nt_logo

Słabe erotyki to nowe komedie romantyczne z Karolakiem? Szykujcie się, bo będzie ich więcej

Maja Mikołajczyk

26 sierpnia 2022, 17:13 · 3 minuty czytania
"Kolejne 365 dni" zadebiutowało na Netfliksie parę dni temu, a na jesień szykuje się premiera kolejnego erotycznego filmu Tomasza Mandesa. Czy słabe erotyki to nowy odpowiednik komedii romantycznych z Karolakiem?


Słabe erotyki to nowe komedie romantyczne z Karolakiem? Szykujcie się, bo będzie ich więcej

Maja Mikołajczyk
26 sierpnia 2022, 17:13 • 1 minuta czytania
"Kolejne 365 dni" zadebiutowało na Netfliksie parę dni temu, a na jesień szykuje się premiera kolejnego erotycznego filmu Tomasza Mandesa. Czy słabe erotyki to nowy odpowiednik komedii romantycznych z Karolakiem?
Czy kiepskie kino erotyczne jak "365 dni" zastąpi polskie komedie romantyczne? Fot. kadr z filmu "Kolejne 365 dni"
  • W tym roku na Netfliksie zadebiutowały już dwa polskie filmy erotyczne na podstawie prozy Blanki Lipińskiej.
  • Ostatnim z nich było "Kolejne 365 dni", które udostępniono na platformie 19 sierpnia.
  • W listopadzie w kinach ma pojawić się kolejny film Tomasza Mandesa, czyli "Heaven in Hell", w którym zagrali Magdalena Boczarska i Simone Susinna.
  • Czy kiepskie kino romantyczne wyprze polskie komedie romantyczne z Karolakiem?

Popularność "365 dni"

"365 dni", czyli pierwsza produkcja na podstawie twórczości Blanki Lipińskiej, już w kinach poradziła sobie bardzo dobrze. Prawdziwym hitem stała się jednak wtedy, kiedy trafiła na Netfliksa i zyskała międzynarodową widownię.

Gigant streamingu kuł oczywiście żelazo póki gorące i w tym roku wypuścił dwie kolejne części: "365 dni: Ten dzień" oraz "Kolejne 365 dni" – ten ostatni pojawił się na platformie zaledwie parę dni temu.

Popularność filmów często bywa efektem znakomitej jakości, jednak nie w tym przypadku. Na Filmwebie pierwsza część produkcji otrzymała od krytyków średnią ocen 1,8, druga 1,1, a "Kolejne 365 dni"... 1,0.

"O trzeciej części '365 dni' trudno powiedzieć coś więcej niż o poprzednikach. Fabuła wciąż jest szczątkowa, a film w dalszym ciągu przypomina efektowny teledysk i gloryfikuje luksus. Drogie ubrania, drogie samochody, drogie restauracje, drogie posiadłości. Ba, nawet polski dom rodziców Laury wygląda jak piękne marzenie, ale nie dla szaraczków, którzy w dobie inflacji zastanawiają się, czy lepiej zrezygnować z masła, czy benzyny" – recenzowała ostatni film z serii dla naTemat Ola Gersz.

Póki co nie ma materiału na kolejny film (choć Blanka Lipińska "straszy", że wkrótce napisze następną "powieść"...), więc fani filmowego cyklu pewnie jeszcze poczekają na dalsze losy Laury, Massima i Nacho.

Nie oznacza to jednak, że zostaną pozostawieni bez niczego – jeden z reżyserów filmów na podstawie prozy Lipińskiej, czyli Tomasz Mandes, już pracuje nad kolejnymi produkcjami erotycznymi w tym samym stylu...

"Heaven in Hell" – będzie kolejna porażka?

Następny film Mandesa zadebiutuje już za parę miesięcy – premiera kinowa "Heaven in Hell" zapowiedziana jest na 11 listopada, a sam film ma opowiadać historię 40-letniej prawniczki, która zakochuje się w piętnaście lat młodszym mężczyźnie.

Gwiazdami produkcji erotycznej mają być Magdalena Boczarska ("Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej"), Katarzyna Sawczuk ("Belfer"), Sebastian Fabijański ("Inni ludzie") oraz Simone Susinna, czyli... ogrodnik Nacho, który został przedstawiony widzom w filmie "365 dni: Ten dzień".

Niby nie powinno się oceniać książki po okładce (czy w tym wypadku po zwiastunie), ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że następny film Mandesa będzie powtórką z wątpliwej rozrywki i kolejnym efekciarskiem teledyskiem bez fabuły – za to z masą scen mniej lub bardziej krindżowego seksu.

A to nie koniec projektów reżysera. W 2023 roku ma wypuścić film o wymownym tytule... "Cały ten seks", który skupi się na sześciu parach oraz ich fantazjach erotycznych. W obsadzie same znane nazwiska, m.in.: Magdalena Lamparska (znana również z serii "365 dni"), Piotr Witkowski ("Miasto 44"), Katarzyna Warnke ("Kobiety mafii 2"), Michał Czarnecki ("Wojna polsko-ruska") oraz Piotr Stramowski ("Pitbull. Nowe porządki").

Czy kolejne projekty Mandesa, które są realizowane na potrzeby kin, a nie serwisów streamingowych, to zapowiedź tego, że słabe erotyki wkrótce zastąpią komedie romantyczne z przysłowiowym Karolakiem?

Czy słabe erotyki zastąpią polskie komedie romantyczne?

Boom na polskie komedie romantyczne zaczął się mniej więcej w okolicach 2004 roku wraz z premierą całkiem niezłego "Nigdy w życiu" na podstawie powieści Katarzyny Grocholi z Danutą Stenką i Arturem Żmijewskim.

Od tamtej pory komedie romantyczne stały się niemal synonimem polskiego kina i zalały duże ekrany nieprawdopodobną falą, która nie chce się zatrzymać od lat. Zdarzały się niezgorsze tytuły, jednak w przeważającej większości były to skąpane w seksizmie produkcje z kloacznym humorem, wśród których na specjalne wyróżnienie zasługują takie "arcydzieła" jak "Ciacho" Patryka Vegi, "Kobiety bez wstydu" Witolda Orzechowskiego czy "Kochaj" Marty Plucińskiej.

Czy moda na słabe erotyki ma szansę przerodzić się w stały trend i zastąpić komedie romantyczne? Wybór jak pomiędzy młotem a kowadłem, szczególnie że w tle wciąż czai się Vega ze swoimi pożal-się-boże akcyjniakami.

Na pocieszenie mogę jedynie przypomnieć, że w ostatnich latach polskie kino zaliczyło parę triumfów, w tym nominacje Oscarowe dla "Bożego Ciała" Jana Komasy czy "Sukienki" Tadeusza Łysiaka.

W kinie typowo gatunkowym też zaczyna się dobrze dziać, żeby przywołać chociaż takie przykłady jak "Hiacynt", "Magnezja" czy "Teściowie". I tego się trzymajmy.