Real Madryt - specjalista od Ligi Mistrzów. Dlaczego Królewscy mają patent na wygrywanie?
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
To była jedna z najbardziej zwariowanych edycji Ligi Mistrzów dla piłkarzy Realu Madryt. Królewscy od samego początku musieli udowadniać, że życie bez Cristiano Ronaldo w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach piłkarskich - naprawdę istnieje.
Portugalczyka co prawda nie było już w klubie od 2018 roku, ale właśnie koniec sezonu 2017/18 wyznaczał datę zdobycia ostatniego Pucharu Europy przez klub ze stolicy Hiszpanii. Gdyby spoglądać tylko na jednostki i daty, minionego lata Real musiał się martwić wyprowadzką do Paris Saint-Germain swojego wieloletniego kapitana, Sergio Ramosa.
Mało? Do kompletu można dopisać drugiego środkowego obrońcę, również z patentem na wygrywanie, Raphaela Varane'a. Francuz wybrał jednak inny niż paryski kierunek - Manchester United.
Zobacz także: Duża kasa daje duże wyniki? Najdroższe transfery w futbolu i równie wielkie wpadki
Jeśli dołożyć do tego jeszcze wiecznie kontuzjowanego Edena Hazarda, za którego Real zapłacił w 2019 roku horrendalną sumę 119 milionów euro, trudno było znaleźć optymistów marzących o czternastym tytule najlepszej drużyny Europy właśnie w 2022 roku.
Zimny prysznic z Mołdawi
Real zagrał jednak w myśl zasady: Im gorzej, tym lepiej. Królewscy potrafili wdrapać się na szczyt ligi hiszpańskiej, wręcz deklasując największego rywala - FC Barcelonę. Pogrążona w "żałobie" po odejściu Lionela Messiego katalońska drużyna zaczęła nieźle wyglądać dopiero w drugiej części sezonu.
I choć pod wodzą trenera Xaviego FCB wygrała nawet bardzo wyraźnie (4:0) El Clásico, ostatecznie to zespół Carlo Ancelottiego może mówić o udanym sezonie. Za taki trzeba bowiem uznać zdobycie mistrzostwa Hiszpanii - 35 w historii klubu - oraz dotarcie do finału Ligi Mistrzów.
Edycja 2021/22 Champions League nie zaczęła się jednak dla Realu różowo. Madrycki zespół w drugiej kolejce fazy grupowej zaliczył głośną wpadkę na swoim terenie przegrywając (1:2) z... mistrzem Mołdawii.
Sheriff Tyraspol odniósł historyczne zwycięstwo, ale Real potrafił odpowiednio zareagować. Dzisiaj niewielu pamięta, ale wpadka z mołdawskim kopciuszkiem była jedyną utratą punktów w rozgrywkach grupowych. Ostatecznie 15 punktów i pierwsze miejsce przed mistrzem Italii, Interem Mediolan oraz Szachtarem Donieck, przysłoniło mołdawski koszmar.
Najtrudniejsza droga w historii
Wygrana w grupie D okazała się być przekleństwem Królewskich. Losowanie 1/8 finału nie było łaskawe dla Realu, po drugiej stronie stanął bowiem... wspomniany Ramos i paryski miliarder, chcący sięgnąć po Puchar Europy.
Ostatecznie doświadczony obrońca nie zagrał z byłym klubem (kontuzja łydki), a jedynym, który był blisko wyrzucenia Królewskich z rozgrywek, był Kylian Mbappe. Ten sam, który latem miał już "na pewno" przenieść się do Madrytu.
Jak pokazała przyszłość, skończyło się transferowym fiaskiem i awansem Realu. A bohaterem był Francuz, ale po stronie Królewskich - Karim Benzema. Ten sam, który przez wiele lat grał w cieniu słynnego CR7. Przeciwko PSG ustrzelił hattricka, w tym decydujący dublet w ostatnim kwadransie rewanżu.
Real odprawił PSG odwracając niekorzystny wynik z Paryża (0:1) w zaledwie kilka minut. Wiodącą postacią był Benzema, który potrafił w kluczowych momentach dać bezcenne gole dla swojej drużyny.
Jeśli dołożymy do tego utalentowanych graczy młodego pokolenia pokroju Viniciusa Juniora oraz Rodrygo, a całość doprawimy jeszcze doświadczenie w postaci Toniego Kroosa bądź Luki Modricia - można poukładać te najistotniejsze kawałki puzzli Ancelottiego.
Wielki Karim dołożył kolejne kluczowe trafienia w ćwierćfinale, ogrywając (3:1) na Stamford Bridge obrońców tytułu LM.
Chelsea Londyn nacisnęła Real w rewanżu, ale i to nie pomogło. Mając prowadzenie 3:0 na terenie Królewskich angielski team nie wytrzymał do końca spotkania. Do szczęścia londyńczykom zbrakło nieco ponad dziesięciu minut. Real ponownie zaczarował, a gola dającego dogrywkę zdobył wspomniany przedstawiciel młodego pokolenia - Rodrygo.
Asysta? To już sprawka małego-wielkiego Chorwata. Modrić zewnętrzną częścią stopy zagrał tak, jakby wielu nie zagrało nawet z tzw. stojącej piłki. A gola zamykającego "zwycięskie" - bo dające awans do półfinału - 2:3, zdobył oczywiście Benzema.
Real nie przegrywa finałów
Druga okazja do meczu z angielskim gigantem nadarzyła się w najlepszej czwórce LM. Real trafił na Manchester City, który ostatecznie został mistrzem Anglii w sezonie 2021/22. Zanim się to jednak stało, The Citizens musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę braku awansu do finału Champions League. Dlaczego? Bo Real ponownie odrobił straty w rewanżu.
W pierwszym meczu półfinałowym kibice zobaczyli aż siedem goli, co łącznie dało jednobramkowe zwycięstwo (4:3) piłkarzom z Manchesteru. Zaliczka kiepska biorąc pod uwagę przebieg meczu i liczbę sytuacji, w których nieźle nagimnastykować musiał się Thibaut Courtois. Belg to zresztą człowiek, który dołożył kilka ciężkich cegieł pod fundamenty obecności Realu w majowym finale.
O nieśmiertelności drużyny z Madrytu w tegorocznej edycji LM The Citizens przekonali się w ciągu dwóch minut rewanżu w Hiszpanii. Rodrygo dwukrotnie skarcił - wchodząc jako rezerwowy - będących o krok od finału Anglików.
Zanim drużyna trenera Josepa Guardioli zdołała się na dobre przebudzić, sprawę awansu zamknął w dogrywce - a jakżeby inaczej - Benzema. Stało się jasne, że 15 gol Francuza w tej edycji, będzie kluczem do ósmego finału Realu w Champions League.
Po reformie rozgrywek z sezonu 1992/93 wcześniejsze siedem z udziałem Królewskich kończyło się takim samym scenariuszem - klub z Madrytu sięgał po trofeum.
Czytaj także: Real Madryt znów to zrobił. Królewscy wrócili z zaświatów i zagrają w finale Ligi Mistrzów
Benzema w drodze po Złotą Piłkę?
Co jest ważniejsze w drużynie z Madrytu, doświadczenie czy młodość? Wydaje się, że kluczowe jest jednak to pierwsze, spoglądając chociażby na stabilność drugiej linii. Wśród pomocników w rewanżowym meczu półfinałowym z City po stronie Realu zobaczyliśmy tercet: Modrić-Kroos-Casemiro. Dokładnie to samo trio w 2018 roku sięgało z klubem po zwycięstwo w Lidze Mistrzów, stanowiąc boiskową drugą linię w finale z Liverpoolem.
Okraszając zespół takimi talentami jak Vinicius Jr. czy Rodrygo, wypełniając lukę po Ramosie zdolnym Ederem Militao, czy dając swobodę w drugiej linii Eduardo Camavindze, Real ma przed sobą przyszłość.
Czytaj także: Benzema - wielki piłkarz z bogatą kartoteką. Sekstaśmy i skandale w drodze po Złotą Piłkę?
Kropką jest Benzema, który niezależnie od rozstrzygnięć finału, ma przed sobą jeszcze szansę na obronę tytułu mistrzów świata podczas zamykającego rok mundialu w Katarze. To może być 12 miesięcy należące do pana Karima, który rok zamknie ze Złotą Piłką w gablocie.
Francuz już zrównał się w liczbie goli (86) w historii LM z Robertem Lewandowskim.
Droga Realu Madryt do finału LM
- Inter Mediolan - RM 0:1 (Rodrygo 89)
- RM - Szeriff Tyraspol 1:2 (Benzema 65)
- Szachtar Donieck - RM 0:5 (Krywcow-gol samobójczy 37; Vinicius Jr. 51, 56; Rodrygo 65; Benzema 90+1)
- RM - Szachtar Donieck 2:1 (Benzema 14, 61)
- Szeriff Tyraspol - RM 0:3 (Alaba 30; Kroos 45+1; Benzema 55)
- Inter Mediolan - RM 2:0 (Kross 17; Asensio 79)
- Paris Saint-Germain - RM 1:0
- RM - Paris Saint-Germain 3:1 (Benzema 61, 76, 78)
- Chelsea Londyn - RM 1:3 (Benzema 21, 24, 46)
- RM - Chelsea Londyn 2:3 pd. (Rodrygo 80; Benzema 96)
- Manchester City - RM 4:3 (Benzema 33, 82; Vinicius Jr. 55)
- RM - Manchester City 3:1 (Rodrigo 90, 90+1; Benzema 95)
Bilans meczów: 8 zwycięstw, 0 remisów, 4 porażki. Gole: 28-14.
Real w finałowym meczu zagra z Liverpoolem w sobotę 28 maja. Na Stade de France w Saint-Denis pod Paryżem dojdzie do powtórki finału z 2018 roku w Kijowie. Dla trenera Ancelottiego będzie to piąty finał w karierze, nikt w historii nie ma na koncie więcej.
Za to dla Juergena Kloppa z LFC będzie to wyborna okazja, by wziąć rewanż za tamtą pamiętną porażkę w finale (1:3) na Stadionie Olimpijskim w Kijowie.
To było ostatnie zwycięstwo Realu oraz sam udział w finale LM. A kiedy madrycki klub przegrał, spoglądając na historię Pucharu Europy? Był to rok 1980. Na francuskim Parc des Princes skończyło się na skromnej, ale znaczącej przegranej 0:1. Po puchar sięgnął... Liverpool FC.
Czytaj także: https://natemat.pl/412192,jak-bedzie-wygladac-liga-mistrzow-po-rewolucji