Wielkie święto na PGE Narodowym. Powrót radości po trudnym czasie pandemii COVID-19

Maciej Piasecki
02 maja 2022, 08:17 • 1 minuta czytania
Komplet kibiców na trybunach i walka o trofeum Fortuna Pucharu Polski. Drugiego maja na murawie PGE Narodowego im. Kazimierza Górskiego zmierzą się Raków Częstochowa z Lechem Poznań. To będzie święto piłki nożnej i symboliczny powrót do normalności po dwóch latach ograniczeń związanych z pandemią COVID-19.
Raków Częstochowa będzie bronił zdobytego przed rokiem trofeum. Wicemistrzowie Polski zmierzą się z Lechem Poznań. Fot. Beata Zawadzka/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Raków Częstochowa nie miał szczęścia do swojego wielkiego, ubiegłorocznego sukcesu. Wicemistrzowie Polski swój finał o krajowy puchar wygrali bowiem przy pustych trybunach.


Dokładnie drugiego maja 2021 roku na murawie Areny Lublin rewelacyjnie spisujący się zespół spod Jasnej Góry ograł (2:1) pierwszoligową Arkę Gdynia. Konieczności jakie nosiły ze sobą obostrzenia związane z pandemią COVID-19 były wówczas oczywiste. 

Radość z maseczką na twarzy

Trafienia Iviego Lopez oraz Davida Tijanicia dały radość i pozwoliły zapomnieć o tym, że piłka nożna - podobnie jak inne sporty - funkcjonowały, ale bez publiczności. Kibice mogli emocjonować się wynikiem i sportową walką z perspektywy telewizora. Niestety z konieczności zabrakło ich na stadionowych krzesełkach, jako najważniejszego elementu, spoglądając przez względy samego widowiska.

Puchar Polski w ostatnich dwóch edycjach nie miał szczęścia do możliwości wpuszczania na trybuny kibiców. Z tego też względu czasowo walka o krajowe trofeum wyniosła się z Warszawy, opuszczając kultowe już majowe spotkania piłkarskie w stolicy.

Nie ujmując przy tym niczego Lublinowi, w końcu tam właśnie zwyciężył zarówno Raków, jak i Cracovia Kraków w 2020 roku. Krakowianie ogrywając Lechię Gdańsk (3:2) również nie mogli liczyć na pełne trybuny. Ale kibice byli, w grupie około 3500. Wydawało się, że później będzie normalniej. Ale nie było, bo świat czekała jeszcze kolejna fala koronawirusa.

Szpital Narodowy

Warto również pamiętać, że PGE Narodowy im. Kazimierza Górskiego w trakcie pandemii spełniał funkcję największego szpitala tymczasowego w kraju. Początkowo wydawało się, że ze względu na wzrost zakażeń koronawirusem w Polsce zagrożony może być nawet mecz eliminacji MŚ 2022 Polaków z Węgrami.

Spotkanie udało się jednak rozegrać w Warszawie i dopiero po nim ściągnięto murawę i ponownie zdecydowano, że obiekt zostanie przeznaczony dla ratowania życia chorych. Wcześniej szpital tymczasowy funkcjonował na stadionie przez siedem miesięcy, przyjmując prawie 2000 pacjentów. Oficjalnie został zamknięty w połowie maja 2021 roku.

Zobacz także: Skandal na PGE Narodowym w trakcie meczu. Kibice wtargnęli do szpitala covidowego

Z tego też względu Polski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję, że pojedynek barażowy o mundial nie zostanie rozegrany w stolicy. Biało-Czerwoni pod wodzą trenera Czesława Michniewicza musieli przenieść się na Stadion Śląski.

Huczny baraż na Śląskim

Covidowe realia zupełnie inaczej wyglądają w 2022 roku. Z Chin napływają co prawda nowe, niepokojące wieści o ew. scenariuszach powrotu pandemii. W świecie sportu zniesiono jednak w ostatnich miesiącach niemal wszystkie obostrzenia, pozwalając kibicom uwierzyć w normalność.

Zobacz także: Bitwa o Kraków na remis. Wisła coraz bliżej katastrofy, niezwykle cenna wygrana beniaminka

"Do 1 marca organizator imprezy na obiektach sportowych (zarówno na otwartym powietrzu, jak i w pomieszczeniu) mógł udostępnić publiczności nie więcej niż 30 procent liczby miejsc, a w przypadku braku wyznaczonych miejsc na widowni – zapełnić trybuny przy zachowaniu odległości 1,5 m pomiędzy widzami. Do limitu nie byli wliczani widzowie w pełni zaszczepieni przeciwko koronawirusowi. Od 1 marca szczepienie (lub jego brak) czy status ozdrowieńca nie będą już miały znaczenia – stadiony i hale będą mogły być wypełnione w komplecie, przy czym w halach wciąż obowiązywać będzie nakaz noszenia maseczek." - ogłoszono pod koniec lutego, m.in. za pośrednictwem strony Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Nieco ponad miesiąc później na Stadionie Śląskim odbył się mecz barażowy, w którym reprezentacja Polski zdobyła bilety na mundial w Katarze. Biało-Czerwoni zwyciężyli (2:0), a trybuny chorzowskiego giganta szczelnie wypełniły się kibicami wspierającymi Roberta Lewandowskiego i jego kolegów.

Gigantyczne zainteresowanie finałem

Powtórkę obrazków ze Śląskiego, tylko z nieco większą paletą barw niż tylko narodowe biało-czerwone, będziemy mieć podczas poniedziałkowego finału PP. PGE Narodowy ma tego dnia pomieścić co najmniej 46 tysięcy kibiców. Tyle wejściówek zostało już na pewno sprzedanych przed dniem meczowym.

Tym samym może zostać pobity rekord liczby osób, które na trybunach warszawskiego obiektu będą świadkami finałowej batalii o krajowe trofeum. Dotychczas najwięcej ludzi oglądało w 2016 roku mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa. Wówczas stanęło na 48,5 tysiąca kibiców. W przypadku rywalizacji Rakowa z Kolejorzem, niewykluczona jest dodatkowa pula wejściówek na tzw. sektory neutralne, co może jeszcze podbić liczbę obecnych podczas poniedziałkowego finału.

Zobacz także: Poznaliśmy pierwszego beniaminka PKO Ekstraklasy. Duży sukces byłego reprezentanta Polski

Dodatkowo warto podkreślić, że szczególny wymiar ma tak duże zainteresowanie meczem w Warszawie bez udziału miejscowej drużyny.

Oba kluby miały do dyspozycji po 10 000 wejściówek. Ostatecznie zapotrzebowanie wzrosło po stronie poznańskiej i częstochowskiej do granic około 16 tysięcy biletów. Pozostałe miejsca należą do kibiców neutralnych, którzy przyjdą na PGE Narodowy zobaczyć starcie dwóch aktualnie najlepszych - według tabeli - drużyn grających w PKO Ekstraklasie.

Raków chce po raz drugi z rzędu sięgnąć po zwycięstwo, wysyłając jasny sygnał w stronę największego przeciwnika - na ostatniej prostej w walce o mistrzostwo Polski. Zupełnie inne plany mają podopieczni trenera Macieja Skorży. Lech obchodzi stulecie klubu a na wygraną w PP czeka od 2009 roku. Poznaniacy z pewnością będą chcieli udowododnić swoją wyższość nad rywalem z Częstochowy.

Pamiętając o bezpieczeństwie

Powrót do normalności to również okazja do tego, żeby pamiętać o trosce o innych oraz samych nas. Trudno jest obecnie twierdzić, że pandemia została odwołana na zawsze. Brak obostrzeń względem sytuacji w kraju nie powinien usypiać czujności.

Obecne realia są bowiem czymś w rodzaju nagrody za długie miesiące wyczekiwania na możliwość pojawienia się na trybunach stadionów czy hal sportowych, spragnionych emocji kibiców. Gorąca atmosfera podczas finału PP w Warszawie może być wizytówką z obrazkami, które błyskawicznie obiegną sportowe media podczas majówkowego weekendu.

Procent zaszczepienia społeczeństwa jest na przyzwoitym, ale wciąż niewystarczającym poziomie, żeby można było tak po prostu bagatelizować własne zdrowie. Z tego też względu chociażby w/w historia zmieniających się realiów finałów PP ostatnich, pandemicznych lat, powinna być lekcją na dziś i na jutro.

A wszystko po to, żeby móc przy kolejnej edycji ponownie wspominać o sportowej normalności, bez konieczności kolejnych powrotów. Z na nowo "otwieranymi" trybunami.

Czytaj także: https://natemat.pl/410428,boniek-docenil-rakow-czestochowa-przed-finalem-pucharu-polski