"Tu marchewkę, tam pietruszkę". Dobici drożyzną Polacy zaczęli kraść? Policja pokazała dane
- Żywność jest obecnie na pierwszym miejscu wśród najczęstszych drobnych kradzieży ze sklepów. Stało się tak już w następstwie drastycznej drożyzny
- Drobnych kradzieży najczęściej dokonują osoby, które najbardziej potrzebuję podstawowych produktów
- Rząd chce podnieść kwotę oddzielającą wykroczenie od przestępstwa, co jeszcze może spotęgować liczbę kradzieży
Podane przez policję liczby to jeszcze nic, bo w rzeczywistości kradzieży może być nawet dwa razy więcej. Polakom nie robi nawet różnicy, gdzie kradną. Równie dobrze mogą to robić na małym straganie, jak i w dużym sklepie.
- Tu sobie weźmie marchewkę, tam sobie weźmie pietruszkę - mówi TVN24 Brygida Kowal, sprzedawczyni na bazarze. Kobieta nawet nie ukrywa, że nie dzwoni na policję, bo sporo formalności i "szkoda czasu".
Ostatnio z jednego z hipermarketów w Łodzi starsza pani wyniosła kilka topionych serków. Była głodna, a ostatnie pieniądze musiała wydać na leki. - Dostała w prezencie i obiecała, że nigdy więcej tego nie zrobi - powiedział Łukasz Rózga z agencji ochrony "Red Point Security" w Łodzi.
Liczba drobnych kradzieży wzrosła w ciągu roku aż o 28 procent, a kradnących nie odstraszają kary. Albo inaczej: bardziej odstrasza ich drożyzna. Policjant w rozmowie z TVN24 tłumaczy, że w przypadku wykroczenia może być to nawet kilkaset złotych, a przestępstwa - kara pozbawienia wolności do 5 lat.
Co Polacy kradną najczęściej ze sklepów?
Ze względu na drastyczny wzrost cen przede wszystkim Polacy kradną żywność. Przed hiperdrożyzną z półek znikało najwięcej kosmetyków i chemii gospodarczej. Na drugim miejscu był sprzęt elektroniczny, a na trzecim - jedzenie.
Najpotrzebniejsze do przeżycia artykuły kradną ci, którzy są w trudnej sytuacji, czyli po prostu tego potrzebują. - Z drugiej strony mamy też do czynienia z patologią polegającą na tym, że te towary są odsprzedawane później - tłumaczy Adam Suliga z Polskiej Izby Handlu. Tymczasem jakby w oderwaniu od rzeczywistości rząd PiS planuje podnieść kwotę oddzielającą wykroczenie od przestępstwa z 500 do 800 zł. I, jak łatwo wywnioskować, kradzieży przez to może być tylko więcej.
Drożyzna w Polsce, po cukier do Niemiec
Jak już informowaliśmy w naTemat, w Polsce jest tak drogo, że po cukier jeździmy do Niemiec. Cukier za zachodnią granicą kosztuje bowiem w przeliczeniu około 3,7 zł za kilogram. I jest to cukier z... Polski. To wręcz nieprawdopodobne, ale prawdziwe.
W przygranicznych miejscowościach załamują ręce. Bo Polacy wykupują całe zapasy cukru ze sklepów i czasem zaczyna go brakować. Dlaczego nasi rodacy jeżdżą po cukier do Niemiec? Łatwo się tego domyślić. W Polsce średnia cena cukru to prawie 5 złotych. I chodzi tu zarówno o hipermarkety, jak i dyskonty. W małych sklepach cukier potrafi kosztować nawet 6 złotych.
Ile cukru kupi Polak, a ile Niemiec?
Według ostatnich danych GUS, przeciętne wynagrodzenie w Polsce brutto wyniosło w czerwcu 2022 6554,87 zł. Oznacza to, że "na rękę" przeciętny Polak zarobił w czerwcu 2022 4710,14 zł.
Ile cukru można za to kupić? Przy założeniu, że kilogram cukru kosztuje 5 zł, będą to 942 kilogramy cukru. A przy założeniu, że cukier kosztuje 6 zł, co zdarza się już w niektórych osiedlowych sklepach, będzie to tylko 785 kilogramów cukru.
Przeciętne wynagrodzenie brutto w Niemczech to około 4380 euro. Ile to na rękę? Trudno dokładnie wyliczyć, w Niemczech stosunek wynagrodzenia netto do brutto waha się przeciętnie od od 59 do 67 proc., w zależności od tego, czy dana osoba ma rodzinę, dzieci, czy pracuje jedno czy dwoje małżonków. Można przyjąć, że wynosi ono średnio netto około 65 proc. wynagrodzenia brutto. Byłoby to więc 2847 euro. To około 13 680 zł. Przy założeniu, że w Niemczech cukier można kupić za 3,7 zł, przeciętnie zarabiający Niemiec może kupić 3697 kilogramów cukru na miesiąc za swoje wynagrodzenie.