Prezes rządowego funduszu ma na pieńku z CBA. Zrobił to, żeby dostać pracę i dostał zarzuty

Alicja Skiba
27 września 2022, 20:21 • 1 minuta czytania
Na czele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej stoi człowiek, który ma korupcyjną przeszłość. Jak ustalił Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski, prezes zarządu instytucji Przemysław Ligenza obiecał swego czasu umorzyć 50 mln zł kary nałożone na dużą prywatną firmę.
Przemysław Ligenza, prezes zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ma zarzuty korupcyjne Fot. Piotr Molecki/East News

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) jest instytucją publiczną wspierającą m.in. adaptację do zmian klimatu, ochronę wód, czy gospodarowanie odpadami. Zapewnia w tym celu pożyczki i dotacje dla m.in. samorządów, przedsiębiorstw, a nawet prywatnych osób. Jego przychody w 2021 r. wyniosły 5,28 mld złotych.

Dziennikarz WP Szymon Jadczak ustalił na podstawie informacji od czytelników portalu, że prezes zarządu potężnej instytucji Przemysław Ligenza w 2018 r. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w ramach akcji służb na wielką skalę. Zarzuty usłyszało wtedy 12 osób.

Obiecał umorzyć 50 mln kary nałożonych na jedną z wielkich firm teleinformatycznych

Ligenza był wiceprezesem Urzędu Dozoru Technicznego w latach 2012-2016. Jak informował rzecznik CBA Piotr Kaczorek, obecny prezes zarządu NFOŚiGW "przyjął korzyść majątkową w postaci wysokiego stanowiska w prywatnej spółce".

Po zwolnieniu z UDT Ligenzę mianowano wiceprezesem jednej z dużych firm teleinformatycznych. Żeby zdobyć tę pracę zobowiązał się umorzyć 50 mln zł kary nałożonej na tę spółkę przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego.

Czytaj także: Wiceburmistrz Nowogardu aresztowany. W tle zarzuty związane z seksem

Przemysław Ligenza na szefa zarządu NFOŚiGW został powołany przez ministrę klimatu i środowiska Annę Moskwę w marcu tego roku. Zajął miejsce Macieja Chorowskiego, którego Moskwa odwołała miesiąc wcześniej.

CBA u rodziców i asystentki Łukasza Mejzy. Ujawniono szczegóły akcji służb

W sierpniu redakcja naTemat pisała o nowych informacjach dotyczących afery wokół posła Łukasza Mejzy. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeszukali dom rodziców polityka oraz mieszkanie jego asystentki poselskiej. Wirtualna Polska poznała więcej szczegółów dotyczących akcji służb.

Najnowsze fakty wokół Łukasza Mejzy ujawnił dziennikarz Szymon Jadczak. Jak się okazało, agenci CBA z Poznania pojawili się w lubuskim Łagowie już we wtorek 14 czerwca. O sprawie kilka dni temu napisał lokalny serwis wlubuskie.pl.

Może Cię zainteresować: CBA zatrzymało lekarzy w Warszawie i Lublinie. Usłyszeli poważne zarzuty

Akcja CBA to efekt zawiadomienia, które do prokuratury złożył zarząd województwa lubuskiego, w związku z kontrolą środków wydawanych na szkolenia organizowane w ramach dotacji z Unii Europejskiej.

Jak przekazała Wirtualnej Polsce Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, na miejscu agenci zastali matkę Łukasza Mejzy. Gdy poproszono ją o wydanie dokumentów spółki syna, kobieta stwierdziła, że nie wie, gdzie ich szukać.

Afery ws. Mejzy

Przypomnijmy, że Łukasz Mejza został powołany na wiceministra sportu i turystyki 27 października 2021 roku. Bardzo szybko na jaw zaczęły wychodzić kolejne skandale związane z politykiem, przez co stał się problemem dla rządu Mateusza Morawieckiego.

Do najgłośniejszych afer z jego udziałem należała ta ze spółką Mejzy Vinci NeoClinicktóra oferowała leczenie poważnych chorób metodą uznawaną za niesprawdzoną i niebezpieczną – za samo rozpoczęcie terapii firma pobierała 80 tys. dolarów.