Znowu działa linia energetyczna do elektrowni w Zaporożu. 6 bloków jądrowych nadal odłączonych

Mateusz Przyborowski
25 sierpnia 2022, 18:27 • 1 minuta czytania
Po raz pierwszy w historii elektrownia jądrowa w Zaporożu została całkowicie odłączona od sieci energetycznej – przekazał w czwartek ukraiński koncern Enerhoatom. Powodem są pożary na terenie pobliskiej elektrociepłowni, wywołane przez Rosjan.
Zaporoska Elektrownia Jądrowa znajduje się w kontrolowanym przez rosyjskie wojska Enerhodarze Fot. Bai Xueqi / Xinhua News / East News

Ledwie tydzień temu szef NATO mówił, że istnieje ryzyko wypadku lub incydentu nuklearnego w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. W czwartek po południu niepokojący komunikat wydał z kolei ukraiński koncern Enerhoatom.

"W związku z pożarami na terenie pobliskiej elektrociepłowni dwa działające bloki w kontrolowanej przez siły rosyjskie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej na południu Ukrainy zostały odłączone od sieci" – przekazano.

Zaporoska Elektrownia Jądrowa odłączona od sieci

Jak zaznaczyły władze spółki, z powodu pożarów w czwartek dwukrotnie doszło do odcięcia linii łączącej elektrownię z ukraińską siecią energetyczną. Pozostałe linie, jak poinformowano, zostały uszkodzone w wyniku rosyjskich ostrzałów.

"Tym samym pierwszy raz w historii elektrownia w całości została odłączona od sieci energetycznej" – poinformował Enerhoatom. Zapewniono jednak, że systemy automatyczne i bezpieczeństwa obiektu funkcjonują w normie. Obecnie prowadzone są działania, mające na celu podłączenie do sieci jednego z bloków energetycznych.

W czwartek pojawiła się także informacja, że Rosjanie podpalili las w pobliżu Enerhodaru – to właśnie w tym mieście znajduje się – największa w Europie – elektrownia atomowa.

Mieszkańcy Enerhodaru apelują do Zełenskiego

Wybudowany w latach 1980–1986 obiekt został zajęty przez wojska Władimira Putina w nocy z 3 na 4 marca. Na terenie elektrowni znajduje się kilkuset rosyjskich żołnierzy, a także pracownicy rosyjskiego koncernu Rosatom.

Jak informują Ukraińcy, Rosjanie co jakiś czas ostrzeliwują okolice elektrowni, stwarzając poważne niebezpieczeństwo katastrofy nuklearnej. Władze w Kijowie oskarżają Moskwę o szantaż nuklearny.

Mieszkańcy Enerhodaru, którzy na początku marca masowo wyszli na ulice, aby zatrzymać pochód kolumny wojsk rosyjskich, teraz zaapelowali do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o "wyzwolenie miasta i elektrowni atomowej". Jak twierdzą, "Rosjanie dopuszczają się ludobójstwa i terroru, m.in. porywają ludzi i wywożą ich w nieznanym kierunku".

Nagranie z apelem zamieścił na platformie Telegram ukraiński dziennikarz Andrij Caplienko.

"Mieszkańcy miasta i pracownicy Zaporoskiej Elektrowni Atomowej są zakładnikami rosyjskich wojsk. Okupanci grożą całemu światu katastrofą jądrową, wykorzystując nas i nasze dzieci jako żywe tarcze" – słyszymy na przejmującym nagraniu.

"Obawiamy się najgorszego w związku z ostrzeliwaniem elektrowni" – mówią mieszkańcy Enerhodaru w apelu do prezydenta Ukrainy.

Na początku sierpnia rosyjskie wojska kilkakrotnie ostrzelały teren elektrowni, stwarzając ryzyko uwolnienia substancji promieniotwórczych. O te incydenty Kreml oskarżył władze w Kijowie. Przed rosyjskim atakiem w zaporoskiej elektrowni (leży około 680 km na południowy wschód od Kijowa) pracowało sześć reaktorów – każdy o mocy 950 MW.

Aktualizacja

Po godzinie 19 polskiego czasu Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przekazała, że przywrócono działanie linii energetycznej łączącej Zaporoską Elektrownię Jądrową z ukraińską siecią.

"Strona ukraińska poinformowała, że Zaporoska Elektrownia Jądrowa w ciągu dnia co najmniej dwa razy straciła łączność z linią energetyczną, ale (linia – red.) znów działa" – napisano na Twitterze MAEA.

Sześć bloków jądrowych elektrowni nadal pozostaje odłączonych od sieci. Przedstawiciele MAEA, cytowani przez agencję Reutera, dodali, że ​​w przypadku utraty zasilania zewnętrznego Zaporoże, podobnie jak inne elektrownie jądrowe na świecie, nadal dysponuje generatorami diesla, które zapewniają zasilanie awaryjne.