Maszyna grająca lepiej niż The Beatles. Klopp i jego Liverpool żądni rewanżu na Realu
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Jürgen Klopp przenosząc się z Niemiec do Anglii w 2015 roku tak naprawdę niewiele ryzykował. Właściwie zyskać mogły obie strony. Szkoleniowiec pod względem wygranych finałów - które nie były jego specjalnością, tak jak chociażby w przypadku Jose Mourinho.
Niemiec decydujące mecze głównie przegrywał, jak chociażby ten w 2013 roku, kiedy "polskie trio" tj. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek - nie sięgnęło po triumf w Lidze Mistrzów. Wówczas lepszy okazał się być Bayern Monachium (1:2), dając BVB surową lekcję doświadczenia w grze o najwyższą stawkę.
Lekcję, z której Klopp wyciągnął sporo na przyszłość.
Klopp po rozstaniu z Borussią Dortmund, już jako szkoleniowiec Liverpoolu, w pierwszym sezonie swojej pracy zameldował się w europejskim finale. Klub z miasta The Beatles trafił jednak na ekspertów w dziedzinie zwycięstw w Lidze Europy. Dokładnie 18 maja 2016 roku hiszpańska Sevilla zwyciężyła, a puchar w górę wniósł m.in. Grzegorz Krychowiak.
Tamten finałowy mecz w Bazylei był jednak symbolicznym zakończeniem "starego Liverpoolu" i otworzeniem czasów, w których The Reds regularnie zaczęli meldować się zarówno w bitwach na szczycie Premier League, jak i w równie ważnej Champions League.
Czytaj również: Czy mistrz Polski zagra w Lidze Mistrzów? Nie mamy dobrych wiadomości dla Lecha Poznań
A sam Klopp potwierdził, że LFC nie podjął ryzyka, decydując się na uśmiechniętego Niemca. Do słynnego brytyjskiego ośrodka portowego dopłynęły zarówno krajowe, jak i europejskie trofea. Nieco zakurzona gablota z klubowymi pucharami, została uzupełniona. Po 30 latach
Pięć lat i trzy finały
W czym tkwi sekret Kloppa? Wydaje się, że to kwestia mentalnego obudowania drużyny, która wraz ze swoim charyzmatycznym trenerem tworzy piłkarską rodzinę. Nie jest to żaden frazes, Niemiec ma po prostu taką naturę.
To samo można było zresztą zaobserwować w Dortmundzie, czy jeszcze wcześniej - podczas pracy w FSV Mainz. Niemiecki kopciuszek prezentuje się przy BVB i LFC najmniej efektownie, ale również tam Klopp potrafił zjednać sobie ludzi, którzy później chcieli iść za nim w ogień.
Mając solidny fundament Klopp w Liverpoolu dostał też dużo cierpliwości ze strony ludzi zarządzających klubem. Były trudne momenty, bo wyścig o prymat w Anglii opiera się w głównej mierze na tym, jak dużo zer po przecinku znajduje się na koncie właściciela.
Liverpool rozpoczął jednak pogoń, odłączając się od sporego peletonu. Aktualnie najgroźniejszym rywalem jest Manchester City. Drużyna prowadzona przez Josepa Guardiolę sięgnęła nawet po kolejny tytuł mistrzowski (2022), ale jej marzenia konsekwentnie realizuje od pięciu lat zespół Kloppa.
The Citizens nie potrafią bowiem zdobyć upragnionego Pucharu Europy. W finale Ligi Mistrzów Liverpool będzie za to po raz trzeci za kadencji szalonego Niemca. W 2022 roku na Stade de France z szansami na swój siódmy triumf w historii klubu.
Pół miliarda na transfery
Liverpool w definicji Kloppa to przede wszystkim intensywność. Zimna kalkulacja przegrywa z ofensywnym stylem, który kreuje bohaterów pokroju Mohameda Salaha czy Sadio Mane.
Do tego trzeba dołożyć tych, którzy są za plecami ofensywy, ale potrafią równie wiele. Trudno sobie wyobrazić bardziej nowoczesnego obrońcę niż Trent Alexander-Arnold. Kolejnym nieoczywistym piłkarzem, o dużym znaczeniu dla LFC jest Fabinho.
A kiedy zaczyna brakować czegoś w drugiej linii, są jeszcze dwie wieloletnie polisy ubezpieczeniowe - stoper Virgil van Dijk oraz bramkarz Alisson.
Tego ostatniego Klopp wyciągnął do Liverpoolu po niezwykle bolesnym finale Ligi Mistrzów w Kijowie z 2018 roku. Anglicy przegrali wówczas z Realem Madryt (1:3). To był zły dzień, w którym nic nie mogło się udać LFC. Od kontuzji Salaha do fatalnego występu bramkarza Lorisa Kariusa. I między innymi dlatego pojawił się Alisson, wyciągnięty z ogranego wcześniej półfinalisty, AS Romy.
Drogę z Rzymu do Liverpoolu przebył też - tylko rok wcześniej - Salah. Dołóżmy jeszcze Southampton z którego wyciągnięto van Dijka (w 2018 roku) i Mane (2016). Fabinho (2018) przyjechał do Kloppa prosto z AS Monaco.
To ciekawi piłkarze sprowadzeni z nieoczywistych kierunków stworzyli drużynę. Ale wszystko kosztuje. Transfermarkt.pl podaje, że za transfery LFC w czasach Kloppa trzeba było bardzo słono zapłacić. Kwota wykracza ponad 530 milionów euro.
Uśmiech podszyty geniuszem
Liverpool w finałach o Puchar Europy był dziewięciokrotnie w swojej historii. Wygrywał w latach 1977, 1978, 1981, 1984, 2005 i 2019. Ten ostatni triumf na madryckim stadionie Wanda Metropolitano nad dobrze znanym z krajowego podwórka - Tottenhamem.
- Zakwalifikowanie się do finału w każdej dyscyplinie sportowej na świecie jest sporym sukcesem, ale ostatecznie zwycięzca może być tylko jeden i trzeba być na to przygotowanym. Może trzeba się tego nauczyć, może ja musiałem się tego nauczyć i zajęło mi to trochę dłużej. Może musiałem dłużej przygotowywać drużyny i tym podobne - przyznał na konferencji przed finałem A.D. 2022 Klopp.
Mo Salah mówi o zemście na Realu za porażkę w Kijowie. To tylko pokazuje, jak bardzo LFC chce ograć utytułowanego przeciwnika.
Czytaj również: Liverpool zatopił Żółtą Łódź Podwodną i ma finał Ligi Mistrzów. Pięć minut geniuszu The Reds
Klopp jest za to na minusie pod względem wygranych do porażek w finałach LM. Przegrał we wspominanych barwach Dortmundu (2013) i LFC (2018), dokładając sukces rok później w Madrycie (2019).
- Jeśli mam być w stu procentach szczery, to nie mogę się doczekać podróży tam, i to nie dlatego, że myślę sobie: „To Real Madryt, dokopmy im” czy coś w tym stylu, wcale. Zdaję sobie sprawę, jak trudny to będzie mecz. Po prostu sama możliwość powrotu to dla mnie coś wyjątkowego - przyznał z uśmiechem Klopp podczas spotkania z mediami przed finałem.
Niemiec choć nie zdobył tytułu w Anglii, został wybrany najlepszym trenerem sezonu 2021/22 w Premier League. W paryskim finale stanie naprzeciwko Carlo Ancelottiego. Włoch po raz piąty (2003, 2005, 2007, 2014, 2022) awansował do gry o Puchar Europy - jako pierwszy w historii. A brał też udział w walce o najważniejsze klubowe trofeum Starego Kontynentu jako zawodnik, w barwach AC Milan - w 1988 i 1990 roku.
Carletto w czerwcu skończy 62 lata. Klopp w tym samym miesiącu - choć sześć dni później - będzie obchodził 54 urodziny. A do rekordu Włocha brakuje mu "tylko" dwóch finałów.
- Mój angielski nie jest wystarczająco dobry, bym znalazł odpowiednie słowa na wyrażenie szacunku do niego. Dla mnie Carlo jest jednym z najbardziej utytułowanych menedżerów na świecie, a do tego jest też wzorem do naśladowania jeśli chodzi o to, jak radzi sobie z tym sukcesem - przyznał Klopp mówiąc o szacunku do Ancelottiego.
Znając jednak styl Niemca, uśmiech zniknie z pierwszym gwizdkiem finału. I choć banan na twarzy będzie pojawiał się przy nadarzających się okazjach, bo Klopp z futbolu czerpie niezmiennie dużo frajdy, to generalnie - będzie na poważnie.
Z niezmienną chęcią dążenia do zwycięstw, które nakręcają jego zespoły.
Czytaj także: https://natemat.pl/412192,jak-bedzie-wygladac-liga-mistrzow-po-rewolucji