Pijany turysta runął z Rysów. Z wybitymi zębami i urazami głowy trafił do szpitala
- Do dramatycznego zdarzenia doszło po słowackiej stronie szczytu Rysów. Kompletnie pijany turysta został wyrzucony z jednego ze schronisk
- Chwilę później udał się za potrzebą. W drodze pod górę stracił równowagę i runął ze zbocza
- Na miejsce ruszyły słowackie służby ratunkowe. Przy pomocy helikoptera przetransportowano go do szpitala. Teraz w stanie ciężkim walczy o życie
Turysta runął z Rysów. Polak był kompletnie pijany
Pierwsze informacje o zdarzeniu pojawiły się na grupie Tatromaniacy, działającej na Facebooku. Opublikowano nagrania, jak mężczyzna jest wciągany na pokład helikoptera Horskiej Zachrannej Sluzby.
Udostępniono także zdjęcie z miejsca wypadku. Widzimy na nim skały pokryte ogromną ilością krwi turysty. Na oficjalnej stronie Tatromaniak.pl stwierdzono wprost: Pijany turysta przeżył cudem.
"Nie pijcie bez opamiętania", "Głupota nie popłaca", "W ogóle dziwnym jest sprzedawanie alkoholu w schroniskach", "Takie filmy powinny być pokazywane wszędzie dla przestrogi" – komentowali użytkownicy Facebooka.
Jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej", ciężko rannego turystę udało się przetransportować w pobliże Chaty pod Rysami, gdzie następnie do szpitala zabrał go śmigłowiec.
Tatromaniak.pl donosi zaś, że do zdarzenia doszło w nocy ze środy na czwartek. W godzinach wieczornych mężczyzna miał zakłócać porządek w Chacie pod Rysami. Następnie został wyrzucony z budynku i spożywał dalej alkohol na zewnątrz.
Jednoosobowa impreza trwała aż go godzin porannych. Około 7.00 kompletnie pijany Polak udał się za potrzebą. Idąc pod Rysy, stracił równowagę i runął w dół aż kilkadziesiąt metrów niżej.
Do szpitala trafił w ciężkim stanie z otwartym złamaniem nogi, licznymi urazami głowy, wybitymi zębami oraz utratą znacznych ilości krwi.
Polacy w Tatrach to już legenda. "Na bosaka idą drogą do Morskiego Oka"
Polacy w górach potrafią zachowywać się bardzo niebezpieczne – o tym wiemy nie od dziś. Nieustannie docierają do nas informacje o pijanych wczasowiczach lub osobach, które do wspinaczki zakładają klapki lub szpilki. W rozmowie z Katarzyną Zuchowicz dla naTemat o "najciekawszych" przypadkach turystów mówił jeden z tatrzańskich przewodników. – Część osób kompletnie nie wie, gdzie chce iść i idzie tam, gdzie idą wszyscy – powiedział Tomasz Zając z TPN.
– Zawsze dziwią mnie turyści, którzy na bosaka idą drogą do Morskiego Oka. Szczególnie jak ściągają buty i idą w samych skarpetkach. Przecież po 300 metrach zrobi się dziura. Raz, dwa razy w tygodniu, takie osoby są – dodał.
Akcje informacyjne, edukowanie i stałe kierowanie ostrzeżeń na niewiele się jednak zdaje, a trzeba przypomnieć, że lekceważenie zasad bezpieczeństwa wiąże się z nieodpowiedzialnym wzywaniem ratowników TOPRu.