Lewicka: PiS panicznie boi się, że przegra. Więc zrobi wszystko, by wygrać

Karolina Lewicka
27 czerwca 2022, 10:23 • 1 minuta czytania
Właściwie wszystko już wiadomo. Przyszłoroczna kampania wyborcza PiS-u oprze się na trzech filarach. Pierwszym będzie całkowita delegitymizacja przeciwników politycznych.  Drugim – krucjata przeciwko osobom LGBT. Trzeci zaś filar to straszenie wojną i próba zmilitaryzowania kampanii. Czyli nic nowego pod słońcem. Zapewne będzie tylko intensywniej, dosadniej, jeszcze bardziej kłamliwie, bo kolejna elekcja do parlamentu to przecież dla PiS-u „być” lub „nie być”. 
Lewicka: PiS panicznie boi się, że przegra. Więc zrobi wszystko, by wygrać. fot. Aleksandra Szmigiel-Wisniewska/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Stosunek Jarosława Kaczyńskiego do opozycji jest od lat ugruntowany. Ona mu przeszkadza, ona go irytuje, niekiedy nawet wyprowadza z równowagi. Kaczyński się wciąż na opozycję zżyma. Bo nie uznaje jej za nieodłączny element systemu demokratycznego, lecz za przeszkodę w dziele przejmowania państwa polskiego na własność Nowogrodzkiej.


Opozycja to też zdrajcy – są zwykle nazywani „targowicą”. I tu dochodzimy do opowieści wyborczej, już przez prezesa w głównych wątkach rozprowadzonej. Jeśli opozycja wygra przyszłoroczne wybory, to będzie „Finis Poloniae”, informuje prezes w „Gazecie Polskiej”.

Wtóruje mu, niezawodny jako echo, Mateusz Morawiecki. W Spale wyjaśnił, że Polska może utracić swą suwerenność w wyniku napaści Putina, potężnego kryzysu gospodarczego lub… gdyby PiS przegrało wybory w 2023 roku. „Gdyby do tego doszło, to wtedy zobaczycie Państwo!” – straszy premier.

Czytaj także: Lewicka: PiS się odkleił. Najwyrazistszym tego symbolem jest Jarosław Kaczyński

A zatem, sprawa jest prosta: głosować można tylko na obóz patriotyczny, bo inaczej zabory, okupacja. Opozycja szeroko otworzy drzwi Polski (komu? Berlinowi?), by nas zwasalizowano. I Polski już nie będzie, rozszarpanej przez siły zewnętrznej, przy milczącej aprobacie lub wręcz głośnej zachęcie ze strony opozycji.

Ona tylko czeka, by nas przehandlować, a wcześniej rozkraść, tak jak rozkradała wcześniej, o czym Kaczyński mówił w sobotę w Toruniu: „żyliśmy w kraju rozkradanym na potęgę (…) koalicja PO-PSL była nastawiona na interesy zewnętrzne”.

Jakby tego było mało, to czeka nas jeszcze wojna domowa, do której chce doprowadzić Donald Tusk. O tym prezes mówił w TVP: „ten szok wynikający z utraty władzy (…) doprowadził do jakichś zmian psychicznych i przede wszystkim snucia takich planów, które muszą doprowadzić do niezwykle ostrych konfliktów”. Zatem, drodzy wyborcy, jeśli chcecie mieć święty spokój i wciąż własne państwo, to musicie zagłosować na PiS. Tertium non datur. 

To całkowita delegitymizacja przeciwników politycznych. Ale też – pośrednio – odmawianie obywatelom prawa do zmiany władzy. Bo gdy mówimy im, że jeśli zagłosują na opozycję, to przyłożą rękę do upadku Polski, to szantażujemy ich moralnie. Ma im ręka zadrżeć, gdyby ten ich krzyżyk na liście kandydatów do Sejmu miał powędrować na polityka opozycyjnego.

Czytaj także: Lewicka: "Naprzód, do zwycięstwa!" – zakrzyknął Kaczyński. A co robi opozycja?

Mają tę rękę wówczas cofnąć i postawić krzyżyk tam, gdzie trzeba – przy kandydacie Zjednoczonej Prawicy. Kaczyński rozsadza nam system polityczny od środka. Już nie tylko boisko, na którym gra z PiS-em opozycja jest nierówne. Prezes kwestionuje prawo obecnej opozycji do wygranej.

Jeśli więc w którejś głowie zaszły „zmiany psychiczne”, to raczej nie jest to głowa Tuska lub któregokolwiek z liderów ugrupowań opozycyjnych. To proces przeobrażania się prezesa we władcę autorytarnego postępuje z siłą huraganu. 

Filar drugi, czyli wojna kulturowa, jest testowany od lat, niestety, z powodzeniem. Stąd we Włocławku prezes znów wskoczył na tego konika i szydził z osób transpłciowych: „można mieć takie poglądy, dziwne, co prawda, ja bym to badał, ale można”. Po czym spoglądał na zegarek i ciągnął, że zgodnie z lewicowymi poglądami, „każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że do godziny – jest w tej chwili wpół do szóstej – byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą”. Sala odpowiedziała rechotem.

Nieco wcześniej, przez Warszawę, przeszła Parada Równości. Dla polityków obozu władzy był to coroczny sygnał do rozpoczęcia nagonki na środowisko LGBT i możemy się spodziewać, że będzie ona kontynuowana. Dlaczego?

Musimy tu wrócić do koncepcji neoautorytaryzmu prof. Macieja Gduli (obecnie także polityka Nowej Lewicy), która była efektem jego socjologicznych badań w Miastku, nieujawnionym z nazwy mieście średniej wielkości na Mazowszu.

Czytaj także: "Nie liczcie na Andrzeja Dudę! On był, jest i będzie wiernym synem PiS-u"

Gdula analizował relację między PiS-em a jego wyborcami. Uznał, że obejmowała ona też satysfakcję obywateli, jaką czerpali z pogardliwego traktowania przez PiS elit, mniejszości, uchodźców. PiS nimi pomiatał, ale i jego wyborcy mogli ich, choć zwykle tylko retorycznie, poniżać. To im się podobało, rozsmakowali się w tym.

Tu niezmiennie aktualny jest mechanizm, który w usta księcia Filipa włożył w „Iwonie, księżniczce Burgunda” Witold Gombrowicz: „Żeby poczuć swoją lepszość, trzeba wynaleźć sobie kogoś gorszego”. PiS daje społeczeństwu tych „gorszych”, wskazuje ich palcem, odsądza od czci i wiary, inauguruje festiwal nienawiści. To zawsze działa, karty historii są pełne polowań na czarownice i rozbitych szyb. 

I wreszcie trzeci filar. Tak, wojnę w Ukrainie PiS też spróbuje przerobić na „polityczne złoto”. Nie mogąc zapobiec kryzysowi gospodarczemu, który już nadciąga, będzie nas straszył wojną na naszym terytorium. Potrzeba bezpieczeństwa jest najbardziej podstawową potrzebą każdego człowieka, stąd PiS strasząc, będzie się zarazem prezentował jako jedyny obrońca naszych granic.

Służyć temu będzie uchwalona już ustawa o obronie ojczyzny. PiS będzie powiększał armię lub zapowiadał, że ją powiększy. Będzie kupował, dość przypadkowo, sprzęt wojskowy. Będzie zapoznawał młodzież z bronią, i tak dalej.

Dzięki militaryzacji debaty można się nie zajmować sprawami trudnymi i niewygodnymi (gospodarka), jednocześnie licząc, że wystraszeni Putinem ludzie przymkną oko na drożyznę i wysokość rat kredytu. A zatem szykujcie się Państwo na wojenną narrację. 

PiS panicznie boi się, że przegra. Więc zrobi wszystko, by wygrać. 

Czytaj także: https://natemat.pl/410515,lewicka-pis-powie-nam-ile-mamy-prawo-zarabiac