Chcę pracować 4 dni w tygodniu i mam gdzieś wasze zacietrzewienie. Najwyższy czas na zmiany

Alan Wysocki
13 lipca 2022, 19:04 • 1 minuta czytania
Skróćmy czas pracy do 35 godzin w tygodniu – postuluje Partia Razem. Teraz Donald Tusk zaproponował pilotażowy program 4-dniowego tygodnia pracy. Czy wam się to podoba czy nie, 4-dniowy tydzień pracy to rozwiązanie przyszłości. Ja już do tej zmiany dojrzałem, a wy?

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.

Donald Tusk podczas wystąpienia w Szczecinie zapowiedział przygotowanie pilotażowego programu 4-dniowego tygodnia pracy. Jeszcze wcześniej do skrócenia czasu pracy dążyła Partia Razem. Wówczas politycy ugrupowania zostali okrzyknięci mianem komunistów.


Mam dość pięciodniowego tygodnia pracy. Czas na zmiany

Polska to trzeci najdłużej pracujący naród w Europie. Jak wynika z danych Eurostatu za 2020 rok, średnio pracujemy 40,1 godzin tygodniowo. Dłużej od nas pracują już tylko w Bułgarii i Grecji - kolejno 40,8 i 41,8 godzin.

Rok temu testowano 4-dniowy tydzień pracy w Islandii. Eksperymentem objęto 2,5 tysiąca pracowników ze 100 różnych zakładów pracy. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że byli oni nie tylko tak samo, ale nawet bardziej produktywni.

Ale nie o polityczne przepychanki tu chodzi. I nie o statystykę czy inne badania. Dotychczasowy tryb pracy musi odejść do lamusa. Skończyły się czasy, kiedy słowa ora et labora definiowały nasze społeczeństwo.

Czytaj także: Polska - kraj speców od wojny. Wykupili płyn Lugola i zostali dowódcami polowymi [KOMENTARZ]

Bez względu na to, czy o krótszej pracy mówi Tusk, czy Zandberg, nie obeszło się bez awantury. Zaczęły się standardowe komentarze, że kiedyś to było ciężej i nikt nie narzekał. W ogóle to dup*ch się nam wszystkim poprzewracało. Ach ta roszczeniowa młodzież.

No tak, kiedyś było ciężej. I co? Kiedyś normalne było niewolnictwo, palenie czarownic, bicie uczniów w szkole, praca dzieci, gwałt małżeński oraz harowanie w fabryce 46 godzin tygodniowo. I gwarantuję wam, że cała masa osób narzekała.

Czy to, że kiedyś było ciężej, oznacza, że teraz ma być jeszcze ciężej? Albo tak samo ciężko? Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie: "stary człowiek sadzi drzewo, żeby później młody człowiek mógł się pod nim schronić."

W Polsce stary człowiek okłada młodego kijem, krzyczy o roszczeniowości, wolnym rynku i wzięciu się w garść. Powinniśmy dążyć do tego, żeby każde następne pokolenie miało coraz łatwiej.

Kiedyś poświęcało się dla partii. Teraz poświęca się dla firmy

Ile razy w dyskusji, a właściwie w nawalankach w mediach społecznościowych przewijało się słowo "nierób". Co to w ogóle jest za tekst? Wolę być roszczeniowym nierobem niż 40-latkiem, który całe życie prywatne poświęcił dla "firmy".

Mało mamy przykładów osób w średnim wieku, które "robiły" i teraz nie mają absolutnie żadnego hobby, żadnego zainteresowania, choćby jednego przyjaciela, bo wszystko zostawili dla "firmy"?

Czytaj także: Piekło mężczyzn trwa i ma się dobrze. Oto bat, który ukręciliśmy na siebie sami [FELIETON]

Swoją drogą, nieźle się porobiło w naszym społeczeństwie. Jeszcze nie tak dawno temu poświęcało się "dla partii". Teraz trzeba poświęcać się "dla firmy".

Najpierw skuteczne pranie mózgów przechodzimy w szkole. Tam uczymy się, że mamy nie dyskutować, nie myśleć krytycznie. Potem "wyprani" zostajemy rzuceni na rynek – pochłaniającej całe nasze życie – pracy.

Z jakiej racji nasza praca ma zajmować tyle czasu? Z jakiej racji mamy harować tyle czasu na czyjś projekt. Nie chcę, żeby sensem mojego życia była "firma". Jeszcze żebym miał z tego przynajmniej jakąś gwarancję godnej emerytury.

Kwestia skrócenia czasu pracy to dyskusja o czymś więcej niż o jakiejś propozycji programowej. To dyskusja o podejściu do samego realizowania obowiązków zawodowych.

Tu nie chodzi tylko o czas, w którym pracujemy, ale i o nasze wolne. W ciągu całego tygodnia mamy tylko dwa dni wolnego. To nie wystarczy, żeby odespać, odreagować stres związany z obowiązkami zawodowymi, obniżyć napięcie, zadbać o siebie, by na świeżo wejść w poniedziałek.

Przepracowanie zagraża naszemu zdrowiu

Dwa dni wolnego to tak naprawdę wyścig, którego celem jest jak najszybsze zminimalizowanie szkód związanych z przepracowaniem, by przed poniedziałkiem znów wejść na pełne obroty.

I pisze to osoba, która genialnie gospodaruje swoim czasem. Wstaje wcześnie rano, przygotowuje dokładne plany dnia. Wykorzystuje każdą minutę, jak tylko się da. Ale przy pięciodniowym trybie pracy nie jestem w stanie wystarczająco zadbać o moje podstawowe potrzeby.

Czytaj także: Powiem to, co wielu z was myśli, ale boi się powiedzieć. Wstyd mi za część aktywistów

Ale ja to ja. A co ma powiedzieć osoba, która pracuje w fabryce, na kasie, w szkole, w magazynie, czy za barem? 95 proc. Polaków nie ma szans na pracę, która daje poczucie misji, realizuje i rozwija pasje. Ja ten przywilej mam, dlatego obecny system jeszcze jest dla mnie znośny.

Wszyscy politycy odmieniają słowo rodzina przez wszystkie przypadki. A mało macie dzieci, których rodzice byli nieobecni przez ciężką wymagająca pracę?

Tata, który zap***rza w korpo od 9 do 17, a w nocy z piątku na sobotę odsypia. Mama, która pracuje na zysk prezesa przez 40 godzin w tygodniu, a resztę czasu spędza w kuchni. Brzmi znajomo? Może, zamiast chronić rodzinę przed gejami, ochrońmy rodziny przed przepracowaniem?

Propozycji Donalda Tuska czy Adriana Zandberga nie da się wprowadzić na już. I bardzo dobrze, bo znając obecną jakość tworzenia prawa w Polsce, realizacja idei krótszej pracy skończyłaby się całą masą źle przygotowanych przepisów. Ale na Boga, zacznijmy przynajmniej o tym dyskutować. Nie chcę skończyć jak pokolenie moich rodziców - przepracowanych, nieszczęśliwych trybików w wielkiej korporacyjnej maszynie.

Czytaj także: https://natemat.pl/412099,nie-oddalbym-zycia-za-kraj-bo-za-co-pierwszy-stane-na-granicy-z-niemcami