Lewicka: PiS się odkleił. Najwyrazistszym tego symbolem jest Jarosław Kaczyński
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Znaków na niebie i ziemi jest jednak więcej niż jeden Siarka. Jest też Cieślak, człowiek, który zwalnia jednym telefonem za obrazę swojego i partii majestatu.
Jest Karczewski, który potrafi tanio kupić masło, gdy tymczasem my, łamagi, kupujemy drogo. Karczewski zna też człowieka, któremu skorygowano wzrost raty kredytu. Kim on jest? Nie wiadomo. Ale każdy chciałby być nim – każdy, kto ma kredyt.
Jest Gryglas, który wprawdzie do Sejmu się nie załapał, ale partia nie pozwoliła mu zginąć, więc uspokaja ludność miast i wsi przed sezonem grzewczym, że „nawet jeśli mielibyśmy trochę pomarznąć, to warto. To cena wolności”.
Czytaj także: Lewicka: "Naprzód, do zwycięstwa!" – zakrzyknął Kaczyński. A co robi opozycja?
Szkoda tylko, że PiS tak się efektywnie zajmował polskim górnictwem, że rozstanie z ruskim węglem ma oznaczać okutanie się narodu w grube swetry. A może – tu skromnie podpowiadam – wprowadzić kartki na węgiel? Wprowadzenie kartek na cukier w 1976 roku (słynna epoka Gierka, do której na konwencji w Markach prezes PiS-u dwukrotnie się odwoływał na zasadzie porównawczej, gdyż czasy jego młodości silnie organizują mu wyobraźnię, ten sam centralizm, ten sam zamordyzm) było początkiem końca peerelowskiej gospodarki, a ta obecna, prowadzona przez Mateusza Morawieckiego, też pięknie już charczy i ledwo dyszy.
Byłaby zatem powtórka z rozrywki, a prezes wszak lubi wracać do przeszłości, zwłaszcza w rozwiązaniach ustrojowo-systemowych.
Widać, że ludzie władzy mają nadzwyczaj dobre samopoczucie i kompletny brak zrozumienia dla obecnej sytuacji. Nic w tym w sumie dziwnego nie ma, świat jest przecież dla ludzi władzy „organizowany” – widzieliśmy to w Sochaczewie, gdzie partyjny instruktor pobudzał tłum do entuzjazmu. Dzięki temu wchodzący na salę (a może zstępujący z niebios?) Jarosław Kaczyński słyszy miarowo skandowane swoje imię (JA-RO-SŁAW!) i nabiera przekonania, że suweren jest nim zachwycony, jemu wdzięczny dozgonnie za wyświadczone dobro i wszystko jest w najlepszym porządku na tym najlepszym z możliwych światów.
Po takim spektaklu wraca się do Warszawy podbudowanym i jeszcze bardziej oderwanym od prawdziwej rzeczywistości. Rząd się przecież wyżywi! – jak to mawiał Jerzy Urban, będący na co dzień i od święta nieocenioną dla PiS-u inspiracją w myśli i czynie propagandowym.
Stąd i alienacja PiS-u sukcesywnie postępuje, nowogrodzki matriks wciąga niczym bagno. Chyba już nawet technolodzy kampanii, ci świetni fachowcy, których tajniki pracy poznajemy dzięki publikacji zawartości skrzynki mailowej Michała Dworczyka, uwierzyli w siebie i w partię.
W jej rządy do 2031 roku, a może i dłużej. W teflonowość swego ugrupowania. W skuteczność plugawych metod antagonizowania społeczeństwa.
Otóż, fakt, twardy elektorat trzyma się twardo. Tyle że twardym elektoratem nie wygrywa się wyborów.
Czytaj także: Lewicka: Nie liczcie na Andrzeja Dudę! On był, jest i będzie wiernym synem PiS-u
I jeszcze rzeczywistość ma to do siebie, że lubi polityków doganiać. Czasem dzieje się tak, że nie sposób już wszystkiego wytłumaczyć „winą Tuska”, trudno przykryć mgłą smoleńską, nie daje się zakrzyczeć na wiecach.
Postawione wioski potiomkinowskie rozpadają się na naszych oczach, trawa pomalowana na zielono blaknie. W ulubionym przez prezesa PRL-u (musi mu się wydawać ten system atrakcyjny, bo pozwalał utrzymać władzę przez ponad cztery dekady) tak to właśnie szło: od dekompozycji gospodarki centralnie sterowanej do dekompozycji ustroju, który nie był w stanie zapewnić ludziom ani chleba, ani ciastek, ani majtek, ani w ogóle niczego, chyba że ocet.
Mimo to PiS wciąż nastawia nam tę samą płytę, sam się przy okazji zaczadzając opowieścią o rzekomych sukcesach. Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. Umarło sto tysięcy Polaków na COVID-19? Być może, ale „nikt nie umierał na ulicach”, a tak generalnie, to według prezesa, „daliśmy radę”.
Ceny szaleją? Spokojnie, Morawiecki uspokaja w Olkuszu, że inflacja „za kilka miesięcy znajdzie się w trendzie spadkowym”. Odetchnęli Państwo z ulgą? Premier zapewne, bo w stosownym czasie ulokował własny majątek w państwowych obligacjach, zabezpieczając go przed inflacją.
Benzyna droga? Jacek Sasin mówi, że w innych europejskich krajach droższa, tylko nie podaje, jaka jest tam, gdzie drożej, przeciętna pensja, i czy przez przypadek nie wyższa niż w Polsce. Tak to się pozytywnie ze wszech miar kręci.
Tymczasem w magazynie „Kuchnia” znajduję tekst „Kuchnia antyinflacyjna. Przepisy na smaczne obiady do 10 zł”. W PRL-u były „Przepisy kulinarne dla oszczędnych gospodyń” Jadwigi Łukasiak i seria poradników z lat 40., np. „Sto potraw z ziemniaków” (byle nie z młodych, bo drogie). Teraz można wrócić do dawnych patentów. Może i rząd wyda stosowny okólnik, jak się wyżywić i ogrzać w 2022 za tracącą z dnia na dzień na wartości pensję?
Czytaj także: Lewicka: Ziobro, czyli jak zero może trząść całym krajem. Historia tragiczna
PiS się odkleił. Najwyrazistszym symbolem tego odklejenia jest Jarosław Kaczyński, mówiący, że „Polacy powinni uczynić wszystko jako obywatele, jako wyborcy, by ten rząd mógł kontynuować swoją misję”. I że – jeśli tylko politycy PiS-u wyklarują społeczeństwu, jak wielkie sukcesy za tym rządem stoją – to „ludzie będą wiedzieć, że nigdy żaden rząd nie uczynił dla Polski tyle, co my!”.
PiS ma nowe hasło: „Dobry rząd na trudne czasy”. Pod takim hasłem będzie się PiS spotykał z Polakami. Rafał Bochenek tłumaczy, że gdyby nie rząd PiS-u, to żyłoby się nam jeszcze gorzej. Co ciekawe, także Adam Glapiński rzekł przed paroma dniami, że „jest właściwym prezesem na takie trudne czasy”…
Halo, tu Ziemia, tu Ziemia!