Ten sondaż powinien być dla PiS otrzeźwiający. Niewielkie poparcie dla nowego konfliktu z Niemcami
- Politycy PiS na nowo otworzyli temat reparacji wojennych od Niemiec za zakończoną 77 lat temu II wojnę światową
- Najnowszy sondaż wskazuje jednak, że w polskim społeczeństwie nie ma dużego poparcia dla starań w tej sprawie
Nowy konflikt w sprawie reparacji wojennych
Choć obecne relacje polsko-niemieckie są oceniane jako najgorsze od czasów upadku żelaznej kurtyny, Prawo i Sprawiedliwość postanowiło dodatkowo je zaostrzyć. Im bliżej 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej, tym znowu głośniej o Arkadiuszu Mularczyku i jego pomysłach na zdobycie niemieckich pieniędzy.
Znany z germanofobicznych poglądów poseł kilka lat temu chciał uszczuplić budżet RFN o 850 mld dolarów, później zmniejszył oczekiwania do nieco ponad 540 mld dolarów, po czym prace jego komisji na długo utknęły w martwym punkcie. Niedawno polityk PiS wrócił jednak z nowymi wyliczeniami, w których wstępnie mowa o 85 mld dolarów za same zniszczenia wojenne w Warszawie.
Wyobraźnię wyborców niemieckimi miliardami rozpala także sam Jarosław Kaczyński, który o rzekomych szansach na uzyskanie reparacji wojennych od Niemiec mówił przy okazji kilku ostatnich wystąpień publicznych. Temat ten prezes partii rządzącej poruszył także podczas spotkania z liderem niemieckich chadeków Friedrichem Merzem.
Pomysł rządu PiS bez większego poparcia społecznego
Najnowszy sondaż SW Research wskazuje jednak, że odsetek zwolenników walki o reparacje nie jest w polskim społeczeństwie przesadnie duży.
W badaniu przeprowadzonym na zlecenie "Rzeczpospolitej" na pytanie: "Czy Pani/Pana zdaniem polski rząd powinien ubiegać się o reparacje od Niemiec za II wojnę światową?" twierdząco odpowiedziało 37,2 proc. respondentów. 30,7 proc. uczestników sondażu oceniło, że rząd nie powinien zgłaszać takich żądań, a kolejne 32,5 proc. w ogóle nie miało zdania w tej sprawie. Można więc odnieść wrażenie, iż poparcie dla walki o niemieckie pieniądze jest dość zbieżne z wielkością elektoratu PiS w sondażach politycznych. I jak wielokrotnie już wspominaliśmy w naTemat.pl, całe zamieszanie wokół reparacji raczej tylko potrzebom sondażowo-wyborczym służy.
Dlaczego Polacy nie dostaną niemieckich pieniędzy?
W Niemczech ten temat od lat jest uznany za zamknięty, a trudno wskazać jakąkolwiek instytucję międzynarodową, przed którą ekipa z Nowogrodzkiej mogłaby oficjalnie zgłosić wniosek ws. reparacji i spierać się z Berlinem. A nawet, gdyby taka instytucja się znalazła, Polakom szybko zostałby przypomniany fakt, iż po zakończeniu II wojny światowej dwukrotnie zrzekli się oni praw do reparacji.
Pierwszy raz miało to miejsce 24 sierpnia 1953 roku, gdy władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przyłączyły się do dokumentu, w którym roszczeń wobec Niemiec zrzekał się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Według niektórych analiz suwerenność tej decyzji można zakwestionować, ale... została ona potwierdzona 12 września 1990 roku, gdy sygnowano Traktat o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec.
Potocznie jest on zwany "Traktatem 2+4", gdyż w negocjacjach uczestniczyły Niemcy podzielone jeszcze na RFN i NRD, oraz cztery mocarstwa alianckie – USA, ZSRR, Wielka Brytania oraz Francja. Na specjalnych warunkach traktat po części negocjowała też Polska. Już nie PRL, a wolna i demokratyczna III RP potwierdziła decyzję z 1953 roku.
Pomimo tego Polacy i tak znaleźli się w gronie narodów, którym Niemcy przez dziesiątki lat wynagradzali zbrodnie hitlerowskiej III Rzeszy. Chodzi między innymi o miliony marek, a później euro, jakie zostały przekazane ofiarom wojny w ramach pojedynczych odszkodowań, czy środki trafiające do Fundacji Polsko–Niemieckie Pojednanie.