński forsuje teorię o zamachu w Smoleńsku, rodzinom ofiar brak słów. "Nie ma na to dowodów"

Katarzyna Zuchowicz
06 kwietnia 2022, 14:22 • 1 minuta czytania
Jarosław Kaczyński nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku był zamach. Stwierdził też, że kolejne dokumenty w śledztwie, do których ma dostęp jako osoba pokrzywdzona, uzupełniły ostatnie luki w wiedzy o przebiegu katastrofy smoleńskiej. Wydaje się, że do tych samych dokumentów mają dostęp również rodziny innych ofiar. Tyle że one na ogół są przekonane, że w śledztwie nic się nie zmieniło. – Minęło 12 lat i wiadomo tyle, co było na początku – słyszę.
"Nie mam wątpliwości, że to był zamach" – powiedział o katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński. Fot. Jan BIELECKI/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.


Mam wrażenie, że gdy cytuję słowa Jarosława Kaczyńskiego niektórym rodzinom ofiar, słyszę w telefonie głęboki oddech.

– Trudno jest to komentować. Może pan Jarosław ma jakieś informacje, których my nie mamy. Dla mnie to bardzo trudny temat, coraz trudniej jest znieść ten nasz ból, bo minęło 12 lat i dziś wiadomo tyle, co na początku. Przed każdą rocznicą, gdy wznawiane są informacje na temat katastrofy smoleńskiej, jest nam bardzo ciężko, bardzo trudno jest nawet o tym mówić – mówi bliska osoba jednego z polityków, których zginął w katastrofie.

Kaczyński: Nie mam wątpliwości, że to zamach

Trudno powiedzieć, czy Jarosław Kaczyński ma jakieś dodatkowe informacje, które każą mu nie mieć wątpliwości, że to był zamach. Teoria forsowana przez Antoniego Macierewicza przygasła kilka miesięcy temu i nagle odżyła w ostatnich tygodniach.

1 kwietnia w Polskim Radiu prezes PiS otwarcie stwierdził, że nie ma wątpliwości, że to był zamach.

"My w tej chwili już naprawdę bardzo dużo wiemy, co się naprawdę stało na lotnisku smoleńskim. Nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach, natomiast jesteśmy w sensie procesowym w trochę trudniejszej sytuacji - wyraźnie trudniejszej - ale mam nadzieję będziemy je poprawiać i finał będzie pewnie właśnie taki".Jarosław Kaczyńskiprezes PiS w Polskie Radio

4 kwietnia powtórzył to w tygodniku "Sieci". Powołując się na dokumenty, do których ma dostęp jako osoba pokrzywdzona, Jarosław Kaczyński wspomniał o uzupełnieniu luk w wiedzy na temat katastrofy smoleńskiej. "Pozwoliły złożyć wszystkie elementy w jeden spójny i przekonujący obraz" – powiedział. I jeszcze raz powtórzył, że nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, a decyzja musiała zapaść na szczycie Kremla.

– To pada tylko z ust Jarosława Kaczyńskiego, my nie mamy żadnej informacji na ten temat. Ja dowiaduję się o tym z mediów – słyszę.

Na jakich dokumentach oparł się Kaczyński

Wydaje się, że wszystkie rodziny ofiar, jako osoby pokrzywdzone, powinny mieć dostęp do tych samych dokumentów ze śledztwa co Jarosław Kaczyński.

– Tak, mamy dostęp do dokumentów. Nawet wczoraj, podczas spotkania rodzin z prokuratorami, zespół prokuratorów bardzo podkreślał, że każdy z nas może z tych dokumentów korzystać. Że prokuratorzy nas zapraszają i ze wszystkich sił będą ułatwiać dostęp do tych materiałów. Premier Jarosław Kaczyński ma taki sam status jak my – reaguje w rozmowie z naTemat Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie, wiceministrze kultury.

Rozumiem, że pan premier Kaczyński opiera się na dokumentach, które nam też są dostępne, a nie na materiałach wywiadowczych, czy innych utajnionych. Może należałoby zwrócić się do niego z pytaniem, chociaż może to jest bardziej nasza rola, a nie dziennikarzy, o konkretne materiały, dzięki którym zyskał spójny obraz. Ja póki co takiego obrazu nie mam.Magdalena Mertawdowa po Tomaszu Mercie

Chyba większość go nie ma i zadaje podobne pytania.

Wdowa po Tomaszu Mercie opowiada nam, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej na bieżąco otrzymują informacje od prokuratury co do podejmowanych przez nią czynności i dokumentów. Cały czas dostają też informacje o robionych ekspertyzach, które na razie nie są jeszcze kompletne.

– Dostajemy informacje, które mówią o przesłuchaniach ekspertów bądź o decyzji dotyczącej pozyskania dodatkowych ekspertyz. Nie przedstawiają one jednak tych ekspertyz, tylko informują, że prokuratura zdecydowała się wystąpić o dodatkową, uzupełniającą ekspertyzę. Należałoby potem przejrzeć te ekspertyzy, myślę, że to z nich mogą wynikać takie, a nie inne wnioski – mówi.

Ona tych ekspertyz jeszcze nie czytała, odłożyła to do czasu, gdy będą kompletne. – Bo prokuratura wyznacza kolejne terminy, przedłużając czas pracy ekspertów, na bieżąco informuje, czego jeszcze brakuje, jakie wyznaczyła terminy na uzupełnienia, ale jeszcze nie ma kompletu – tłumaczy.

Wniosek Jarosława Kaczyńskiego już jednak jest. Zdecydowany, nie wiadomo, na czym oparty i oburzający niejedną rodzinę ofiar katastrofy smoleńskiej.

Nie ma dowodów na teorię Kaczyńskiego

Małgorzata Rybicka, wdowa po pośle Aramie Rybickim, zastrzega, że nie chce rozmawiać o kolejnej rocznicy katastrofy, bo już wiele razy wypowiadała się na ten temat. Chciałaby  też zakończyć etap trudnej żałoby i skupić się na pomocy osobom potrzebującym – od 30 lat prowadzi Stowarzyszenie Pomocy Osobom Autystycznym, teraz doszła pomoc uchodźcom z Ukrainy.

Uważa, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej do swoich celów politycznych. Jego słowa o zamachu uznaje za całkowicie niewiarygodne. – Wszyscy pokrzywdzeni mają wgląd w wyniki śledztwa. Ciągle, bez końca, dostajemy kolejne dokumenty, z których nic nie wynika. Kolejne lata śledztwa prokuratorskiego nie przyniosły żadnych nowych konkluzji. Nie ma dowodów na to, że to był zamach – mówi tylko.

Wskazuje, że wyniki komisji Jerzego Millera nie zostały zakwestionowane, ani nie udało się potwierdzić tezy Jarosława Kaczyńskiego o zamachu.  

– Efektem działań prokuratury jest wyłącznie wydawanie publicznych pieniędzy i przedłużanie śledztwa na kolejne lata. Mój pełnomocnik był wczoraj na spotkaniu rodzin, które utraciły swoich bliskich w katastrofie smoleńskiej. Nic nowego nie zostało przedstawione. Gdyby nie wiązało się to z dużymi kosztami emocjonalnymi dla rodzin i finansowymi prowadzenia śledztwa dla podatników, to należałoby słowa Jarosława Kaczyńskiego całkowicie zignorować jako wypowiedzi kompletnie nieodpowiedzialnego człowieka – mówi. 

W spotkaniu rodzin z prokuraturą wzięło udział wiele osób. – Mam wrażenie, że był niemal komplet. Spotkanie na pewno odbywało się w atmosferze smutku po śmierci prokuratora Marka Pasionka, którego odejście jest ciosem i dla nas, i dla zespołu. Chyba było podyktowane chęcią zapewnienia nas, że śmierć pana prokuratora nie przerwie prac i podjętych przez niego inicjatyw, że prokurator ma godnych następców. Oprócz tego było to standardowe spotkanie. Prokuratura wskazywała, jakie czynności wykonała, jakie planuje, jakie są w trakcie – mówi Magdalena Merta.

Nikt nie słyszał, by padły tam słowa o jakimś przełomie.

Jak ustaliła PAP w Prokuraturze Krajowej, śledczy poinformowali, że nie zakończyli jeszcze gromadzenia dowodów i nie wykluczają żadnej hipotezy śledczej. Informację przekazały m.in. prawicowe portale.

Skąd Kaczyński czerpał wiedzę

– Prokuratura mówi, że nie ma niczego nowego i żadnego przełomu w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej - powiedziała także w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 przewodnicząca Inicjatywy Polska Barbara Nowacka. Jej zdaniem, większość rodzin, bez względu na poglądy, jest głęboko oburzona tym, jak rocznica katastrofy smoleńskiej wykorzystywana jest do celów politycznych.

Zastanawiała się też, skąd Kaczyński czerpie wiedzę na ten temat i stwierdziła, że "zachodzi obawa, że czerpie ją z raportu Antoniego Macierewicza, który został napisany na zlecenie pana Kaczyńskiego".

Raport został opublikowany rok temu.

Czytaj także: Podkomisja Macierewicza wreszcie opublikowała raport! "Olbrzymi wybuch, który zabił polską elitę"

Wypowiedzi Kaczyńskiego poruszyły także Joannę Racewicz, która w katastrofie smoleńskiej straciła syna.

"Naprawdę 'nie mamy wątpliwości, że to był zamach'? Ma pan odwagę, panie prezesie, powiedzieć to w oczy mojemu synowi? Wyryć adnotację na grobie jego taty? Taką - jak to nazwać - polityczną erratę? Dwanaście lat później paliwo z lotniczych baków jest dawno przeterminowane i zwietrzałe. Polityczne najwyraźniej wciąż nie" - zareagowała na instagramie.

Dziennikarka podkreśliła też, że każdy ma prawo do swojego bólu.

"Nie rozstrzygam, czyj większy. Czy bardziej boli strata męża, ojca, syna, brata, żony, mamy, córki, siostry, czy bratowej. Każdy jednak powinien mieć szansę, żeby znaleźć spokój. A w tej historii nie ma ani spokoju, ani ciszy, ani prywatności. Prawdy też nie. Walec puszczony w ruch dla chwilowego zysku znów przejedzie przez życie. Bez pytania, czy mu wolno".Joanna Racewiczfragment wpisu na instagramie

Czytaj także: Racewicz zareagowała na słowa Kaczyńskiego. "Ma pan odwagę powiedzieć to w oczy mojemu synowi?"

Magdalena Merta podkreśla jeszcze, że nie wierzy w żadne deklaracje rosyjskie. – Myślę, że Rosjanom nie należy wierzyć i już. Wszystko jedno co mówią – mówi.

Ale dodaje: – Jest mi obojętne, jak dużo ludzi dojdzie do wniosku, że Smoleńsk nie był wypadkiem, bo przejrzało na oczy z powodu wojny. Prawda nie podlega plebiscytom. To nie jest tak, że od tego, ile osób w daną rzecz wierzy, zależy to, co się stało naprawdę. Prawda jest prawdą, niezależnie od tego, czy ludzie w nią wierzą, czy nie.