Co by było, gdyby? "Dwa życia" z gwiazdą "Riverdale" są urocze, ale nie szukaj w nich realizmu

Ola Gersz
22 sierpnia 2022, 16:58 • 1 minuta czytania
Natalia jest zdolna, ambitna i właśnie kończy koledż. Ale pojawia się komplikacja: może być w ciąży. Podczas imprezy dla absolwentów dziewczyna robi test i oś czasowa się rozdwaja: w jednej wynik jest pozytywny, w drugiej negatywny. Jak wyglądałoby jej życie w każdej z tych wersji? Film Netflixa z gwiazdą "Riverdale" Lili Reinhart udowadnia, że zawsze wszystko się ułoży, mimo że nie brzmi to zbyt przekonująco.
Lili Reinhart wciela się w dwie wersje swojej bohaterki. Jedna zostaje mamą, druga robi karierę w Los Angeles Fot. Netflix

Co by było, gdyby? Lubimy zadawać sobie to pytanie. Co by było, gdybyśmy nie rozstali się z licealną miłością? Gdybyśmy wybrali zupełnie inną ścieżkę kariery? Gdybyśmy nie wyprowadzili się za granicę? Gdybyśmy tego dnia i o tej godzinie nie byli w konkretnym miejscu? Różne wersje naszych żyć to temat, którego nie powstydziłby się zafascynowany wieloświatem Marvel.

Bo pytanie "co by było, gdyby?" uwielbia też kultura i popkultura (wspomniany Marvel poszalał z odpowiedziami na to pytanie w animowanym "A gdyby…?"). "Biegnij, Lola, biegnij", "To wspaniałe życie", "Mr. Nobody" czy "Przypadek" to tylko kilka z filmowych przykładów. W tym ostatnim, psychologicznym dramacie Krzysztofa Kieślowskiego z 1987 roku, oglądamy trzy wersje życie bohatera Bogusława Lindy, które zależą od tego, czy pewnego dnia zdąży na pociąg.

Kieślowskim zainspirował się Brytyjczyk Peter Howitt, który w 1998 roku wyreżyserował komediodramat / romans "Przypadkowa dziewczyna" z Gwyneth Paltrow. Helen, mieszkanka Londynu, złapie metro albo nie. Jeśli wskoczy do wagonu, pozna w nim miłość swojego życia. Jeśli nie zdąży, zostanie z niewiernym mężem. To zresztą oczywiście tylko wstęp do obu, obfitujących we zwroty akcji, historii dwóch żyć Helen Quilley.

To właśnie "Przypadkową dziewczyną" (a co tym idzie "Przypadkiem" Kieślowskiego) musiała inspirować się April Prosser, scenarzystka romantycznego komediodramatu "Dwa życia" ("Look Both Ways"), który na Netfliksie w Polsce jest obecnie na drugim miejscu (po polskich "Kolejnych 365 dniach") w zestawieniu najpopularniejszych filmów. Jeśli fani obu tytułów zdecydują się obejrzeć film w reżyserii Wanuri Kahiu ("Rafiki"), będą raczej srogo rozczarowani. Ale to wcale nie oznacza, że "Dwa życia" ogląda się źle.

Dwie wersje jednego życia

Natalie (Lili Reinhart) to młoda artystka, która właśnie kończy koledż. Marzy o karierze w animacji i szczegółowo zaplanowała kolejnych pięć lat swojego życia. Jednak w dniu odebrania dyplomu, zamiast bawić się na szalonej imprezie z resztą absolwentów, Natalie wymiotuje w ubikacji i robi test ciążowy. A co, jeśli...?

W tym momencie oś czasu się rozdwaja. W jednej wersji jej życia wynik testu będzie pozytywny, w drugiej – negatywny. W tej pierwszej wersji Natalie rezygnuje ze swoich zawodowych planów. Rozgoryczona i rozczarowana wraca do domu swoich rodziców (ujmujący Andrea Savage i Luke Wilson) w Teksasie i zostaje młodą matką. Ze swoim przyjacielem Gabem (Danny Ramirez), ojcem dziecka, nie łączy jej romantyczny związek, ale para sprawnie dzieli się opieką nad maluchem.

W drugiej wersji, w której wynik testu ciążowego okazał się negatywny, Natalie działa zgodnie ze swoim planem. Wraz z najlepszą przyjaciółką Carą (Aisha Dee) przeprowadza się do Los Angeles, gdzie w ciągu pięciu lat chce zostać topową i nagradzaną animatorką. W Mieście Aniołów poznaje kolegę po fachu, przystojnego Jake'a (David Corenswet) i zaczyna pracę w studiu swojej wymagającej idolki (Nia Long).

Śledzimy każdą wersję życia Natalie przez kolejnych kilka lat. W pierwszej bohaterka zmaga się (tylko początkowo) z trudami macierzyństwa, w drugiej zdaje sobie sprawę, że współczesny rynek pracy jest dla młodych ludzi cholernie ciężki. Zwłaszcza w molochu, jakim jest Los Angeles.

"Dwa życia" Netfliksa plasują się jednak w kategorii: "miły, optymistyczny film dla milenialsów i starszych zetek, który poprawi ci humor", dlatego w obu wersjach Natalie poznaje miłość, odkrywa siebie i mimo trudności realizuje swój talent (chociaż w zupełnie inny sposób). Dlatego jeśli pragniecie czegoś bardziej skomplikowanego, to raczej zmieńcie repertuar.

"Dwa życia", ale wcale nie takie trudne

Tutaj nasuwa się oczywiste pytanie. Dlaczego w "ciążowej wersji" Natalie nie rozważała aborcji? Mówimy o USA, w których przed kontrowersyjnym uchyleniem wyroku w sprawie Roe v. Wade w czerwcu przerwanie ciąży było legalne w całych Stanach Zjednoczonych. A nawet po oddaniu sprawy w ręce władz stanowych aborcji można dokonać w innych stanach, chociażby Kalifornii, do której wybierała się przecież Natalie. W jej rodzinnym Teksasie przerywanie ciąży jest bowiem zakazane.

Tymczasem kwestia aborcji w ogóle się w "Dwóch życiach" nie pojawia, co potępiają zarówno krytycy, jak i widzowie. Natalie ma 22 lata, zaplanowaną przeprowadzkę do Los Angeles i zawodowe plany. Tymczasem dzień po zrobieniu testu ciążowego i usłyszeniu od Gabe'a, że uszanuje każdą jej decyzję ("I'm pro-your-choice"), postanawia wszystko to rzucić i urodzić dziecko, mimo że żadne z nich nie ma nawet pracy. Ba, z ust Natalie pada nawet kwestia, że czuje, że właśnie tak miało być. Sami przyznacie, że coś tu nie gra.

Dlaczego to takie istotne? W amerykańskiej rzeczywistości po uchyleniu Roe v. Wade film Netfliksa mógł stanowić komentarz do wyroku Sądu Najwyższego. Tymczasem temat jest zupełnie przemilczany. Nawet jeśli Natalie decyduje się urodzić dziecko z powodu zakazu aborcji w Teksasie, to "Dwa życia" nie przebąkują o tym ani słowem. A to już pierwszy zgrzyt, jeśli chodzi o realizm netfliksowego filmu.

Drugi? Natalie wybiera między macierzyństwem a karierą. Film nie prezentuje trzeciej wersji, w której bohaterka postanawia zaryzykować i połączyć jedno z drugim. Oczywiście nie byłoby to łatwe i wymagałoby poświęceń, ale taka możliwość przecież istnieje, o czym wiedzą współczesne kobiety. Tymczasem Natalie nawet nie rozważa urodzenia dziecko i jednoczesnego podbijania świata animacji. W przeciwieństwie do widza, który patrzy w dwie strony (nawiązanie do angielskiego tytułu "Look Both Ways"), ona uparcie patrzy w jedną.

Lili Reinhart sercem i duszą filmu Netfliksa

"Dwa życia" nie są więc najbardziej realistycznym filmem, który obejrzysz. Owszem, poruszone są ważne wątki (załamanie po urodzeniu dziecka i żałoba po swoim dawnym życiu, słabe perspektywy na rynku pracy i wymarzona kariera, która zależy od szczęścia, początkowa niechęć wyzwolonych rodziców bohaterki do przyjęcia jej pod swój dach wraz z przyszłym wnukiem), ale całość jest uładzona i uproszczona.

A zwłaszcza wersja z dzieckiem. Nikt nie rozmawia tutaj o pieniądzach, a przyjaźń Natalie i Cary, mimo że kobiety prowadzą zupełnie oddzielne życia i to w dwóch innych stanach, wydaje się niezagrożona (chwilowy konflikt szybko kończy się po krótkiej rozmowie). W rezultacie Natalie osiąga to samo, co w swoim bezdzietnym życiu w Los Angeles, ale w zupełnie innej formie. To że ma dziecko, utrudniło jej życie, ale ogólnie wcale aż tak bardzo go nie zmieniło (oprócz szczegółów).

Na szczęście jednak scenarzystka April Prosser unika klisz o przeznaczeniu czy jednej, prawdziwej miłości. W każdej wersji Natalie zakochuje się w innym mężczyźnie, co nie jest takie oczywiste w Hollywood, który lubi motyw miłości "silniejszej od czasu i przestrzeni". I mimo że to atrakcyjny trop kulturowy, to z "Dwóch żyć" zrobiłaby się rzewna bajka. Dzięki temu zabiegowi mamy chociaż odrobinę realizmu i nie musimy wierzyć w to, że Natalie będzie miała tę samą "drugą połówkę jabłka", nawet jeśli będzie zupełnie inną osobą z zupełnie innym życiem.

Mimo że widzowie raczej bez trudą odgadną zakończenia obu wersji (film jest z kategorii tych bardzo przewidywalnych), to po drodze czeka ich kilka sympatycznych smaczków. Sercem i duszą filmu jest jednak świetna Lili Reinhart, gwiazda serialu "Riverdale", która tutaj udowadnia, że i umie grać, i nie da się jej nie lubić na ekranie.

To wszystko sprawia, że "Dwa życia" po prostu fajnie się ogląda. Uproszczenia i brak realizmu sobie, ale film Netflixa ma być po prostu miłą, ciepłą i optymistyczną propozycją na wieczorny seans. Taką, dzięki której poczujemy, że obojętnie, co się stanie, wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży. Nie ma tego złego, zdają się mówić "Dwa życia". I mimo że dobrze wiemy, że w życiu nie ma tak łatwo, to przyjmujemy to. Dlaczego? Bo czasem chcemy, żeby było po prostu kojąco i dobrze.