Kaczyński widział w nim Bawarię, teraz mami jego wizją rozwoju. Co Podkarpacie zawdzięcza PiS?

Katarzyna Zuchowicz
14 września 2022, 06:14 • 1 minuta czytania
Polski rząd wspiera Polskę Wschodnią, region ten zmienia się szybciej niż inne w kraju. A może być jeszcze lepiej, tyle, że pod pewnym warunkiem. — Nie będzie naszej władzy, nie będzie realizacji planu, trzeba sobie zdawać z tego sprawę — pogroził Jarosław Kaczyński. Zapytaliśmy, jak odebrano to na Podkarpaciu – w bastionie PiS, który miał zostać polską Bawarią. I jak dotąd PiS pomógł im w rozwoju.
Jarosław Kaczyński chciał w 2018 roku robić z Podkarpacia polską Bawarię. Teraz mówił o rozwoju Polski Wschodniej. fot. Polska Press/East News

Słowa Jarosława Kaczyńskiego padły w wywiadzie dla podkarpackiego portalu Nowiny24.pl. Wynika z nich, że jeśli PiS dalej będzie rządził, Polska Wschodnia może dogonić resztę kraju, a może nawet wyprzedzić go w rozwoju.


— Oczywiście zmiany następowały w całej Polsce, ale wolniej niż tu. Polska Wschodnia ma dużą dynamikę i teraz ją wspieramy, dlatego sądzę, że w najbliższe dziesięciolecie przyniesie to wyrównanie, a może nawet i wyprzedzenie — zapowiedział.

Usłyszeliśmy, że jest tutaj "dużo działań ze strony rządu". – Jeśli ktoś, tak jak ja, jeździ ciągle od 1989 roku po całej Polsce, to widzi, że ten wschód się zmienia szybciej niż inne części kraju – mówił.

Rzucił też słowo o "tamtym rządzie" i "braku zainteresowania rozwojem tych terenów". A potem o planie, który ma przynieść rozwój. W domyśle można założyć, że również na Podkarpaciu – w końcu tu był z wizytą i tu udzielał wywiadu.

Mówił o inwestycjach centralnych, na przykład drogowych, jak droga ekspresowa S19, ale też o różnych funduszach, które trafiają do gmin.

— Cały plan, który my realizujemy za środki europejskie, ale głównie za środki własne, jest ściśle związany z naszą władzą. Nie będzie naszej władzy, nie będzie realizacji planu - trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Po ewentualnej zmianie władzy może będzie jakieś krótkie udawanie, a później tego nie będzie — postraszył.

Bo, jak stwierdził, po pierwsze, z powodu "ich poglądów", a po drugie, "oni nie potrafią zapobiegać nadużyciom, w związku z czym te pieniądze, które powinny być w budżecie państwa, zaczną się znów rozpływać".

Inwestycje PiS na Podkarpaciu

Czy PiS równa się rozwój Podkarpacia? Czy dzięki niemu ten region tak się zmienia i zmieni dalej? Zdania na pewno będą podzielone. Zwolennicy i członkowie partii na pewno będą głośno krzyczeć, że tak. W Stalowej Woli, gdzie rządzi prezydent z PiS, nikt pewnie temu nie zaprzeczy.

Ale Podkarpacie to wbrew stereotypom nie tylko PiS.

— PiS zawsze miało duże poparcie w regionie Podkarpacia, ale zarówno w latach 2005-2007, jak i od 2015 roku, od kiedy sprawują ponownie władzę, w ślad za tym nie idą znaczące pieniądze czy inwestycje dla tego regionu. Bo przecież autostrada A4, pozwalająca skomunikować nasz region z pozostałą częścią naszego kraju i tak naprawdę z całą Europą Zachodnią wybudował rząd PO-PSL – mówi naTemat Elżbieta Łukacijewska, europosłanka KO, która w bastionie PiS od lat wygrywa wybory.

Jak twierdzi, obwodnice, mosty, lotnisko, rozwój i inwestowanie w samorządy, zabytki, NGO-sy, szpitale, szkolnictwo itp. – te wszystkie inwestycje to zasługa poprzednich rządów: – PiS  dokańcza to, co my przygotowaliśmy i rozpoczęliśmy jak choćby Via Carpatia. Oczywiście, mają plany nowych, drogich obwodnic ale one zamiast wpłynąć na rozwój, powodują protesty ludzi, z których obawami i wątpliwościami ten rząd zupełnie się nie liczy.

Wiem to, bo jeżdżę po terenie i trafiają do mnie sygnały mieszkańców Podkarpacia, np. Leska, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec projektu drogi obwodowej miasta, czy też choćby głośny ostatnio medialnie protest mieszkańców podrzeszowskiej Jasionki w sprawie linii kolejowych prowadzących do Centralnego Portu Komunikacyjnego. On de facto wciąż jest tylko w fazie planowania, a jego jedynym śladem są ogromne pensje pełnomocników i pracowników spółek celowych powołanych do realizacji inwestycji. Tych ludzi nikt nie słucha za to są plany wyburzenia ich domów, często nowych a proponowane rekompensaty nie pozwolą na ich odtworzenie przy dzisiejszych kosztach.Elżbieta Łukacijewskaeuroposeł PO

– Oprócz doraźnych remontów dróg wojewódzkich, tak naprawdę nie widzę nic, co byłoby kołem napędowym rozwoju Podkarpacia. Nie widzę inwestycji, które miałyby na to wpływ. Bo przecież wybudowanie kolejki widokowej nad zaporą solińską nie pobudzi rozwoju Podkarpacia. Wierzę, że mieszkańcy Podkarpacia mają otwarte umysły i widzą to wszystko – mówi europosłanka.

Porównuje inwestycje, które powstały za rządów PO- PSL na Podkarpaciu z tym, co przez blisko osiem lat swoich rządów zrobił rząd PiS. – To tak jakbyśmy porównywali Amerykę z Białorusią. Niestety, podobnie jest w skali naszego kraju, nietrafione inwestycje, zmarnowane pieniądze na ich realizację, to niestety domena rządów PiS. Ich pomysły zawsze są bardzo drogie. Tak, jak na przykład przekop Mierzei Wiślanej – przypomina.

Elżbieta Łukaciejewska czytała wywiad z Kaczyńskim. — On chyba zupełnie nie zna sytuacji. Nie zna faktów. Nie zna standardów europejskich. On kłamie. Mówi, jakby zatrzymał się w innej epoce. I myśli, że ludzie na Podkarpaciu nie widzą, co robią z Polską. Niestety, jedna, czy druga wyremontowana droga gminna nie wpłynie na rozwój Podkarpacia i nie zrobi z niej Bawarii – uważa.

Jestem bardzo ciekawa czy rozdawane w blasku fleszy przez polityków Zjednoczonej Prawicy, na konferencjach prasowych, czeki na samorządowe inwestycje znajdą swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i dzięki nim zrealizowane zostaną zaplanowane inwestycje? PiS już nie raz udowodnił, że na potrzeby trwających kampanii wyborczych jest w stanie obiecać wiele. I konsekwentnie się tego trzyma. Elżbieta Łukacijewskaeuroposłkanka KO

Podkarpacie polską Bawarią

Przypomnijmy, Jarosław Kaczyński cztery lata temu nazwał Podkarpacie Bawarią. — Zadałem sobie takie pytanie, czy nie dałoby się na tej ziemi, a także na ziemiach pogranicznych wobec Podkarpacia, zbudować polskiej Bawarii — tak roztaczał wizję, posiłkując się jednym z najbiedniejszych kiedyś regionów Niemiec, który zmienił się w jeden z najbogatszych landów.

Już rok wcześniej, po wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS koło Sanoka, ogłoszono jednak, że Podkarpacie potrzebuje nowych połączeń drogowych ze Słowacją i Ukrainą, tak by stało się silnym europejskim ośrodkiem turystyczno-kulturalnym. Mówiono też, że trzeba podjąć działania dotyczące odbudowy w regionie przemysłu naftowo-gazowniczego i rafineryjnego. I że trzeba przyspieszyć rozwój Podkarpacia w stosunku do innych części kraju.

– Realizując program odpowiedzialnego rozwoju, chcieliśmy zaakcentować to, że Podkarpacie potrzebuje przyspieszenia – zapowiadała Beata Mazurek w 2017 roku.

Jak to dziś ma się do Bawarii?

— W Bawarii jest czysto, zielono, dbają o firmy. Nie ma tam "betonozy" i dba się o rodzime firmy. Co z tego, że jakaś gmina u nas poprawi główną drogę, jeśli nie ma ścieżek rowerowych i chodników, nie ma dbałości  o środowisko, nie powstają nowe miejsca pracy? Ludzie mają coraz mniej w portfelu i wybierają na co wydać swoją pensję?  O jakim więc rozwoju mówimy? Rozwój każdego terenu to przede wszystkim rozwój przedsiębiorczości, tworzenie nowych miejsc pracy, bogactwo mieszkańców, podatki, które wpływają do gmin, jasne przepisy, stałość prawa i jego przejrzystość to transparentność działania władzy – wskazuje europosłanka.

Miliony trafiły do gmin

Wiadomo, że w całej Polsce mnóstwo gmin w ostatnich miesiącach otrzymało miliony z rządowych funduszy. Podkarpacie również.

W ramach II edycji Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład trafiło tu blisko 3 mld zł. "W regionie zrealizowanych zostanie ponad 340 zadań, a skorzysta m.in. stolica Podkarpacia, gdzie dzięki tym funduszom ruszy budowa strategicznej drogi – Wisłokostrady" – informowała TVP Rzeszów.

W ramach I edycji było to ponad 1,7 mld zł. – Te pieniądze będą kołem zamachowym podkarpackiej gospodarki – zapowiadała wojewoda podkarpacki Ewa Leniart.

Dla wielu gmin są to ogromne pieniądze i zwyczajnie się z nich cieszą.

— Na pewno odczuwamy wsparcie. Nie można powiedzieć, że nie. Otrzymaliśmy środki w ramach Funduszu Inwestycji Lokalnych, i to znaczące, jedne z większych w powiecie. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale może tym, że przez wiele lat nic się u nas nie działo? Otrzymaliśmy też pieniądze w ramach Polskiego Ładu — mówi Roman Bzdyk, wójt gminy Komańcza.

Wspomina, że za ok. 20 mln zł na terenie jego gminy modernizowana jest droga wojewódzka, zbudowana w latach 60. Robi się też remont pętli w Bieszczadach. Rozwija się Solina. — Nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje. Od wielu lat czekaliśmy na remonty różnych dróg i udało się. Powstaje wiele mostów. Samorząd współpracuje z rządem, widać ten wkład finansowy, wydaje mi się, że wsparcie jest widoczne — mówi.

Zastrzega, że w Komańczy starają się jak najmniej uczestniczyć w rozgrywkach politycznych. — Nie jesteśmy z PiS, a pieniądze dostajemy. Rozmawiałem ze starszymi kolegami, to mówią jednogłośnie, że takich pieniędzy dla samorządu wcześniej nie było. A rozliczenie ich jest bardzo wygodne. Wydaje mi się, że kto by nie rządził, również inne formacje będą chciały zadbać o równomierny rozwój Polski — mówi.

Fundusze nie trafiły do wszystkich

Ale wiadomo, że nie wszyscy środki dostali. I nawet tu, w regionie uznawanym za bastion prawicy, słowa Kaczyńskiego o wspieraniu Polski Wschodniej wywołały burzliwe reakcje. Bo jedni odczuwają takie wsparcie, a inni nie.

— W tym przypadku zakrawa to na totalny śmiech. Siedem lat realizują ten swój piękny plan dla Podkarpacia i widzimy, jak to wygląda. W tej chwili jestem w Wielkopolsce i tu wygląda to zupełnie inaczej niż na Podkarpaciu. Niczego dobrego się nie doczekaliśmy i nie doczekamy — reaguje w rozmowie z naTemat Adam Woś, burmistrz gminy Sieniawa, w powiecie przeworskim.

Ostatnio jego gmina nie dostała środków z Polskiego Ładu. — Moi sąsiedzi dookoła podostawali po 40 mln zł, a ja zero. Nawet jeśli chodzi o gminy po PGR, gdzie w mojej gminie była centrala, w której było ponad 1,1 tys. pracowników, nie dostaliśmy ani jednej złotówki. A gmina Gać, która nie miała ani jednego ara gruntów popegeerowskich, dostała środki, więc w słowa Jarosława Kaczyńskiego wierzę jak w słowa Mahometa. Ani wiara ta nie jest mi bliska, ani Jarosław Kaczyński — mówi.

Jego gmina radzi sobie bez wsparcia rządu i rozwija się sama. Dzięki czemu?

— Wykorzystałem dobry czas, kiedy rządziła PO z PSL. Nadrobiłem stracony czas, rozwinąłem gminę na bardzo wysokim poziomie i dzięki temu dajemy radę. Myślę, że mieszkańcy to dostrzegają. A to, co miało w nas uderzyć, to chyba uderzy, ale w sensie pozytywnym, bo ludzie zrozumieli, co znaczy ta partia i co znaczą słowa Kaczyńskiego. Myślę, że to jest dobry prognostyk na przyszłość. Teraz przede wszystkim mam wiarę w lepszą przyszłość, kiedy nie będzie już Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Wierzę, że wtedy zafunkcjonuje normalność — mówi burmistrz.

Tak rozwija się Rzeszów

Wbrew powszechnym opiniom na Podkarpaciu wcale nie brakuje samorządowców, którym z PiS wcale nie jest/nie było po drodze, bo w wyborach pokonali konkurentów popieranych przez tę partię.

– Na przykład Krosno, Przemyśl, Tarnobrzeg, Mielec, Jarosław, Łańcut, Ustrzyki Dolne, czy Sieniawa. Są i mniejsze tego rodzaju gminy, ale ich z nazwy wymieniał nie będę. To oczywiście nie oznacza, że nie współpracują z politykami PS-u – samorządowa racja stanu tego wymaga. Największy ośrodek to oczywiście Rzeszów. Miasto i cały region, które w ostatnim czasie pięknie się rozwinęły – mówi naTemat Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszów.

Tu można naiwnie zapytać, dzięki czemu/komu tak bardzo rozwinął się Rzeszów. Miasto, którym przez 18 lat rządził zmarły niedawno prezydent Tadeusz Ferenc, a jego następca Konrad Fijołek pokonał w wyborach kandydata PiS.

— Generalnie jest tak, że wszystkie miasta (a także ich najbliższe otoczenia) w ostatnich 30 latach bardzo się rozwinęły. To jest przede wszystkim zasługa ambitnych i pracowitych mieszkańców oraz lokalnych władz. Czasem lepszych, czasem trochę gorszych, ale zawsze bardzo zaangażowanych – odpowiada.

My mieliśmy szczęście dobrze wybrać prezydentów: oprócz znanego w całej Polsce śp. Tadeusza Ferenca, warto również wspomnieć urzędującego w latach dziewięćdziesiątych Mieczysława Janowskiego. A państwo, jakiekolwiek by nie było, jest na drugim planie. Oprócz aktywności i przedsiębiorczości rzeszowian mieliśmy też szczęście do ludzi biznesu.Andrzej DecRada Miasta Rzeszów

Wymienia prezesa Marka Dereckiego, który był wieloletnim prezesem WSK PZL Rzeszów, przemianowanego potem na Pratt & Whitney Rzeszów:

– To on jest pomysłodawcą i twórcą Doliny Lotniczej, czyli stowarzyszenia, które gromadzi zakłady (nie tylko z naszego regionu) związane z produkcją lotniczą. Ta idea na początku budziła trochę uśmiechów, ale świetnie się sprawdziła. Stowarzyszenie zostało założone przez kilkanaście firm, teraz jest ich blisko 200. To m.in. spowodowało, że do naszego przybyło wiele firm zagranicznych, które produkują dla lotnictwa. Najwięcej z nich jest zgromadzonych w strefie obok lotniska w Jasionce. 

Wspomina też Adama Górala: – Jest twórcą i od początku prezesem Asseco Poland S.A. To największa firma informatyczna w Europie Wschodniej, która ma siedzibę w Rzeszowie. 

– Mamy też szczęśliwe położenie geograficzne. Autostrada A4 nie jest niczyją zasługą, jest jasne, że ona musiała tędy przebiegać. Ponieważ przebiega koło lotniska, jesteśmy świetnie skomunikowani. Ale trzeba powiedzieć, że zasługą PiS jest zintensyfikowanie budowy drogi S19, która dotąd szła słabo. W tej chwili oddany jest odcinek z Rzeszowa do Lublina, dzięki czemu mamy teraz lepszy dojazd samochodem do Warszawy. Intensywnie idzie budowa w kierunku granicy ze Słowacją – mówi szef rzeszowskiej Rady Miasta.

Prezes Kaczyński co prawda mówił o "biedniejszej prowincji", a nie o dużych miastach, ale czy dalszy rozwój Rzeszowa też mógłby być uzależniony od planu PiS, o którym wspomniał w kontekście Polski Wschodniej?

Andrzej Dec tylko się śmieje. – No oczywiście, że nie. PiS nie ma nic do tego. PiS jest mistrzem w kłamaniu i w insynuacjach. A jak się od pewnego czasu okazuje, również w żerowaniu na publicznym majątku i opłacaniu z niego swoich nieudaczników. Jarosław Kaczyński, jak zwykle insynuuje. Jego zwyczaj mówienia o tym, co będzie, jak nie będzie PiS, jest oparty – zwłaszcza ostatnio – na ewidentnych pomówieniach – mówi.

W kontekście rozwoju regionu Elżbieta Łukacijewska przypomina jeszcze jedną rzecz. – Niechęć rządu PiS do Unii Europejskiej kosztuje Polskę, Polaków i polskie samorządy miliardy złotych. Miliardy z Recovery Found, które kraje UE przeznaczają na wsparcie firm, gospodarki i obywateli. Już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę to raz jeszcze z całą stanowczością: brak starań rządu o środki z KPO i brak realizacji kamieni milowych, do których rząd PiS sam się zobowiązał, to jest zdrada polskiej racji stanu. To zdrada obywateli i przedsiębiorców – podkreśla.

– Jeżeli dziś wszystkie kraje Unii Europejskiej, oprócz Polski, otrzymują pieniądze z funduszu rozwoju i te środki pomagają firmom, by wyszły z kryzysu, to jak polskie i podkarpackie firmy, które dobijają wysokie koszty m.in.energii i znikąd nie mają pomocy, mają być konkurencyjne? I jak to się dzieje, że np. to samo paliwo jest tańsze na Węgrzech niż w Polsce? – pyta.

Czy zatem Podkarpacie zostało polską Bawarią? — Nie bardzo wiem, co przez to rozumieć. Rzeszów i okolice rozwinął się znacznie dzięki dolinie lotniczej. Ale czy da się to porównać z Bawarią? To hasła, które znaczą wszystko i nic — mówi Andrzej Dec.