Warszawiacy przerażeni odgłosami strzałów z karabinu. Okazało się, że to tylko... film
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- W nocy z czwartku na piątek (24 czerwca) z zajezdni MZA przy ul. Redutowej w Warszawie dobiegały strzały jak z "karabinu maszynowego"
- Warszawiacy i warszawianki bali się i nie mogli spać
- Potem wyszło na jaw, że to dźwięki z planu zdjęciowego. Kręcono wówczas film pt. "Dzień Matki"
Strzały z karabinu maszynowego w Warszawie
Do redakcji "Gazety Wyborczej" napisał zirytowany czytelnik, który mieszka niedaleko zajezdni przy ul. Redutowej. Dowiadujemy się, że choć autobusy nie parkują już tam od kilku dobrych lat, to spółka wynajmuje teren na ćwiczenia wojskowe czy plany filmowe.
Jednak kilka dni temu hałas dobiegający z tamtego miejsca był tak przeraźliwy, że okoliczni mieszkańcy się obudzili i najedli strachu. "Strzały z karabinu maszynowego słychać było od wieczora do rana (bodajże 4.00). Dźwięk docierał aż pod Wola Park, a z drugiej strony pod Jana Kazimierza. Mieszkańcy ul. Pustola mieli pewnie jeszcze głośniej" – napisał warszawiak.
Kolejny zaniepokojony relacjonował, że serie głośnych strzałów powtarzały się co około 30-40 minut. "Sąsiadka przybiegła z pytaniem, czy to wojna. Akurat udawało mi się zasnąć i budziła mnie kolejna seria" – opisał. Zadzwonił na straż miejską, ale ta odpowiedziała, że nie jest uzbrojona, więc nie może jechać na interwencję, gdzie padają strzały. Został więc telefon na policję.
To odgłosy z planu zdjęciowego zakłócały ciszę nocną
Dopiero funkcjonariusz wyjaśnił mężczyźnie, że to tylko sceny z filmu. Okazało się, że w zajezdni od dwóch tygodni trwają zdjęcia do produkcji Netflixa pt. "Dzień Matki" w reżyserii Mateusza Rakowicza.
Z opisu filmu dowiadujemy się, że to mocna historia bohaterki Niny - żyjącej w ukryciu byłej agentki NATO do zadań specjalnych, która robi wszystko, aby uratować syna porwanego przez bezwzględnych gangsterów.
"Rozumiem, że gdzieś trzeba kręcić filmy i seriale. Jednak można się przestraszyć, słysząc w środku nocy strzały z broni maszynowej w czasach wojny tuż za naszą granicą. Nie mówiąc już o licznie zamieszkujących w okolicy Ukraińcach. Oni musieli być przerażeni" - zwrócił uwagę mieszkaniec Woli. Postanowił zgłosić na komisariat, że zakłócano ciszę nocną.
Adam Stawicki z MZA w rozmowie z gazetą tłumaczy, że wcześniej nie było tego typu skarg. - Producent filmu był zobowiązany do zachowania ciszy nocnej oraz powiadomienia okolicznych mieszkańców o prowadzonych działaniach na terenie zajezdni - wyjaśnia.
Czytaj także: https://natemat.pl/421288,warszawa-miejski-autobus-stanal-w-plomieniach