Lichocka nazwała Brejzę "prowincjuszem". Jego odpowiedź była mistrzowska

Rafał Badowski
26 lipca 2022, 22:11 • 1 minuta czytania
Posłanka PiS Joanna Lichocka nie daje o sobie zapomnieć. Parlamentarzystka, która dała się zapamiętać wyborcom z pokazania środkowego palca w Sejmie, tym razem nazwała Krzysztofa Brejzę z KO "prowincjuszem", sugerując też słabe wykształcenie. Przy okazji obraziła jednak dużą część wyborców własnej partii.
Joanna Lichocka z PiS nazwała Krzysztofa Brejzę prowincjuszem. Fot. Wojciech Olkuśnik / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

W następstwie ostatnich doniesień w tak zwanej aferze mailowej Michała Dworczyka senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza w trybie interwencji senatorskiej zapytał szefową CBOS Mirosławę Grabowską, czy spotykała się z Michałem Dworczykiem w 2018 roku, a jeśli tak, to ile było takich spotkań i czy w ich czasie szef KPRM wyrażał jakiekolwiek oczekiwanie ws. badań realizowanych przez CBOS.


We wtorek 26 lipca Brejza opublikował na Twitterze odpowiedź Grabowskiej z 21 lipca. Szefowa CBOS napisała, że "w ciągu siedmiu lat rządów PiS były dwa, maksymalnie trzy spotkania z panem ministrem Dworczykiem" Dalej zapewniła, że zawsze podczas spotkań towarzyszyli jej członek lub członkowie Rady Fundacji CBOS. Dwa lub trzy spotkania miały miejsce w Kancelarii Premiera.

"Dokładnych dat tych spotkań nie pamiętam. Spotkania dotyczyły przede wszystkim starań CBOS o większy budżet Fundacji. Jeśli Pan Minister komentował badania, to te już zrealizowane, ale nie formułował oczekiwań dotyczących badań przyszłych" - czytamy dalej w odpowiedzi, którą opublikował na Twitterze Krzysztof Brejza. Szefowa CBOS dodała, że "pan minister Michał Dworczyk nie upomniał mnie - jak Pan Senator był to łaskaw sformułować - ale podzielił się swoimi uwagami, do czego daje mu prawo ustawa z dnia 20 lutego 1997 r. o Fundacji Centrum Badania Opinii Społecznej, art. 13".

Lichocka o Brejzie: "prowincjusz"

Do sprawy odniosła się, niestety w swoim stylu, posłanka PiS Joanna Lichocka. "Słabo wykształceni prowincjusze biorą się za krytykę. Pan Brejza ośmielił się zaatakować prof. Mirosławę Grabowską" - napisała.

Dziwnie brzmią te słowa w ustach posłanki partii, której duża część wyborców wywodzi się właśnie z mniejszych ośrodków i często jest słabiej wykształcona. I nie jest to żaden przytyk, tylko fakt.

"Zamiast buty wyczyścić. Ale wiemy przecież, że aby być autorytetem w PO trzeba być ekspertem z SB. #POstkomuna" - dodała w dość kuriozalnym tonie, bo przecież Brejza ma dopiero 39 lat, a więc komunę mógł pamiętać głównie z opowieści rodziców. Gdy w Polsce odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory w 1989 roku, miał sześć lat.

Brejza odpowiedział, odnosząc się zarówno do niesławnego zachowania Lichockiej w Sejmie, jak i ostatnich wydarzeń z udziałem byłej już radnej PiS Małgorzaty Jacyny-Witt (ogłosiła, że jest elitą). "Nie gram w golfa, nie pokazuję innym fucków, pochodzę ze średniej wielkości miasta, nie mam w rodzinie SBków i PZPRowców - dla PiS prowincjusz #dumnyzprowincji" - odpowiedział senator KO.

O co chodziło w wątku afery mailowej dotyczącej szefowej CBOS?

W sierpniu 2020 roku CBOS przegrał rządowy przetarg na wykonanie badań społecznych. To miało nie spodobać się współpracownikom premiera, którzy mieli sugerować, aby odwołać szefową tej instytucji. "Moim zdaniem to przyczynek do zwolnienia Pani Dyrektor Grabowskiej. Wielki wstyd" – miał pisać jeden z nich.