Masowe odejścia żołnierzy z armii. Ambitny plan Błaszczaka bierze w łeb
- W ciągu ostatniego roku z armii odeszło ok. 300 żołnierzy z polskiej armii, podejrzewa się, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy będzie ich jeszcze więcej
- MON rozsyła na odchodne żołnierzom anonimową ankietę, w której pyta m.in. o to, czy podjęli tę decyzję ze względu m.in. na niekorzystne kwestie mieszkaniowe
- W kwietniu przeszła ustawa o obronie ojczyzny i zakłada m.in. zwiększenie wydatków na obronność do 3 proc. PKB
Liczby wskazują na to, że polska armia się kurczy. "Dziennik Gazeta Prawna" podawał, że 31 lipca w Polsce było 111 tys. 259 żołnierzy zawodowych, czyli o 300 mniej niż w ubiegłym roku. Z kolei według Onetu, pod koniec tego roku może odejść jeszcze więcej wojskowych.
– Już teraz w wojsku są takie dziury kadrowe, że głowa boli. Jak jednostka jest skompletowana na poziomie 70 proc., to już jest powód do radości. W wielu jednostkach jest znacznie gorzej – powiedział portalowi jeden z oficerów.
Czytaj też: Biden rozważa misję wojskową USA w Ukrainie? O tajnym planie pisze prestiżowy dziennik
Ministerstwo Obrony Narodowej, według ustaleń Onetu, jest świadome problemu i rozsyła żołnierzom, którzy zdecydowali się opuścić armię ankiety o tym, czemu podjęli taką decyzję. Jednym z pytań jest, czy chodzi o "niekorzystne zmiany w sposobie naliczania odprawy mieszkaniowej" lub "obawy o niekorzystne zmiany warunków socjalno-bytowych pełnienia zawodowej służby wojskowej".
Taki rodzaj monitorowania morale w wojsku jest bezprecedensowy. Autorzy ankiety anonimowej podkreślają, że jej celem jest "badanie opinii żołnierzy na temat przyczyn składania wypowiedzeń stosunku służbowego zawodowej służby wojskowej".
PiS zadał cios polskiej armii?
Ustawa o obronie ojczyzny, jak już opisywaliśmy w naTemat, przeszła wiosną i zakłada przede wszystkim zwiększenie wydatków na obronność do 3 proc. PKB oraz zwiększenie liczebności naszego wojska do 300 tysięcy żołnierzy. Dokument ten został opracowany na kanwie zagrożenia w Europie, w związku z wojną w Ukrainie.
Jak ocenił b. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej, rząd stanął przed dylematem "jakość czy wielkość" i "niestety wybrał wielkość". – Mądrość ludowa mówi, że najlepiej mieć wielką i dobrą jakościowo armię. Ale wtedy należałoby mieć duże pieniądze i na jedno, i na drugie – powiedział gen. Koziej.
Może Cię zainteresować: Bunt wojska ws. pikników patriotycznych. Błaszczak musiał interweniować
– Tymczasem w świetle najnowszej ustawy, budżet wojska ma być zwiększony do 3 proc. PKB z 2,2 proc., czyli o 1/3. Natomiast decydenci polityczni chcą zwiększyć armię dwukrotnie: z obecnych ok. 150 tys. do 300 tys. – dodał.
Tak ustawa Kaczyńskiego uderzy w polską armię. "Będzie w gorszej kondycji niż dzisiaj"
– Widzimy więc niekonsekwencję w takich założeniach i ryzyko, że ich realizacja spowoduje pogorszenie jakości wojska w stosunku do stanu dzisiejszego. W takiej bowiem armii średnio na każdego żołnierza będzie przypadał o 1/3 mniejszy ułamek PKB, niż to jest dzisiaj – wyliczył.
Według byłego szefa BBN, przyjęcie paradygmatu ilościowego w programowaniu rozwoju sił zbrojnych to błędny kierunek. – Jeżeli chcemy rzeczywiście mieć tak dużą armię (300 tysięczną), to musimy dwukrotnie zwiększyć budżet wojskowy z 2,2 proc. do ok. 4,5 proc. PKB, aby przynajmniej utrzymać obecną dynamikę jej modernizacji – zaznaczył.
– Gdybyśmy chcieli przyspieszyć tempo tej modernizacji, to nakłady budżetowe na tak duże wojsko musiałyby być jeszcze większe – stwierdził.