Kaczyński opowiadał, jak jechał przez gminę Kaczory. Znów obiecywał to, co cztery lata temu

Tomasz Ławnicki
24 lipca 2022, 20:53 • 1 minuta czytania
Jarosław Kaczyński w weekend odwiedził region, gdzie Prawo i Sprawiedliwość notuje raczej kiepskie wyniki. Prezes PiS odbył spotkania w Kórniku, Poznaniu, Gnieźnie i na koniec w Koninie. W tym ostatnim mieście Kaczyński przyznał, co PiS-owi - mimo kolejnych lat u władzy - się nie udaje. Po raz kolejny wrócił do wspomnienia sprzed lat, gdy przejeżdżał przez gminę Kaczory.
Jarosław Kaczyński spędził weekend w Wielkopolsce. Fot. Łukasz Gdak/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Na spotkaniu w Koninie Jarosław Kaczyński obiecał reformę sądownictwa (którą już z kolei?) i zniesienie immunitetów – zarówno parlamentarzystów, jak i sędziów. – Dzieje się wiele rzeczy skandalicznych i nic nie można zrobić – argumentował prezes PiS. Wspomniał przy tym np. o sprawie budowy niby-zamku w Puszczy Noteckiej. Wrócił też do wydarzeń sprzed lat.

– Jak zdarzało mi się w nocy przejeżdżać przez gminę, no..., która - przykro mi to mówić - nazywała się Kaczory (śmiech i oklaski z sali), znaczy - nazywa się tak dalej, to trzeba było zamknąć obieg powietrza w samochodzie, bo taki był zapach. Tam przecież mieszkali ludzie. No i co - przyjechała telewizja, ja nie wiem, czy wśród tych kamer jest TVN, ale TVN chyba nawet przyjechał, to ich "aresztowali", zabrali im kamery (...). No i w gruncie rzeczy nic nie zdziałano – wspominał Jarosław Kaczyński.

Kaczory to miejscowość niedaleko Piły. Mieściła się tam spalarnia odpadów zwierzęcych należąca do wieloletniego senatora, właściciela zakładów mięsnych Henryka Stokłosy. Kontrowersyjny polityk i biznesmen odpowiadał za korupcję, więzienie i bicie pracowników czy wyłudzanie dotacji. Był poszukiwany, aresztowany i skazany w pierwszej instancji, ale ostatecznie został uniewinniony.

– Powtarzam: jawnie na oczach opinii publicznej, nawet przy pokazywaniu przez telewizję, po prostu pewna grupa ludzi może sobie ze wszystkiego kpić. My takiej Polski nie chcemy! – grzmiał w Koninie prezes PiS.

Jarosław Kaczyński przyznał, że mimo siedmiu lat rządów PiS nie poradził sobie z tym zjawiskiem. Prezes partii chyba zapomniał, że jego ugrupowanie wraz z sojusznikami ma w Sejmie większość i może zrobić właściwie wszystko, bo winą za ten stan obarczył opozycję.

A przyznajemy, że do tej pory dzięki, czy z winy opozycji, która gdyby zachowywała się normalnie, to byśmy to przeprowadzili. Nie zdołaliśmy tego zmienić. Ale zdołamy to zmienić w ciągu tego okresu, który jest jeszcze do wyborów, może się uda w jakiejś części, a w szczególności, jeżeli wygramy wybory. Jarosław KaczyńskiPrawo i Sprawiedliwość

Prezes PiS nie po raz pierwszy wspomina o gminie Kaczory i smrodzie na jej terenie. Ponad cztery lata temu Katarzyna Zuchowicz pisała w naTemat o spotkaniu prezesa PiS z mieszkańcami w Trzciance. I wówczas padły niemal identyczne słowa i obietnice.

– Nie tak dawno temu, już teraz może tak nie jest, jechałem do Piły, ale starą drogą, przez Bydgoszcz, i przejeżdżałem przez gminę, nomen omen, Kaczory. To trzeba było obieg powietrza zamykać w samochodzie, taki był smród – mówił w 2018 r. prezes PiS.

– Bo pan Stokłosa jakieś zakłady sobie wybudował i kompletnie nie liczył się z ludźmi. Jak przyjechali dziennikarze, to ich uwięził. Tak to w Polsce było. My z taką Polską kończymy. Z ludźmi trzeba się liczyć – mówił Jarosław Kaczyński. Dziś już nie mówił, że PiS kończy z taką Polską, ale że takiej Polski nie chce. A że jest jak jest – to wina opozycji.

Czytaj także: https://natemat.pl/236039,kaczynski-jechal-przez-kaczory-prezes-pis-o-hodowli-norek