Włodarczyk drżała o zdrowie Karasia. "Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie"
- Agnieszka Włodarczyk dzieli się na Instagramie sukcesami Karasia w 10-krotnym Ironmanie, ale zarazem wyznała, że "ciężko jej patrzeć na cierpienie ukochanego"
- Aktorka apelowała do fanów, żeby nie pisali do niej z pytaniami o to, jak się czuje w związku z zawodami
- Rywalizacja w 10-krotnym Ironmanie trwa od niedzieli 14 sierpnia i bierze w niej udział 16 zawodników i cztery zawodniczki
Aktorka Agnieszka Włodarczyk kibicowała ukochanemu Robertowi Karasiowi, kiedy brał udział w wyścigu o tytuł mistrza świata w 10-krotnym triathlonie. Na Instagramie celebrytka dzieliła się sukcesami swojego partnera, który przepłynął już 38 km i pokonał 1,8 tys. km na rowerze w nocy z 17 na 18 sierpnia. Miał jeszcze przebiec 422 km, ale zrezygnował, ponieważ – jak pisaliśmy – dostał zakaz dalszej rywalizacji od lekarzy, którzy obawiali się o jego życie.
"Czy się denerwuję? No jasne, jak cholera! Ciężko patrzeć na cierpienie ukochanego, ale tłumaczę sobie, że przecież on sam tego chciał. To jest jego życie i pasja. [...] Ale serio widząc, jak on wygląda, chciałabym go zatrzymać, zdjąć z tej trasy, przytulić i zabrać do domu…" – pisała Włodarczyk.
Aktorka wystosowała też apel do fanów Karasia i poprosiła ich o wstrzymanie się z wysyłaniem wiadomości na jej skrzynkę prywatną z pytaniami o jej emocje związane z wyścigiem.
Może Cię zainteresować: Włodarczyk wspomina film "Sara". Rola u boku Lindy była szansą na ucieczkę z domu
"Ja rozumiem, że się martwicie i jesteście ciekawi, co u Roberta. Ale ani na profilu Roberta, ani tutaj niczego nie ukrywamy. Więc proszę, nie wysyłajcie do mnie każdego dnia prywatnych wiadomości 'jak się czuje Robert' i 'jak się trzymam', bo oszaleję. Potrzebuję trochę spokoju i czasu dla małego, a nie siedzenia w telefonie i odpowiadania na wiadomości. Śledźcie profil mistrza. Całujemy i dziękujemy za troskę" – napisała stanowczo.
Robert Karaś w 10-krotnym Ironmanie
Jak pisaliśmy, rywalizacja w 10-krotnym Ironmanie trwa od niedzieli 14 sierpnia i bierze w niej udział 16 zawodników i cztery zawodniczki. Trasa w liczbach przedstawia się tak, że aż trudno uwierzyć, by człowiek mógł ją pokonać w ramach sportowych zmagań. Trzeba przepłynąć 38 km w basenie, przejechać 1800 km na rowerze i przebiec 422 km.
Przeczytaj też: Związek Agnieszki Włodarczyk kwitnie. "Życzliwi" wypominają jej wiek partnera
"Po 4 dniach niemal ciągłego wysiłku Robert kończy część kolarską Swiss Ultra Triathlon! Do tej pory przepłynął 38 km i przejechał 1800 km na rowerze! Przed nim 422 km biegu!" – relacjonował zespół Karasia w nocy z 17 na 18 sierpnia.
Wystawienie organizmu na taką próbę to ogromne obciążenie, co można zobaczyć na zdjęciach udostępnianych w sieci. "Tak wygląda prawdziwy obraz wysiłku, jaki towarzyszy Robertowi. Opuchlizna całego ciała, brak czucia w palcach, szyje musi odchylać, aby przełknąć pokarm" – czytamy. Na trasie rowerowej zawodnik walczył nie tylko ze zmęczeniem. Kilka razy został użądlony przez osy.
Robert Karaś przerwał walkę o rekord świata "w obawie o życie"
Niestety w czwartek 18 sierpnia wieczorem ekipa Polaka i lekarze nadzorujący wyścig zdecydowali, że to koniec rywalizacji dla lidera morderczego triathlonu. "Po 38 km pływania, 1800 km na rowerze i 65 km biegu lekarze zakazali kontynuowania wyścigu w obawie o życie! Był na granicy, a to wiąże się z ryzykiem... Ból po operacji, którą odbył tylko 3 tygodnie temu, okazał się nie do zniesienia nawet dla Niego! Dziękujemy za te emocje, wrócimy jeszcze silniejsi!" - przekazał team Polaka na Instagramie.
A my jesteśmy i tak pod wrażeniem niezłomnej woli i niesamowitego startu Polaka. Na zdjęciach widać było, jak cierpi na trasie i jak wiele kosztuje go rywalizacja w Szwajcarii Robert Karaś wróci silniejszy i w końcu poprawi i ten rekord świata. Tego jesteśmy pewni!