Napięta sytuacja na Bałkanach. W konflikt Serbii z Kosowem zamieszany jest Putin

Diana Wawrzusiszyn
01 sierpnia 2022, 12:54 • 1 minuta czytania
W niedzielę media informowały o niespokojnej sytuacji na granicy Serbii i Kosowa. W internecie pojawiają się liczne nagrania, na których słychać wystrzały i syreny alarmowe. Eksperci twierdzą, że w konflikt z Kosowem zamieszany jest Władimir Putin, który chce odciągnąć uwagę od wojny w Ukrainie.
Władimir Putin i prezydent Serbii Aleksandar Vučić. Fot. Predrag Milosavljevic/Xinhua News/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Niepokoje na granicy Serbii z Kosowem

W niedzielę po południu w Mitrovicy na północy Kosowa rozległy się syreny przeciwlotnicze. W internecie zaczęły krążyć nagrania wideo o strzelaninach na granicy serbsko-kosowskiej. Siły specjalne Kosowa zamknęły granicę z Serbią, a okoliczni mieszkańcy zaczęli budować barykady na drogach. Sytuacja jest dynamiczna.

W niedzielę wieczorem premier Kosowa Albin Kurti przekazał w oświadczeniu, że uzbrojone grupy kontrolowane przez rząd serbski oddały strzały w północnym Kosowie. – Nadchodzące dni mogą być trudne. Mamy do czynienia z typem serbskiego szowinizmu, który dobrze znamy – podkreślił. Komunikat o "napiętej sytuacji" wydała działająca w Kosowie międzynarodowa misja NATO.

W konflikt z Kosowem zamieszany jest Władimir Putin

Obecny konflikt na granicy z Serbią jest o tyle istotny, że sojusznikiem Belgradu jest Rosja. Według "The Moscow Times" w sytuację na granicy z Kosowem zamieszany jest Władimir Putin, któremu napięta sytuacja na Bałkanach byłaby na rękę. Prezydent Rosji uważa, że odwróciłoby to uwagę opinii publicznej od wojny w Ukrainie. Teorię tę potwierdza fakt, że Serbia jako sojusznik Rosji, już w kwietniu kupowała broń od Chin.

Serbskie wojsko otrzymało chiński system obrony powietrznej na podstawie umowy zawartej jeszcze w 2020 roku. Początkowo Serbia chciała kupić rosyjski sprzęt, ale ostatecznie zdecydowano się na chińskiego dostawcę. Systemy rakietowe ziemia-powietrze FK-3 (HQ-22) zostały dostarczone w kwietniu, gdy trwała już wojna w Ukrainie. Był to największy znany transport lotniczy chińskiej broni do Europie.

Na to, że Serbia dozbraja się w szybkim tempie zwrócił uwagę Waszyngton. Amerykańscy urzędnicy wskazywali, że jeśli Serbia naprawdę chce przystąpić do Unii Europejskiej i innych stowarzyszeń, musi dozbrajać swoją armię na zachodnich standardach i nie kupować sprzętu od Rosji czy Chin.

"Nie pozwolimy dłużej robić z siebie chłopca do bicia"

Od wczoraj świat bardziej przygląda się Serbii. Okazuje się, że ten niewielki kraj, ale mający u swojego boku potężnego sojusznika, jest bardzo dobrze uzbrojony militarnie. Oprócz nowego przeciwlotniczego sprzętu Belgrad posiada też rosyjskie czołgi T-72, myśliwce MiG-29 i śmigłowce transportowe Mi-35m. Do tego w kwietniu Serbia zainteresowała się kupnem od Turcji dronów uderzeniowych Bayraktar i prowadziła rozmowy w sprawie zakupu francuskich samolotów wielozadaniowych oraz brytyjskich myśliwców.

Prezydent Serbii Aleksandar Vučić, który jest bliskim sojusznikiem Putina, wypowiadając się na temat zakupów chińskiej broni, mówił, że ich rozmieszczenie nie stanowi dla nikogo zagrożenia i będzie "potężnym środkiem odstraszającym" dla osób chcących zaatakować kraj. – Nie pozwolimy dłużej robić z siebie chłopca do bicia — powiedział polityk, nawiązując do bombardowań NATO w Jugosławii w 1999 r.