Nawet "Leon Zawodowiec" ma swoje grzeszki. 10 uwielbianych filmów, które źle się zestarzały
- Niektóre uwielbiane filmy po latach ogląda się ze zgrozą lub co najmniej zdziwieniem.
- Chociaż kiedyś tego nie widzieliśmy, dzisiaj takie tytuły jak "Grease" czy "Leon zawodowiec" mogą wzbudzać dyskomfort.
- Oto dziesięć uwielbianych filmów, które źle się zestarzały.
10. Szesnaście świeczek (reż. John Hughes, 1984)
"Szesnaście świeczek" to kultowy amerykański film dla młodzieży i właściwie już klasyka kina lat 80. Komedia wypromowała Molly Ringwald, którą polscy widzowie mogą kojarzyć jako mamę Archiego z "Riverdale". Jakie zarzuty można postawić filmowi Johna Hughesa, twórcy "Kevina samego w domu"?
Cóż, jest ich w sumie kilka. Po pierwsze, z jednego z bohaterów pobocznych, czyli Long-Duka Donga zrobiono rasistowską karykaturę osoby pochodzącej z Chin. Poza tym, za każdym razem, gdy ktoś wspomina jego imię, w tle słychać dźwięk przypominający gong...
Żeby tego było mało, w filmie jest scena, w której nastoletni Farmer Ted wykorzystuje seksualnie nietrzeźwą nastolatkę, do czego jeszcze zachęca go... jej chłopak. Nawet Ringwald przyznała po latach, że ten konkretny fragment "Szesnastu świeczek" jest niezwykle problematyczny.
9. Agenci bardzo specjalni (reż. Keenen Ivory Wayans, 2004)
"Agenci bardzo specjalni" to film braci Wayans, czyli twórców osławionych "Strasznych filmów", które same w sobie mogłyby posłużyć za materiał na osobny tekst. Po kim, jak po kim, ale po osobach odpowiedzialnych za tę serię, można się spodziewać wszystkiego... ale na pewno nie wyczucia.
Wywołujących konsternację zabiegów czy elementów fabuły jest w filmie Keenena Ivory'ego Wayansa więcej, ale jedna ze scen wzbudza szczególnie dużo kontrowersji. Chodzi o tę, w której Latrell wrzuca narkotyki do kieliszka Marcusa/Tiffany. Ostatecznie mężczyzna wypija go sam, jednak samo odurzanie kobiet ukazane zostało w komedii jako coś niezwykle zabawnego.
8. Zemsta frajerów (reż. Jeff Kanew, 1984)
"Zemsta frajerów" to kolejny obok "Szesnastu świeczek" kultowy amerykański film dla młodzieży z lat 80., który ma... podobne do niego problemy. Tytułowe przegrywy postanawiają zemścić się na popularnych dzieciakach i wybierają najgorsze możliwe metody.
Jednym z aktów zemsty frajerów jest zainstalowanie kamer w damskiej łazience i podglądanie w ten sposób nieświadomych niczego studentek. To jednak nie najgorsza scena, jaką możecie zobaczyć w tym filmie.
W innej bowiem jeden z głównych bohaterów podszywa się pod kogoś innego, by uprawiać seks z popularną dziewczyną. Gdy młoda kobieta zdaje sobie sprawę, co się stało... jest zachwycona i zostaje jego dziewczyną.
Ze względu na te elementy fabuły komedia krytykowana jest przede wszystkim za przedmiotowe przedstawianie kobiet, ich nadmierną seksualizację oraz za bagatelizowanie przemocy seksualnej.
7. Pięćdziesiąt twarzy Greya (reż. Sam Taylor-Johnson, 2015)
Patrząc na to, jak złe jest "Kolejne 365 dni" i wszystkie poprzednie filmy erotyczne na podstawie "twórczości" Blanki Lipińskiej, z rozrzewnieniem można wspominać ich protoplastę, czyli "Pięćdziesiąt twarzy Greya" – adaptację fanfika "Zmierzchu" autorstwa E.L. James, który wyewoluował w całą serię książek.
Pomimo jednak tego, że jakościowo film z Dakotą Johnson i Jamiem Dornanem stoi o parę półek wyżej od produkcji Netfliksa, twórcom nie udało się uniknąć co najmniej niepokojących scen.
W jednej z nich Christian pyta się Anastasii, czy ta chce opuścić jego mieszkanie oraz "pokój tortur". Gdy kobieta potwierdza, on zaczyna jej wmawiać, że "jej ciało mówi mu coś innego". Halo, panie Grey, słyszał pan kiedyś o konsensualnej zgodzie?
6. Piękna i bestia (reż. Kirk Wise / Gary Trousdale, 1991)
Uwielbiałam (i wciąż lubię) bajki Disneya, ale ciężko przymykać oczy na to, jak problematyczne bywały (czy bywają). Większość ze starszych animacji sugeruje, że jedynym celem w życiu kobiety powinno być znalezienie sobie księcia na białym koniu i miłość aż do grobowej deski.
Z dzisiejszej perspektywy to bardzo toksyczny anachronizm, z czego na szczęście twórcy współczesnych filmów wytwórni doskonale zdają sobie sprawę i dlatego nowym księżniczkom Disneya stawiają już nieco ambitniejsze wyzwania – obejrzyjcie ubiegłoroczną "Rayę i ostatniego smoka", a będziecie wiedzieć, o co mi chodzi.
Problem "Pięknej i bestii" stanowi jednak zgoła coś innego. Przepiękna wizualnie animacja Disneya, która została obsypana Oscarami i Złotym Globem, jest bowiem historią czegoś w rodzaju... syndromu sztokholmskiego. Przypomnijmy, że Bestia porywa Bellę, a ta dopiero będąc jego więźniarką po czasie się w nim zakochuje. Nie brzmi jak najzdrowszy związek świata, prawda?
5. Afrykańska królowa (reż. John Huston, 1951)
"Afrykańska królowa" to klasyczny hollywoodzki film, za rolę w którym Humphrey Bogart dostał Oscara dla Najlepszego aktora pierwszoplanowego. Co poszło nie tak w przygodowej komedii Johna Hustona, reżysera słynnych "Skłóconych z życiem" z Marilyn Monroe?
Cóż, nie trzeba chyba mówić, że osoby czarnoskóre przez lata miały kiepską reprezentację w Hollywood i dostawały mało znaczące role, jednak film o takim tytule, w którym nie ma ani jednej solidnie napisanej czarnej postaci, to już po prostu przesada.
4. Wożąc panią Daisy (reż. Bruce Beresford, 1989)
Oscarowy film "Wożąc panią Daisy" po latach również wzbudza kontrowersje. Komediodramat opowiada historię tytułowej Daisy Werthan, która jest oburzona, gdy jej syn jako jej szofera zatrudnia czarnoskórego kierowcę (w tej roli Morgan Freeman). Wkrótce jednak kobieta zmienia zdanie na jego temat.
Chociaż film ma ewidentnie antyrasistowskie przesłanie, współcześnie wiele osób uważa, że "Wożąc panią Daisy" trywializuje problem rasizmu oraz pokazuje go jako "niegroźną" przywarę. Sam Freeman po latach przyznał, że uważa przyjęcie roli Hoke'a Colburna za błąd.
Podobne zarzuty pojawiają się wobec bardziej współczesnego, ale również oscarowego tytułu, czyli filmu "Green Book" z Viggo Mortensenem i Mahershalą Alim.
3. Ten pierwszy raz (reż. Raja Gosnell, 1999)
"Ten pierwszy raz" leciał kiedyś nieustannie na Polsacie, więc ci, którym niestraszne były reklamy, z pewnością go widzieli. Jesteście gotowi na zrujnowanie tej (bądź co bądź) uroczej komedii romantycznej?
Josie Geller (w tej roli Drew Barrymore) to ambitna dziennikarka, która ma napisać artykuł o życiu współczesnych nastolatków i w tym celu zapisuje się do jednego z liceów jako uczennica. Skutek uboczny? Josie zakochuje się ze wzajemnością w nauczycielu, który nie wie, że nie jest ona nastolatką...
Wątek, który kiedyś wydawał się całkowicie neutralny (czy nawet romantyczny!), z dzisiejszej perspektywy wzbudza dreszcze – dorosły mężczyzna interesujący się nastolatką nie jest być może pedofilem, ale podejrzanym gościem spod ciemnej gwiazdy z pewnością.
2. Grease (reż. Randal Kleiser, 1978)
Kultowego "Grease" z Johnem Travoltą i niestety zmarłą niedawno Olivią Newton-John też wam nie oszczędzę. Musical z końca lat 70. jest oczywiście produktem swoich czasów, gloryfikującym toksyczną męskość i stereotypową kobiecość, ale nie o tę drzazgę w oku chodzi.
Uważni widzowie jako najbardziej nieprzystające do obecnych czasów wskazują zakończenie filmu, po którym bohaterowie śpiewają najsłynniejszą piosenkę z "Grease", czyli "You're The One That I Want".
Chodzi o scenę, w której Sandy (Newton-John) całkowicie zmienia swój styl dla Danny'ego (Travolta) i staje się bardziej "niegrzeczną" wersją siebie. On niby wcześniej też przywdziewa dla niej sweterek grzecznego chłopca, ale zrzuca go natychmiast, gdy widzi ukochaną w obcisłym czarnym kostiumie.
Wniosek – żeby zdobyć ukochanego, musisz całkowicie się dla niego zmienić. Taka postawa w XXI wieku jest całkowicie nie do przyjęcia.
1. Leon zawodowiec (reż. Luc Besson, 1994)
Uwielbiany francuski klasyk Luca Bessona ma sporo na sumieniu. Relacja pomiędzy tytułowym bohaterem (Jean Reno) a Matyldą (Natalie Portman) jest wysoce problematyczna – szczególnie kiedy zaledwie 13-letnia wówczas aktorka zwraca się do swojego opiekuna jak do kochanka lub tańczy przed nim w samej bieliźnie.
Jednak już sam sposób, w jaki w "Leonie zawodowcu" prezentuje się Portman, wzbudza niepokój. Jej stroje są zdecydowanie nieodpowiednie do jej wieku i seksualizują jej młode ciało. Aktorka po latach przyznała, że ta rola ją straumatyzowała, gdyż po wcieleniu się w Matyldę dostawała obrzydliwe listy od mężczyzn, a media nieustannie ją seksualizowały.